2010-05-31

Fragment nowej powieści

Był już następny dzień, wtorek, gdy chłopaków śpiących pokotem między grobami (chyba nikt nawet nie pomyślał o duchach, ważne było, żeby przyłożyć głowę gdziekolwiek; zazdroszczono tym, którzy byli w tej chwili w niedalekiej fabryce Pfeifera, gdzie mieli przynajmniej jakiś dach nad głową...), obudził jeden z oficerów. Jego mundur jakimś cudem był świeżo wyprasowany lub tylko sprawiał takie wrażenie, czysty, a srebrne elementy lśniły w nikłym świetle, przez co Staszkowi Kazimierskiemu przez chwilę wydawało się, że to sam podporucznik Burza ich znalazł i za chwilę rozliczy z zadania. Zadania, którego nie wykonali i nic nie wskazywało na to, że je wykonają.

– Co się dzieje, do cholery? – zapytał niezbyt przyjaźnie i niezbyt regulaminowo Korab, mrugąjąc powiekami; przyświecił sobie małą latarką: stary zegarek chłopaka, wciąż jakimś cudem nawet nie draśnięty, wskazywał parę minut po północy.

– Oddział kapitana Jana z "Brody" szykuje wypad na kolejową linię obwodową, wiecie, tę z Woli do mostu przy Cytadeli – odpowiedział szeptem oficer, również trąc oczy. – Musimy zniszczyć pociąg pancerny, który ostrzeliwuje z ciężkiej artylerii nasze pozycje tutaj, na Woli, a także na Starówce i Żoliborzu. Chcemy wspomóc "Brodę". Potrzebni są ochotnicy...

Reszta chłopaków właśnie w tym momencie zaczęła się budzić. Bronek Konopczyński stękał, wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu sprawy. Wzrok Staszka powoli przyzwyczajał się do ciemności.

– Wymarsz za pół godziny z Okopowej w rejonie cmentarza żydowskiego – nadawał dalej przybysz, zupełnie jakby już ich zgodził. – Droga jest czysta, przynajmniej przez jakiś czas. Czy ktoś się zgłasza? – zapytał w końcu.

Odpowiedział mu jakiś ptak. Jaki? Cholera jedna wie! I o tej porze? Słowik to, a nie skowronek... Zresztą czy to ważne? Choć dziwne trochę, bo wszystkie się wyniosły, przepłoszone na początku walk niekończącą się kanonadą. Czemu ten człowiek przyszedł akurat do nich? Czy wcześniej pytał już kogo? – myśli przelatywały jedna za drugą, właśnie jak te ptaki, przez głowę Staszka Kazimierskiego.

Nie, nie spojrzy teraz w stronę chłopaków, mimo że niewiele widać, prawie nic. Nie weźmie tego na siebie! Przecież nawet nikt nie mianował go dowódcą...

Zatrząsł się cały. Pomyślą, że z zimna. Z pewnością tak właśnie pomyślą...

– Tak jest, panie poruczniku! – huknęło naraz spod tablicy o trudnym do odczytania, nie tylko ze względu na panujący półmrok, napisie.

To Anatol. Stał wyprężony na baczność. Liter AL nie było w tej chwili widać, zresztą opaska na rękawie chyba przekręciła się. Usta, przez które chłopak wyrzucił z siebie gniew, wciąż pozostawały otwarte jak u osoby bezrozumnej. Były takie, gdy oficer potrząsał energicznie ręką Anatola.

– Dziękuję wam, chłopcy – rzekł z zadowoleniem. – Wierzę, że się sprawicie. Będę wnioskował do dowództwa o "kawu". Dla wszystkich.

– A dacie broń? – zapytał Bromski, ale oficer go nie dosłyszał.

2010-05-28

W Radiu Dla Ciebie

Powawrzynowe refleksje, plany na przyszłość, tę dalszą i tę bliższą – o wszystkim dziś będzie gadane w Radiu Dla Ciebie, u redaktor Małgorzaty Kron. Początek o 20.30. Zapraszam!

2010-05-24

Laudacja

„Fabryka frajerów” Krzysztofa Beśki to powieść, można by rzec, typowa w swoim nostalgicznym zapatrzeniu w czas młodości i dorastania. „Fabryka frajerów” Krzysztofa Beśki to powieść szczególna, należałoby dodać, bowiem łatwo dostrzegalny rys inicjacyjny, nie pozbawia książki świeżości przekazu przy jednoczesnej uniwersalności przesłania. Lektura „Fabryki frajerów” rodzi śmiech, melancholijne zadumanie nad przemijaniem, a także podsyca ironię, która może budzić się w każdym, gdy sięgniemy kilka lat wstecz i zobaczymy siebie – naiwnego, zbuntowanego, głodnego walki i przekonanego, że niewiele trzeba, by podbić świat. Na frajerów wychowywano pewnie wielu z nas. Na frajerów w pozytywnym tego słowa znaczeniu – chętnych, by wprowadzać w życie ideały i wierzących, że jest to w ogóle możliwe. Dorosłość jednak – jak sugeruje autor – często zmienia priorytety: łatwiej wtedy nie pamiętać o ideałach oraz wszem i wobec cynicznie głosić pochwałę konsumpcjonizmu. Beśka przyjmuje perspektywę trudnego rozdwojenia – pamięta przeszłość, ale i już ją zapomniał, widzi to, co przed laty, i to, co z tamtych mrzonek i deklaracji zostało. Pisarz opowiada więc o świecie, którego już nie ma, a kiedy był, także sprawiał wrażenie nieprawdziwego, bo od tzw. zwykłych ludzi oddzielały go mury i dyscyplina wojskowa. Odizolowanie bohaterów ma swoje konsekwencje. Mała grupa ma tutaj cechy szczególne, ale i reprezentatywne dla całego społeczeństwa. Tym mocniej zapewne widoczne, że pokazane w sposób wyostrzony – ich narracja nadaje bowiem ton opowieści. Ów ton ma jednak specyficzny charakter – zanim jeszcze wybrzmi, wiemy już, że należy do świata, który przemija. Beśce udaje się więc pokazać człowieka dojrzewającego – nie tylko do dorosłości, ale i do obojętności, koniunkturalizmu, kompromisów. Główny bohater decyduje się wrócić do miejsca swojej młodości. Tam spotyka szkolnych kolegów – mężczyzn niepodobnych do chłopców sprzed lat, trochę obcych. Zaczynają się wspomnienia, chętnie przywoływane, zwłaszcza że czasy licealne w ich przypadku były dość nietypowe. Uczyli się bowiem nie w tradycyjnym liceum ogólnokształcącym, ale w liceum wojskowym. Nauka w tej instytucji nie tylko wiązała się z przyjęciem jako własnych wojskowych obyczajów, ale też z koniecznością przestrzegania wojskowej dyscypliny. Uczniowie podpisywali też cyrograf – ich losy po skończeniu szkoły miały być na zawsze związane z wojskiem jako miejscem pracy. Zobowiązanie powyższe zmuszało więc dużo wcześniej niż w dniu ukończenia osiemnastu lat do zastanowienia się nad tym, co będzie, i do podjęcia – dość beztrosko i niefrasobliwie – takich decyzji, które pozornie gwarantując wolność i wybór, faktycznie ograniczały.Beśka nie tylko cofa się do przeszłości, choć ta jest kluczową częścią opowieści – stanowi bowiem początek końca. To, czym stali się bohaterowie, jest konsekwencją tego, czego doświadczyli w liceum wojskowym. Fragmenty opisujące współczesność zajmują o wiele mniej miejsca niż rozbudowane części retrospektywne, podzielone na licealne lata: „rok pierwszy”, „rok drugi”, „rok trzeci” i „rok czwarty”. Zbliżająca się matura, to nie tylko myślenie o usankcjonowanej formalnie dorosłości, ale i coraz częstszy lęk przed tą rzeczywistością, od której oddzielają reguły funkcjonowania w szkole wojskowej. Bohaterowie okazują się więc nieprzystosowani. Przyszli strażnicy systemu doskonale umieją wypełniać rozkazy i znają mnóstwo propagandowych haseł. Problem w tym, że system zaczyna upadać. Powoli znika rzeczywistość, nad którą mieli sprawować pieczę. A skoro jej nie ma, to trochę tak jak gdyby i ich nie było. Alternatywą jest prywatność – tu tradycyjnie mało jest polityki, dużo zabawy, alkoholu, podrywania dziewczyn i kombinowania. Liceum wojskowe ogarnia chaos. Bałagan pojmowany dosłownie, ale i bałagan mentalny jest tak duży, że uczniowie coraz mniej podlegają kontroli swoich przełożonych. Konsekwencją tego jest budowanie własnych hierarchii. Schyłkowy okres PRL-u to u Beśki problem radzenia sobie i z dorosłością, i z nadchodzącą demokracją. W powieści do głosu dochodzi grupa. Jej przedstawiciele reprezentują jedno pokolenie. Pokolenie frajerów. Z miejsca, które opisuje Beśka, nikt nie wychodzi wygrany. Frajerami są wszyscy – i ci, którzy uwierzyli w to, czego uczono w liceum wojskowym, i ci, którzy z dystansem podchodzili do nauk. Dzieci przełomu mają więc tutaj swój biograficzny stygmat. Większość z nich, symbolicznie rzecz ujmując, ma wypisane na czole słowo: frajer. Problem w tym, że z bycia frajerem trudno wyrosnąć, trudno też pojąć, dlaczego nim się jest. Dorosłość oddaje się bohaterom bez instrukcji obsługi. I właśnie w tym tkwi największy ich problem. Czy taka instrukcja obsługi jest w ogóle możliwa, pozostaje nam przedyskutować tę kwestię z autorem. Gratulując mu więc zdobycia obu Wawrzynów – i Czytelników, i przyznawanego przez Kapitułę – dodam tylko, że warto o to pytać. Bernadetta Darska

2010-05-21

Wycieczka po OLW

Zapraszam dziś o 18.10 do TVP Olsztyn. W "Windzie regionu" zostanie wyemitowany reportaż o miejscu, gdzie rozgrywa się Fabryka frajerów, a raczej po tym, co z tego miejsca zostało. Oprowadzam i opowiadam osobiście.

2010-05-20

"Gazeta Olsztyńska" nr 116/2010, s. 5


Fot. Paweł Berkolec
Jestem szczęśliwy i dumny — powiedział Krzysztof Beśka, autor nagrodzonej Wawrzynem — Literacką Nagrodą Warmii i Mazur za 2009 rok — książki "Fabryka frajerów". — Nigdy nie porzuciłem Warmii i Mazur, choć od 10 lat mieszkam w Warszawie. Wracam tu moimi książkami, w tym napisanymi w konwencji dreszczowca książkami o świętym Wojciechu i Koperniku. Właśnie je ukończyłem — powiedział Krzysztof Beśka. Autor odebrał statuetkę Wawrzynu i 5 tys. złotych ufundowane przez Zakład Elektronicznej Techniki Obliczeniowej w Olsztynie. Nagrodzona powieść Beśki "Fabryka frajerów" (wydawnictwo "Nowy Świat" z Warszawy) opowiada o zapomnianym przez olsztyniaków Liceum Wojskowym na ul. Leśnej, w którym autor pobierał naukę w latach 1987-91. Jego książka zyskała również sympatię Czytelników, którzy głosując w internecie przyznali mu swój laur honorowy.

Wawrzyn dla Fabryki...

Stało się wczoraj, w Olsztynie. Fabryka frajerów została uhonorowana Wawrzynem 2009 – Nagrodą Literacką Warmii i Mazur, a także Nagrodą Czytelników. Tym samym zasiadłem obok dotychczasowych laureatów tej najważniejszej nagrody regionu: Kazimierza Brakonieckiego, Erwina Kruka, Włodzimierza Kowalewskiego i Kazimierza Orłosia.

2010-05-12

Targi Książki

Zapraszam wszystkich na Warszawskie Targi Książki, które odbędą się w Pałacu Kultury i Nauki. Będę podpisywał Fabrykę frajerów (i nie tylko) w piątek od 13.00 do 14.00, na stoisku Wydawnictwa Nowy Świat – A 47.