2015-01-26

Władca czasu


Wczoraj wieczorem, nie patrząc na to, że wokół góry i śnieg, zakończyłem lekturę kolejnej powieści Marka Krajewskiego. Od kiedy autor przeniósł się do Znaku, kolejne powieści czytałem zawsze latem. Teraz, za sprawą Pamuka, wyszedł styczeń. I co? I kolejny celny strzał! Pojawiły się głosy, że to powieść kiepska, ale ja się do nich za nic nie przyłączę. Zbyt wiele emocji mnie kosztowała, zbyt wiele czasu. Zagadka arcyciekawa, postacie mocne, wspaniale oddana atmosfera lat 50. Szkoda tylko, że Popielski coraz starszy, ale wierzę, że jeszcze nieraz cofniemy się w czasie, tak jak to było w przypadku Mocka. Czekamy na kolejne.

2015-01-23

Ferie

Jakby się kto pytał, to jestem od jutra na południu kraju. Nie wiem, które to będzie okno na zdjęciu. Przez tydzień. Ale możliwe, że tu zajrzę. 

2015-01-22

70 lat od…

Iława. Widok od strony Starego Miasta ku skrzyżowaniu
dzisiejszych ulic Niepodległości i Dąbrowskiego.
Dziwne, że tego kościoła nie odbudowano, nawet po 1989 roku.

…wyzwolenia, jak nas uczono w szkołach, czy rozpoczęcia kolejnej okupacji, jak modnie mówić dzisiaj. Nie będę się nad tym zastanawiał. Wystarczy, że wspomnę, iż 70 lat temu z dwóch moich najbliższych sercu miast, czyli Iławy i Olsztyna, Niemcy wyszli, a Armia Czerwona weszła. Znalazłem ciekawą i wstrząsającą relację z tamtego czasu. I mam wrażenie, że to byłby ciekawy materiał na powieść.

2015-01-21

Debiut książkowy

20 lat temu. Tak, jakoś tak. Mógłbym tu i teraz ponudzić, jak to było ciężko z wydaniem i że nie spodziewałem się, że po tym czasie będę tu, gdzie jestem. Ale po co? W moich dziennikach pozostał chaotyczny, ale cenny zapis, ślad tamtego wieczoru w Olsztynie na Okopowej, w siedzibie pantomimy, gdy promowałem swój debiutancki tom wierszy Ballady kamienne. Idzie to tak:

Robię konstrukcje, wyszły tylko cztery, stanęły tylko trzy. Działanie na wysokich obrotach. Gdyby nie Rogalscy i Chełchowscy, tobym sobie nie poradził za nic. Nie było Wróbla i Kudłatego, ale udało się! Nawet wyszło, bez głupoty z mojej strony, działanie parateatralne, bez nudy tak częstej na wieczorach autorskich. Dzięki chórowi i Cysiowi. Była ona… Jednak… Pomógł mi też trochę wstawiony Połom. Potem wywiad dla radia i "Olsztyńskiej". Sprzedałem mało, ale to nic…

2015-01-20

Złe miasto?


Od wydania mojej debiutanckiej Wrzawy minęło ponad 10 lat. Świętowałem rocznicę niedawno, tutaj. Książki kupić już nie można, produkt niedostępny. Niedawno jeden z kolegów-czytelników zdziwił się, że powieść ma tak mało gwiazdek na lubimyczytac.pl. Nie tylko ma mało gwiazdek, ale jeszcze złe recenzje. Zupełnie inne niż przed laty, kiedy to dobre słowa o niej przetoczyły się przez wszystkie media. Tak czy inaczej, wciąż się gdzieś jeszcze pojawia. Ostatnio wspomniano o niej na blogu: „Ja zastanawiałam się, czym dziś dla pisarzy, pisarek jest Warszawa. Opisywana jest jako mroczne, ponure miejsce, które wsysa swoje ofiary i wypluwa. Gdzie toczy się ostra walka o byt – Zachłanni Magdaleny Żelazowskiej, Wrzawa Krzysztofa Beśki, hedonistyczne szaleństwa Nocne zwierzęta Patrycji Pustkowiak, thriller wśród ludzi pozbawionych emocji Kilka nocy poza domem Tomasza Piątka. Czy zdarzyła się ostatnio jakaś powieść, gdzieś ktoś opisał Warszawę ciepło i z sympatią? Z nostalgią? Nawet jeśli w tle dzieje się dramat?" całość Tak, ja. Warszawa jest w Wieczornym seanse, będzie też w Autoportrecie z samowarem. Czy ciepło? Sami sprawdźcie.

2015-01-19

Blurb

Będę go miał na IV okładce Autoportretu z samowarem. Czy przyciągnie czytelników, zobaczymy. Póki co cieszę się i pęcznieję z dumy. Nie ujawnię jeszcze, kto podpisał się pod tekstem o książce. Poczekajmy jakiś czas. 

2015-01-17

Ostatnia kropka

Nie zdążyłem się pochwalić, że skończyłem pisać kolejną powieść. Ostatnie sceny rozegrają się 11 listopada, który z roku na rok staje się dniem coraz bardziej gorącym, choć to przecież środek jesieni. Czy bohater naciśnie spust? Czy dotrze do swojej rodziny? Czy odzyska pamięć? Czy dowie się, dlaczego jest ścigany? O tym już wkrótce.

2015-01-16

Zbiorniki, rurociągi i… literatura

Przyznam, że nie za bardzo wiedziałem, z kim się spotkam. Tyle tylko, że będą to ludzie techniki. Spotkanie okazało się bardzo miłe. Wysłuchałem dwóch wystąpień panów z PZU i Orlenu, po czym sam zacząłem o swojej pisaninie. W programie stało, że pół godziny nam gadać, ale ludzie byli zmęczeni. Przebudziłem ich na chwilę mocnym fragmentem książki, po czym w kilkunastu zdaniach zachęciłem do lektury dwóch części przygód łódzkiego detektywa, które potem otrzymali. Wszystkie trzeba było podpisywać,  kilka okazało się prezentami dla żon, mężów, z okazji urodzin i i bez okazji. Po wszystkim bankiet i rozmowy o literaturze z panami, którzy mnie tam ściągnęli, czyli Marcinem Maruchą i Krzysztofem Fudałą. Dziękuję jeszcze raz!

2015-01-14

Do Łodzi

Jak połączyć literaturę z techniką, sztukę z biznesem? Czy zdołam zaciekawić swoimi książkami o Łodzi, Trzecim brzegiem Styksu i Pozdrowieniami z Londynu, wyższą kadrę menadżerską? Okaże się już za parę godzin. Jadę do Ziemi Obiecanej, gdzie w hotelu Hilton spotkam się z czytelnikami, przede wszystkim przyszłymi. Choć ściąga mnie tam miłośnik starej Łodzi i moich kryminałów.

2015-01-13

Knick

Na serial Knick, którego akcja rozgrywa się na początku XX wieku w szpitalu Knickerbocker, w USA, patrzę z zazdrością. Bo Amerykanie mogą! A my nie. Nie mówię już o tym, że bardzo chciałbym zobaczyć serial na podstawie moich łódzkich kryminałów. Plenery są, wystarczy zakryć reklamy i postawić kamerę, ubrać statystów w stroje z epoki. Wiele razy o tym mówiłem. Równie mocno chciałbym zobaczyć serial na podstawie wrocławskich książek Marka Krajewskiego. Miał być, ale się nie udało, niestety. Bo u nas wciąż będą pieniądze na gówna w rodzaju Barw szczęścia, a na wartościowe rzeczy nie. Póki co oglądam więc sobie Clive’a Owena, jak operuje ludzi, ratuje ich, ale równie często traci.

2015-01-12

Najważniejsza

Temat zmarłego w ubiegłym tygodniu pisarza, jednego z moich ulubionych, którego w dodatku mogłem spotkać na ulicy (ostatnio jesienią, gdy szedł Nowogrodzką w stronę Marszałkowskiej), będzie pewnie powracać wiele razy. W newsach mówiących o śmierci Tadeusza Konwickiego najczęściej powtarzała się Mała Apokalipsa (pewnie jedni spisywali z innych, typowe). Ja przeczytałem prawie wszystko i moją ulubioną powieścią jest Wniebowstąpienie. Mam pierwsze wydanie, z okładką Młodożeńca. Wydanie, które rozwścieczyło ówczesne władze z towarzyszem Wiesławem na czele. Książkę czytałem po raz pierwszy ponad 10 lat temu, spędzając samotne wieczory w wynajmowanej, zapuszczonej kawalerce na Dolnym Mokotowie. Potem była sztuka w Teatrze Współczesnym z Piotrem Adamczykiem w głównej roli i Andrzejem Zielińskim w roli Lilka. Przez długi czas pozostawałem pod ogromnym wrażeniem tekstu. Bo Warszawa, bo gość, który niczego nie pamięta, włóczy się po niej bez celu. Jak wiele razy ja, nie chcąc wracać do pustego mieszkania. Było to jednak o tyle niebezpieczne, że zacząłem sam, dziś to wiem, używać tamtej narracji, podobnych pomysłów. Na szczęście moje teksty nie zostały wydrukowane. Parę dni temu sięgnąłem po Wniebowstąpienie po raz kolejny. I wciąż czyta się świeżo, wciąż z przyjemnością, choć sytuacja się zmieniła i już nie spotkam charakterystycznej, pochylonej sylwetki na Nowym Świecie lub okolicach.

2015-01-09

UWM

Często wchodzę na stronę internetową olsztyńskiej polonistyki. Sprawdzam, kto się habilitował (bo doktoraty to już dawno, to ten wiek), kto został profesorem uczelnianym, a kto belwederskim. I jestem dumny, poważni! Tym bardziej ucieszył mnie list z Olsztyna sprzed paru dni. Pisze zaprzyjaźniona Pani Profesor: „20 lutego obchodzimy na uczelni Dzień Polonisty. Chcielibyśmy, aby stał się on okazją do spotkania nie tylko z naszymi studentami, ale także potencjalnymi kandydatami do studiowania. Nie muszę dodawać, że mamy z nimi kłopot, bo liczba kandydatów maleje w zastraszającym tempie. Wraz z nowym dyrektorem instytutu mamy pomysł, aby zaprosić na spotkanie absolwentów polonistyki. Zależałoby nam na pokazaniu ich drogi zawodowej po polonistyce, która poprowadziła ich do sukcesu czy też  zapewniła egzystencjalną satysfakcję. Planujemy zorganizować taki otwarty panel, polegający na wspólnej rozmowie o zawodowych i życiowych sukcesach.” I mam tam być. Nie ukrywam, że to wielki zaszczyt.

2015-01-07

Akces

Znajomy autor, nieleczony megaloman, zamiast napisać: "chciałbym wystawić jeszcze jakieś słuchowisko, pisał: "namawiają mnie, żebym coś napisał…" A fuj! Ale w przypadku tego, co zrobiłem wczoraj, właśnie o namowę chodzi. Namówiony, ubiegam się o członkostwo w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich (okna nad zieloną markizą). Zmieniło się kierownictwo oddziału warszawskiego SPP, jest więc nadzieja na rozwój. Dołączyłem książki, pisma polecające i teraz czekamy. Piszę o tym, choć nie mam pewności, czy zostanę przyjęty. Jest kilku znanych autorów, których odrzucono. Może więc należałoby o tym wspomnieć, gdy już będzie po werdykcie. Albo sprawę przemilczeć, gdyby okazał się niekorzystny. Ale to kolejny krok w tak zwanej karierze i czuję się w obowiązku go odnotować.

2015-01-06

Trzech Króli

Przyjdą pewnie po Nowym Roku.
Jak zwykle, wcześnie rano.
Kleszczami dzwonka wyciągnięty za głowę z pościeli,
oszołomiony jak noworodek,
otworzysz drzwi. Błyśnie
gwiazda legitymacji.
Trzech (...)

Lubię ten wiersz Barańczaka. Trzej Królowie od początku dobrze sobie radzą w literaturze. Ja też nazwałem tak trzech bezdomnych, zbieraczy złomu, w książce, którą kończę i skończyć nie mogę. Ale już niedługo.

2015-01-05

Tyrmand 61 lat później

Na początku każdego roku zawsze zaglądam do Dziennika 1954 Leopolda Tyrmanda. Kilka lat temu nawet czytałem, po raz kolejny, każdego dnia odpowiedni zapis. Mówiąc o tej książce, mam na myśli oczywiście wersję oryginalną (z Krystyną zamiast Bogny). A tu trzy dni temu czytam w internecie  wywiad w synem Leopolda, Matthew. Amerykanin, który coraz bardziej czuje się Polakiem, nie pozostawia w nim suchej nitki na rządzących. Nadaje na władzę zupełnie tak samo jak tatuś przed 61 laty. Kiedyś dostawało się komunistom, dziś liberałom. Czyżby Matthew Tyrmand szykował swój dziennik? Byłoby to nawet ciekawe.

2015-01-03

Rok 2014 w prozie kryminalnej

Krakowski krytyk literacki, Robert Ostaszewski, podsumował ubiegły rok w prozie kryminalnej. Z tekstu wynika, że gatunek ma się dobrze, a 2015 zapowiada się równie udany. Tym bardziej miło, że Robert wspomniał też o Pozdrowieniach z Londynu jako kolejnej części powieściowego cyklu. całość

2015-01-02

Znów w pracy

Czasami jest tak, że pomysły przychodzą do głowy tuż przed snem. Leżysz już i w tobie też się zaczyna układać coś, nad czym się głowiłeś cały dzień. Najważniejsze: nie zgubić! Tylko że wiele razy już się zdarzyło tak, że rano niczego już nie pamiętałem. No to trzeba zwlec się, poszukać w szufladzie kuchennej szafki kartki i czegoś do pisania. Na gorąco zanotować. Gryzmoląc, jak widać na załączonym obrazku, ale zapisać za wszelką cenę. 

2015-01-01

2015


Stanisław Barańczak

1.1.80: ELEGIA TRZECIA, NOWOROCZNA

Więcej dziś huku petard,
niż co roku; śledzimy,
wychyleni z balkonu,
jak wszystkim i nikomu
w środku nocy i zimy
chce się urządzać przetarg:
kto radośniej i głośniej
skłamie, że z niepokoju
pierwszej w roku godziny
nie nasz codzienny letarg,
lecz nowa jawa rośnie
i narodziny. (…)

2014-12-31

Czytać i być czytanym

Brzmi prawie jak kochać i być kochanym. I jest równie ważne. W tym roku pochłonąłem tylko 15 książek. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że były naprawdę grube, więc nie mogłem ich też zabierać do tramwaju. Zresztą w środkach komunikacji publicznej ciężko czytać, bo wszyscy przed komórki pierdolą. Tak czy inaczej – oto wynik. W przyszłym założyłem, że będzie ich co najmniej 20. Choć są tacy, którzy planują przeczytać książek tyle, ile rok ma tygodni. Powodzenia.

2014-12-30

2014-12-29

Stanisław Barańczak 1946-2014


7.11.79 NIGDY NAPRAWDĘ

Nigdy naprawdę nie marzłem, nigdy
nie żarły mnie wszy, nigdy nie zaznałem
prawdziwego głodu, poniżenia, strachu o własne życie:

czasami zastanawiam się, czy w ogóle mam prawo pisać


Kiedyś ktoś pokazał mi ten wiersz Stanisława Barańczaka. Mnie, studentowi jeszcze, człowiekowi aspirującemu dopiero do miana poety. Wiele w tym prawdy, po latach mogę to stwierdzić. Barańczaka ceniłem przede wszystkim jako poetę, w latach studiów zaczytywałem się jego wierszami. Książka 159 wierszy często mi towarzyszyła, czego dobrym dowodem są znalezione w niej po latach karteczki z godzinami odjazdów i przyjazdów pociągów. Włóczyłem się, podróżowałem i czytałem. Właśnie Barańczaka, który jak nikt potrafił pisać na przykład o zimie. I zimą odszedł (tego samego dnia, ale 22 lata wcześniej, zmarł mój ojciec...) Po latach, przygotowując swój debiut prozą, Wrzawę, cytowałem wiersz Dyletanci. Trochę złośliwie, przyznam, ale wtedy znów był ze mną. I pewnie już zostanie.

2014-12-20

Przed epilogiem

Zakończyłem pracę nad trzecim, ostatnim rozdziałem najnowszej książki. Nasz bohater miał się stać sławny za sprawą pewnego filmu opublikowanego w sieci. Na szczęście nasi wpadli w ostatniej chwili i rzucili wszystkich na ziemię. Przede mną epilog, wszak kłopoty jeszcze się nie skończyły…

2014-12-19

Saga

Przebrnąłem. Żeby zrozumieć tę książkę, trzeba znać choć trochę historię Turcji. Trzeba chcieć ją poznać. Dużo tam jest o życiu, o jedzenie, o ich codzienności, problemach (choć zaprzyjaźniony autor K. kilka dni temu powiedzieć: jakie ci Turcy mogą mieć problemy?). Wszystkiego tego szukałem i to znalazłem. Ale to też powieść na wskroś europejska, rodzinna saga jak Buddenbrookowie Manna. Nie straciłem czasu, a to najważniejsze.

2014-12-17

Witkacy na dziś


Dwa razy. – Znam wartość swojej twórczości, więc nie przejmuję się opinią kilku jednostek, które nie rozumieją, „co autor miał na myśli”. Podzielam tu zdanie Witkiewicza. Ja również „mam wstręt taki do hołoty umysłowej, że rzygam” – powiedziała jedna panna z Białej Podlaskiej, po czym z zimną krwią wraz ze swoim chłopakiem zabiła nożem jego rodziców, bo nie akceptowali tego związku. Nieźle. Drugi Witkacy na dziś? Pisze W., mój wychowawca z Liceum Wojskowego: „Żyjący wspomnieniami z OLW i „kultowym” wykładem dotyczącym higieny zapominają, że wtedy pojawiły się też cytaty z Witkacego „Narkotyki. Niemyte dusze” –na przykład o tym, jak należy się golić i ile czasu namydlać twarz (niektórzy wrócili do tej techniki, może podświadomie, bo Witkac odnosił się w tej książce i do psychoanalizy). Dla przypomnienia, namydlać twarz należy do czasu, aż ręka nie omdleje. Nie dotyczy to oczywiście namydlania innych części tylko męskiego ciała."

2014-12-16

Już wiszę…

…w gmachu Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie. Dobrzy ludzie widzieli i przysłali zdjęcie. Ależ to miłe! Wisieć też.

2014-12-11

Ludzie są głównymi aktorami


Pisze Krzysztof Mroczko: „(…) Muszę w tym miejscu przyznać, że Pozdrowienia z Londynu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Zamiast przydługich opowieści o wyglądzie łódzkiej ulicy AD 1892, jest szybko krocząca do przodu akcja. Opisy są, ale właśnie wynikają w jakiś sposób z akcji, umotywowane fabułą stanowią jej kostium, nie dominując w tak wyraźny sposób. Niezależnie od tego, czy znajdujemy się w fabryce czy szulerni, to ludzie są głównymi aktorami. Dzięki temu mamy powieść, nie przewodnik po dawnej Łodzi. Jednocześnie jest to powieść retro z prawdziwego zdarzenia, posiadająca odpowiedni klimat. Jest po prostu dobrze, proporcje zostały zachowane, czytelnik może po prostu rozkoszować się lekturą. Fabuła powieści też powinna zadowolić nawet najbardziej wybrednych miłośników powieści kryminalnej. Autor po raz kolejny sięgnął po motyw już ograny, ten użyty w Pozdrowieniach z Londynu jest chyba najbardziej znany z możliwych, bo któż nie słyszał o słynnym londyńskim mordercy? Ambitne to zadanie, bardzo łatwo polec w tym boju. Wypada w tym miejscu pogratulować Krzysztofowi Beśce udanego zmierzenia się z legendą. W tym pojedynku polski pisarz okazuje się zwycięzcą. Intryguje na tyle sprawnie, by przykuć uwagę czytelnika jednocześnie wodząc go za nos. Za to przecież kochamy kryminały, prawda? Można znaleźć jakieś słabsze elementy powieści, trzeba jednak czytać uważnie. Największym chyba jest nadto kwiecisty język, jakim posługuje się Beśka (ten grzech wyznaje sam autor na swoim blogu). Do tej pory nie mogę zrozumieć, dlaczego ojciec ukochanej Berga „odbył studia”. Niemniej jednak autor nie męczy nadmiernie swojego czytelnika, tym bardziej że udaje mu się snuć ciekawą intrygę, która skutecznie odciąga uwagę od pisarskich potknięć. Przyznaję też, że czekam z dużą niecierpliwością na zapowiadaną już kolejną część cyklu, Dolinę Popiołów. Jeśli Krzysztof Beśka utrzyma zwyżkujący poziom, możemy spodziewać się czegoś naprawdę godnego uwagi. Pozdrowienia z Londynu udowodniły, że to pisarz o bogatej wyobraźni i dużej sprawności fabularnej. Warto poświęcić chwilę i sprawdzić to na własną rękę. (…)” całość

2014-12-10

Kolejna cegła

Dotarły do mnie wieści z frontu robót nad najnowszą książką. Okładka już jest, ale pochwalę się jedynie niewielkim jej fragmentem. Znaczącym, myślę, wszak tramwaj czternastka jeździł po Warszawie przed wojną, jeździ i dzisiaj, a to ma duże znaczenie. Wiem już także, że Autoportret z samowarem będzie miał 528 stron. I to bez kombinowania z czcionką i marginesami, sztucznego dmuchania i takie tam. Po prostu włożyłem w tę powieść masę wysiłku, serca i nerwów! W skracanie zresztą też, choć pewnie ciężko w to uwierzyć… Będzie więc cegiełka – i dobrze! Uważam, że jak człowiek płaci w księgarni te 39,90,-, to należy mu się co najmniej kilka, a może nawet kilkanaście dni czytania. Wstyd wołać tyle samo za broszurę.

2014-12-08

Wystawa

Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Olsztynie, w związku z 10-leciem literackiej nagrody Warmii i Mazur Wawrzyn, przygotowała specjalną wystawę. 10 dużych tablic, a na nich my, laureaci tej wspaniałej nagrody, zdjęcie i parę słów od  autora. Wystawa będzie krążyć po całym województwie, więc wszędzie obejrzą sobie nasze twarze. Myślę, że to świetna promocja czytelnictwa w regionie, a towarzystwo doborowe.

2014-12-05

Nagrodzony?

Zauważyłem to, bo trudno tego nie zauważyć. I napisałem o tym w Trzecim brzegu Styksu, na samym początku. Że bywa, że w mieście Łodzi dzieje się źle. Ale zrobiłem to na tyle delikatnie, że nikt z mieszkańców miasta nigdy się do mnie o to nie przyczepił.  Miastu przypięto łatkę, wystarczyło kilka zdarzeń. Co z tego, że codziennie w Warszawie dzieje się coś strasznego. Ważne, że znów się coś stało w Łodzi. Tymczasem niejaki Michał Matys właśnie dostał nagrodę imienia Kapuścińskiego za tekst Łódź, miasto przeklęte. Za rzetelność i obiektywizm. Tylko że to jest rzetelność i obiektywizm na miarę "Gazety Wyborczej". Nic więc dziwnego, że wielu ludzi w Łodzi trochę się zdenerowowało. Ja też. 

2014-12-03

Centrum weterana

Centrum weterana w Warszawie, przy Puławskiej, przyjmie pierwszych rekonwalescentów już za parę dni. A w książce, którą właśnie mam na warsztacie, już działa! I jest chyba mniej przyjemnym miejscem.

– Może i dobrze – westchnął podoficer. – Takie miejsca jak to, stworzyli nie po to, bo ich gryzło sumienie, że ten czy ów ranny w misji musi czekać pół roku w kolejce do specjalisty. Chuj ich obchodzą nasze połamane gnaty, nie ma się co łudzić. Chodzi przede wszystkim o to, żeby pozbawić nas pamięci. Temu ma służyć faszerowanie ludzi co dzień prochami. Tak naprawdę przecież nie wiesz, co łykasz. Siostra przyniosłaby ci w kieliszeczku truciznę i kazała połknąć, zrobiłbyś to. Bo jesteś nauczony posłuszeństwa, wykonywania poleceń. A jedzenie?
Nowy i Mirski jak na komendę przestali poruszać szczękami.
– Co masz na myśli? – zapytał Nowy, przełknąwszy szybko to, co miał w ustach.
– Nie urodziłem się wczoraj, więc wiem doskonale, że dosypują nam do żarcia drugie tyle tego syfu, który łykamy pod postacią tabletek i kapsułek. Nie, nie poczujesz ani zmiany w smaku, ani w zapachu. Już ktoś nad tym popracował, ktoś wziął za to działkę od rządu…

2014-12-01

Na Brukselskiej

Okazałem się jedynym autorem powieści kryminalnych i chyba też jedynym prozaikiem w tym towarzystwie. W niedzielny wieczór, w rozmowie z Rafałem Czachorowskim, promowałem Pozdrowienia z Londynu, a także już Autoportret z samowarem, którego jedna z kluczowych scen rozgrywa się niedaleko, bo w Parku Skaryszewskim. Wczorajsze spotkanie na Brukselskiej w ramach Festiwalu Dużego Formatu uważam za miłe i bardzo wartościowe.

2014-11-29

Festiwal Dużego Formatu


Jutro o 16.30 będę promował Pozdrowienia z Londynu. Zapraszam.

2014-11-27

Stanisław Mikulski

Gdy w lutym tego roku, podczas spotkania organizowanego przez wydawnictwo Melanż, wylosowałem tę książkę, cieszyłem się jak dziecko. Radość była jeszcze większa, gdy okazało się, że Stanisław Mikulski jest obecny na sali, choć promowano zupełnie inną pozycję. Ale w Melanżu jest tak, że na promocje książek przychodzą też inni autorzy. Przychodzą, bo chcą. Bo się lubią. Dziś, gdy pan Stanisław odszedł, wspominam tamten wieczór. I następny też, wiosną w Fabryce Trzciny, gdy rozmawialiśmy o Łodzi. Mam dedykację, zdążyłem. Pozostaną role, przede wszystkim Klossa i Pana Samochodzika.

2014-11-26

Moja armia

Zainspirowałem się tym, co napisał w swoim Domu Piotr Ibrahim Kalwas. I podczas ostatniego pobytu w rodzinnym domu wyjąłem z pawlacza torbę z zabawkami. Wiedziałem, że w środku znajdują się moje żołnierzyki. Zacząłem wyciągać po kolei. Wierzcie albo nie, ale z każdym wydostanym żołnierzykiem powracały wspomnienia, jasne obrazy z przeszłości. I o ile Piotrowi został tylko jeden, na mnie czekała cała armia. Najwięcej żołnierzy w zielonych mundurach, pięciu marynarzy, kilku Indian, rycerzy i żołnierzy wojen napoleońskich. (niestety, gdzieś zniknęły wszystkie konie…). Jaką frajdą było ustawianie ich wszystkich na wersalce! Ale jeszcze większą okazała się bitwa, którą stoczyliśmy ze Stasiem. Nie wiedziałem, jak 7-latek wychowany na grach komputerowych zareaguje na plastikowe wojsko. A zareagował wspaniale. W jednej chwili stało się jasne, że cała armia, po ćwierć wieku pobytu w pawlaczu, pojedzie do Warszawy. Dziś toczą bitwy w pokoju syna.