2009-04-25

POPLIT

Miara popularności albo przynajmniej uznania to, prócz ilość sprzedanych książek, także uczestnictwo w tego typu imprezach. 
Była to w pewnym sensie podróż sentymentalna. Samochód zostawiłem na byłym placu apelowym Fabryki frajerów. Nasze szkolne budynki są remontowane; jeden jest już gotowy do zamieszkania. 5500,- za metr kwadratowy. Nic, znak czasu. Nikt tu nie umierał wcześniej, więc mieszkać można. A co my, absolwenci OLW, odczuwamy, patrząc na to, to już nasza sprawa. Spacerkiem udałem się do miasta, starym szlakiem, przez dziurę w płocie przy Dworcu Zachodnim. Przede mną dwie godziny, jak kiedyś, gdy ogłaszano Czas wolny. Olsztyn zmienił się przez te 20 lat. Najbardziej chyba Starówka. Na zamku tylko ślad po ściętej lipie (jak się potem dowiedziałem, to sprawka pioruna), coctail mleczny nieczynny, w ulubionych spożywczakach banki... Tylko fosa pięknie wyremontowana, choć zamknięta, więc piwka nie ma gdzie spokoju spożyć.
Czas jechać do Świątek. Spotkanie w bibliotece, sala pełna, rozmowę prowadzi Bernadetta Darska z Uniwersytetu, szefowa "Portretu". Obok mnie dwaj starsi panowie, pisarze, o których, niestety, wcześniej nie słyszałem. Poruszane problemy to obecność w internecie, obecność na półkach księgarskich, obecność w ogóle.