2012-10-31

Jeziorak

Tydzień już minął od chwili, gdy jezioro Jeziorak, moje jezioro, zostało uznane za jeden z nowych siedmiu cudów Polski,  pokonując między innymi krakowskie Sukiennice (szczególne brawa!). Burmistrz Iławy odebrał trofeum, trochę było głośno. Tylko czy to coś zmieni? Moim zdaniem niewiele. Z roku na rok jest gorzej: ruch na Jezioraku w porównaniu z Wielkimi Jeziorami Mazurskimi to wciąż uliczka w Kozborowie Górnym i Marszałkowska w Warszawie. Ale może i dobrze, czyściej będzie i spokojniej. Kiedyś ruch był, owszem, w czasach, gdy po jeziorze pływały jachty z drewna i gdy napisano książkę, której pierwszą stroną postanowiłem uczcić to wydarzenie. Zamiast zdjęcia czy filmiku, prowokacyjnie w czasach postępującego zdurnienia.

2012-10-29

Bookriders

Bookriders w TVP Olsztyn to jeden z nielicznych programów w telewizji, w którym mówi się przede wszystkim o książkach, ale też o kulturze na Warmii i Mazurach w ogóle. Tym większy to dla mnie zaszczyt, że mogłem w nim wystąpić. Rozmowę, którą przeprowadziła Joanna Wilengowska, będzie można zobaczyć dzisiaj o godzinie 17.45 na antenie TVP Olsztyn. Opowiadał będę o Trzecim brzegu Styksu i innych książkach, także tych jeszcze nie wydanych, no i o  nagrodzonej w 2010 roku Wawrzynem Fabryce frajerów, wszak to Olsztyn. Zapraszam, kto odbiera.

2012-10-25

Konkurs przedłużony

Konkurs na fotografię inspirowaną Trzecim brzegiem Styksu został przedłużony do 15 listopada. Czekamy na jeszcze więcej zgłoszeń, naprawdę warto spróbować swych sił. Ja, prawdę mówiąc, mam już swego faworyta, ale wierzę, że jeszcze ktoś zdoła mnie przestraszyć. Prace, które zostały przysłane, może obejrzeć tutaj

2012-10-22

Stadion Narodowy. Trzy spojrzenia przed siebie

W ubiegłą środę byłem na meczu Polska-Anglia na Stadionie Narodowym, który dzień wcześniej zyskał przydomek basenu narodowego. Nie mam tu jednak zamiaru wdawać się w ogólnonarodową dyskusję, która przetoczyła się przez media, z fejsem na czele, gdzie ciężko było znaleźć post, który o tym by nie mówił. Wystarczy. Mecz był piękny, wspaniały, gardło zdarłem. A zatem:
1. Mam zamiar chadzać tam częściej. Zadziwił i zachwycił mnie ogrom konstrukcji, jakość odbioru meczu, a także bezpieczeństwo. Można tam spokojnie iść na imprezę sportową nawet z małym dzieckiem. Obiekt ten rósł właściwie na moich oczach, bo przejeżdżam obok w drodze z pracy. I możemy być z niego dumni. Trzeba tylko znaleźć sposób na to, by nie stał i nie niszczał. Takim sposobem mogą być:
2. Warszawskie Targi Książki, które, jak wieść niesie, mają odbyć właśnie tam. Pytanie: na płycie stadionu czy na galeriach? Tak czy siak miejsca jest sporo i uważam to za dobry pomysł. PKiN za każdym razem funduje uczestnikom targów darmową saunę. Pytanie drugie, czy i ja tam będę. Wierzę, że tak, choć nie wiem, na którego wydawnictwa stoisku. Pożyjemy, zobaczymy.
3. Stadion Narodowy pojawił się we fragmencie nowej prozy zaprzyjaźnionego autora, Dawida Kornagi. Jak już wspominałem jakiś czas temu, wspieramy się i kibicujemy sobie. Czekam na każdą nową powieść Dawida i wierzę, że i tym razem się nie zawiodę. Posmakować można tutaj

2012-10-16

Günter Grass – 85 lat!

Dziś przypadają osiemdziesiąte piąte urodziny mojego ulubionego pisarza. Zapytany na niedawnym łódzkim spotkaniu o ulubionych, żyjących autorów, jak zawsze powiedziałem, że są to twórcy z Gdańska: Grass, Chwin i Huelle. Güntera Grassa szanuję nie tylko za to, jak pisze, ale za wiele innych rzeczy. To człowiek renesansu, nie tylko pisarz, ale i świetny plastyk. Do tego świetny kucharz, miłujący, jak ja, soczewicę. Nie rozstający się z fajką, która jest i moją słabością. Obaj głosujemy na lewicę. No i najważniejsze: to człowiek odważny. Nie bał się powiedzieć o swojej przeszłości, nie boi się wyrazić sądu na temat przyszłości, choćby w sprawie Izraela i Iranu, za co został zaatakowany. Niedawno znalazłem w sieci ten tekst, pozwolę sobie na fragment: 
(...)

Chodzi o rzekome prawo do uprzedzającego uderzenia,
które mogłoby unicestwić ujarzmiony przez zarozumialca i regularnie zmuszany do owacji naród irański, dlatego że na jego terenie prawdopodobnie powstaje bomba atomowa.
Ale dlaczego zabraniam sobie
wypowiedzieć nazwę innego kraju, w którym od lat – choć w tajemnicy – powiększa się arsenał nuklearny, lecz poza wszelką kontrolą, bo nikt nie jest do niego dopuszczany?
Powszechne przemilczanie tego faktu,
które sprowokowało również moje milczenie, odczuwam jako ciążące kłamstwo i przymus, którego nie można zlekceważyć pod groźbą kary; oskarżenie o "antysemityzm" słyszy się często.(...)

2012-10-08

Nowy tekst

Tydzień temu wróciłem do pisania powieści, którą zacząłem w swoje czterdzieste urodziny. Nie, to nie autobiografia. Aż tak źle nie jest, data to przypadek. Napisawszy pierwszą część (z planowanych czterech), musiałem zająć się innymi pracami. Głównie to były autokorekty. Teraz stukam dalej. Jest rok 1938, Warszawa. Pewien maturzysta wpada w kłopoty. Właśnie na swojej drodze spotkał pewnego człowieka, artystę, skandalistę. Artysta, choć imię jego powstało w mojej wyobraźni, ma swój pierwowzór. I mieszka tam, gdzie ów pierwowzór mieszkał – tego zmieniać nie zamierzam. W ramach przygotowań do pisania, jeszcze zimą, zrobiłem nawet zdjęcie tej kamienicy, a właściwie oficyny. Jak się okazało, zdjęcie wyjątkowe, bo już niewykonalne. Po prostu zaczęła się budowa nowego domu i widok został zasłonięty. A zatem – gdzieś tam, na piątym piętrze, pomieszkiwał bohater. Przy innej okazji przyjrzę się wszystkim nieporozumieniom, które wokół miejsca tego narosły, oczywistym bzdurom, które wciąż można znaleźć w sieci.

2012-10-05

Ostatni kurs. Do piekła


Po szkołach, sądach i posterunkach policji przyszedł czas na infrastrukturę kolejową. Mimo że na niektórych trasach ruch pasażerski był zawieszony (Olsztyn-Mikołajki), w każdej chwili można było go przywrócić, puścić szynobus, choćby w sezonie wakacyjnym. Ale teraz pozbawi się małe miejscowości, a mam tu na myśli moje tereny, czyli Warmię i Mazury, także i tej nadziei. Kilka dni temu gruchnęła wieść, że jeśli samorządy nie przejmą szlaków kolejowych, Polskie Linie Kolejowe… rozbiorą tory! 
Tego to jeszcze nie było. Wkurwia mnie, że nasze państwo staje się państwem tylko dla bogatych. Rządzący wychodzą z założenia, że jeździć pociągiem IC będziemy tylko nad morze i do Krakowa, a i tak częściej wybierzemy własny samochód! Kto? Co? Kurwa, gdzie wy żyjecie, zasrańcy?!!! Jeśli do tego dojdzie, jeśli znikną tory, tak jak zniknęły już z trasy Iława-Brodnica, zostanie dokończone dzieło zniszczenia, zapoczątkowane przez Armię Czerwoną zimą 1945 roku, kiedy to rozebrano dziesiątki kilometrów torów i wywieziono na wschód. Coraz mniej ludzi wie, że jedno z drugim miasto łączyła kiedyś linia kolejowa. I łączy nadal, choć już tylko na kartach powieści, której fragment pozwolę sobie przytoczyć. 
Na maleńką stację kolejową w Kraplau wjeżdżał właśnie pociąg. Białe litery DB na burtach brudnozielonych pullmanów spowodowały, że mężczyzna poczuł nagłą rzewność. Dopiero po dłuższej obserwacji zatrzymujących się na stacyjce wagonów spostrzegł, że coś dziwnego jest w tym składzie. Ani jedno okno nie było otwarte, w ani jednym nie było widać twarzy człowieka. 
Ten pociąg był pusty! Prawie pusty...
– Wsiadasz pan?! – Georg usłyszał tubalny, mocny głos.
Spojrzał w kierunku, skąd pytanie padło, i ujrzał wąsatego konduktora stojącego na najniższym schodku u wejścia do wagonu. Przez sekundę nawet myślał, że to mechanik samochodowy z Danzig albo przynajmniej jakiś jego brat. Nie było jednak czasy na podobne rozważania, kolejarz bowiem, nie czekając odpowiedzi, gwizdnął przeciągle i pociąg ruszył z miejsca, tak że Henschell musiał wskakiwać do wagonu w biegu.
– Dokąd ten pociąg jedzie? – zapytał konduktora chwilę po tym, jak udało mu się zatrzasnąć za sobą drzwi i otrzepać się ze śniegu, który oblepił spodnie i dolną część kurtki.
– Do piekła, miły panie, nie gdzie indziej! – odpowiedział na pytanie kolejarz i choć pasażer czekał, aż ten skwituje słowa swoje śmiechem, nic takiego nie nastąpiło. – Dokąd pisać bilet? – zapytał konduktor.
– Bilet? – zdziwił się Georg. – Jaki bilet?
– A co? Myślisz pan, że skoro Iwan u bram, nie obowiązują nas już żadne przepisy? – oburzył się wąsaty, marszcząc srogo brwi. – Nawet Żydzi, jak jechali, panie, do Treblinki, musieli płacić kolejom niemieckim za przewóz. Ordnung must sein! To dokąd pan jedziesz?
– Hohenstein – wydobył z siebie złodziej.
– Będą dwie marki, fenigów trzydzieści – odpowiedział tamten, po czym jął szarpać się z zamkiem skórzanej torby celem wydobycia zeń bloczku biletowego. – A na pytanie szanownego pana, czemu nikt tym pociągiem nie jedzie, odpowiadam: bo to pociąg na wschód. Za kilkadziesiąt minut, gwarantuję to panu, nie będzie tu gdzie palca wcisnąć. Wszyscy wyjeżdżają, ot co. Może pan za to usiąść w pierwszej klasie...
Georg z powagą uiścił opłatę za przejazd, odliczając stosowna kwotę w zimnym bilonie, odebrał z rąk konduktora starannie wypisany blankiet biletu, złożywszy go na pół, schował do kieszeni, po czym zajął miejsce w przedziale. Za pokrytą mozaiką mrozu szybą przesuwał się krajobraz zupełnie mu nie znany; nigdy wcześniej Georg Henschell nie był na Mazurach. Pociąg mijał drzewa w białych czapach śniegu, jechał przez głębokie parowy, tu i ówdzie bielały większe płaskie przestrzenie, w których obserwator domyślał się jezior. 
Po kilkunastu minutach skład zaczął ponownie zwalniać, w oknie przedziały przesunęła się biała tablica z czarnym gotyckim napisem: Stefenswalde.
– Szczepankowo! – krzyknął nagle ktoś po polsku, jednak Henschel nie był w stanie określić, czy był to głos konduktora czy kogoś innego, a może jedynie wytwór jego imaginacji.



2012-10-04

Przestraszcie mnie!

Konkurs trwa. Można wygrać weekend w dobrym hotelu w magicznej Łodzi, przejść się z przewodnikiem szlakiem bohaterów mojej książki. Wystarczy zrobić makabryczne zdjęcie i znaleźć odpowiedni cytat w Trzecim brzegu Styksu. Zapraszam osobiście tutaj