2016-03-30

Warstwa muzyczna

W zeszłym roku Robert Bielak i jego zaczarowane skrzypki elektryczne zagrały cały Autoportret z samowarem. Teraz będzie podobnie, ale ja mu pomogę. Czarny Orfeusz, który pojawia się na początku powieści i na końcu, zajmie w tej prezentacji szczególne miejsce. Z góry przepraszam za mój hiszpański!

2016-03-29

W Telewizyjnym Kurierze Warszawskim


Kilka zdań i ładnych obrazów o powieści Rikszą do nieba, a także mnie nieuczesanego można zobaczyć tutaj pod koniec Kuriera.

2016-03-27

2016-03-25

Smoking

Sprawa jest złożona. Dwa tygodnie temu wracałem z Antykwariatu Grochowskiego, patrzę, krawiec. Myślę, wejdę, bo górę od smokingu dopasować trzeba. Pracownia jak z dawnych lat, pan starszy, drugi pan starszy na podorędziu. Pytam, czy zrobi. Zrobi, ale przynieść muszę. Jakiś taki dziwny, fajny nastrój mną zawładnął, kupiłem właśnie Trans Gretkowskiej, zacząłem podczytywać jeszcze w autobusie 102. A 102 zawsze mi się kojarzy z pierwszymi wyprawami do Warszawy, odwiedzinami u Szerszenia, który mieszkał w 1997 roku na Stanisławowskiej. Pracowałem wtedy w wiejskiej szkole i marzyłem, by przenieść się do stolicy. No się udało... Po kilku dniach zaniosłem do krawca górę. Od zawsze była za szeroka, kupiony w starym iławskim Nenufarze smoking Bytomia "bo był tani, a smoking trzeba mieć". Byłem w nim tu i ówdzie, milenijnego sylwestra czciłem. Teraz jednak wszystko się zaczęło zwężać, włącznie z życiem. No to dopasowaliśmy, dziś odebrałem, leży. Na premierze przywdzieję, bo okazji do smokingu przecież tak mało.

2016-03-24

Może się spodobać

Parę słów z recenzji Wasilki: "(…) Krzysztof Beśka napisał ciekawą historię i przy okazji opowiedział coś ważnego o współczesnym świecie. Jak to zrobił? Powołał do życia bohaterów i wplątał ich w historię, która dała mu sposobność wykazać się wiedzą na temat początków polskiego chrześcijaństwa oraz umożliwiła zainteresowanie czytelników ciekawymi miejscami, które znajdują się na północno - wschodnim obszarze naszego kraju. (…) W książce Ornat z krwi dzieje się bardzo dużo. Akcja porusza się do przodu szybko i sprawnie za sprawą krótkich rozdziałów, które najczęściej kończą się jakimś mocnym uderzeniem, co oczywiście tylko podnosi stopień zainteresowania dalszymi losami bohaterów. Ponadto autor zastosował dość ciekawy zabieg i w niektórych tytułach rozdziałów dodał informacje o szerokości i długości geograficznej opisywanego miejsca. Dzięki temu wiemy, gdzie konkretnie znajdujemy się w danym momencie powieści. Szczególnie to istotne, gdy bohaterowie przemieszczają się po wodach Bałtyku. Oczywiście dowiemy się tego, jeśli sprawdzimy to sobie na mapie. Czy znalazłam te reklamowane odniesienia do twórczości Dana Browna? Trochę tak. Chyba najbliżej tej powieści do Kodu Leonarda da Vinci. Tematyka religijna, tajemnica, która miałaby wstrząsnąć chrześcijańską Polską, ukryte stowarzyszenie z charyzmatycznym Pasterzem mogą wywoływać podobne skojarzenia. Akcja prowadzona w filmowym stylu i bohater, któremu towarzyszy piękna kobieta to kolejne podobieństwa. W Ornacie z krwi zabrakło mi emocjonujących zagadek do rozwiązania, było ich za mało. A zapowiadana od początku wielka tajemnica okazała się całkiem prozaicznym, choć z pewnością mocno wybuchowym zakończeniem. Mimo wszystko powieść Krzysztofa Beśki czyta się dobrze, jej język nie jest skomplikowany, fabuła zaciekawia i może się spodobać. Mnie jednak najbardziej urzekła część powieści, w której autor przedstawił swoją wizję wydarzeń historycznych owianych legendą, niewyjaśnionych do końca. Uczynił to w sposób szczegółowy i doceniam jego przygotowanie do napisania tych historii. Jeśli dzięki temu zachęci czytelników do samodzielnych i pogłębionych poszukiwań informacji na poruszone w powieści tematy, na pewno będzie to jego sukcesem (…)" całość tutaj

2016-03-23

Effi Briest

Po książkę sięgnąłem z dwóch powodów: bo czytał ją Hans Castorp w powieści Castorp, a także dlatego, że akcja osadzona jest w czasach, w których żyją też moi bohaterowie, w Niemczech. Swoją drogą straszne to były czasy, gdy kojarzyło się małżeństwa, kiedy nastolatkę oddawało się za żonę dwa czy nawet trzy razy starszemu mężczyźnie, w dodatku od razu rodziła ona dzieci! Jak dobrze, że Niemcy z tego wyszli, bo inne narody już niekoniecznie. Przez większość powieści właściwie nie dzieje się nic, ot, zwyczajne życie na prowincji, w pomorskim miasteczku. Aż prawie pod koniec – zdrada czy tylko jej podejrzenie. I wszystko, co z niej wynika, czyli odstrzelenie kochanka, wypędzenie żony, rozwód, zabranie dziecka. Język tej powieści, a szczególnie dialogi, co mnie mile zaskoczyło, są bardzo współczesne, więc czytało się to w miarę dobrze. Do tego ciekawe opisy obyczajów i zajęć ówczesnych ludzi, o czym dziś przestajemy mieć pojęcie. No bo jak żyć bez telewizji, internetu itd. A no jakoś się żyło.

2016-03-22

Stypendium


No i stało się. Jako jeden z czternaściorga szczęśliwców, w tym dwojga w dziedzinie literatura otrzymałem stypendium twórcze Marszałka Województwa Warmińsko-Mazurskiego. A to oznacza, że żarty się skończyły. I trzeba będzie, jak Stanisław Berg, jechać do Królewca! szczegóły

2016-03-21

Gruba i pachnie!

Jest. Fizycznie. Trzymam ją w rękach. Podobno Leszek Bugajski, który ma prowadzić spotkanie, złapał się za głowę. Że taka gruba. Śmieję się, że tą książką otwieram kolejną dziesiątkę. Nieco poważniej myślę, że wielu pisarzy, choć dorobek mają spory, to tak naprawdę przez całe życie piszą jedną książkę. Ale jeszcze gorsze to być autorem jednej wydanej książki. Kilku takich znam. Dlatego dla spokoju dorzuciłem do tego dziesięć. Czy to megalomańskie? Nie. No, może trochę.

2016-03-18

Wywiad dla Olsztyn 2.0

Co urzekło Pana w historii Mauzoleum Hindenburga, iż postanowił Pan napisać o niej książkę?

To nie tylko książka o Mauzoleum, ale o całej krainie i kilku ważnych momentach w jej historii. Tak się złożyło, że w jednej okolicy doszło do kilku bitew, które prawdopodobnie zmieniły historię. Z jednej strony chwała Grunwaldu, z drugiej – Tannenberga. Szkoda trochę budowli, że nie dotrwała do naszych czasów. Mimo że zbudowano ją na chwałę Niemców. Zostały nam zamki, pałace, więc czemu nie miałoby zostać Mauzoleum Hindenburga?

całość tutaj

2016-03-17

Gorzkie żale

Chodzi to za mną od dłuższego czasu. Wylać z siebie żale, bo gdzie jak nie tutaj?! Przecież nie w kolejnej książce. Baby sobie mogą wylewać w swoich Cukierniach, Dworkach i takich tam. Ja mam do wykonania robotę i ją wykonuję, choć nikt z batem nade mną nie stoi. Od paru dni po mediach przewala się temat czytelnictwa. Że znów nie czytamy, że nigdy nie było tak źle jak teraz. Pewnie nie było. A ja egoistycznie chcę, by czytano. Mnie. Więcej, częściej, mocniej! Wciąż brzmią mi w uszach słowa Joanny z bloga Retrobiblioteka: "Przecież nie po to piszesz dobry kryminał, by za pięćdziesiąt lat poświęcił ci uwagę chudy doktorant szukający tematu na monografię. Docenić i polubić powinni cię czytelnicy. Teraz. Już! (...) Takim za mało znanym i za mało docenianym pisarzem jest moim zdaniem Krzysztof Beśka. Pochłonęłam trzecią jego powieść (po dwóch „łódzkich” kryminałach) i uważam, że jest to bardzo sprawny rzemieślnik, znacznie lepszy od przynajmniej kilku „kryminalistów”, których ostatnio czytałam. (...) W Polsce rynek książki jest na tyle płytki, że ambitniejsza literatura popularna ma małe szanse przebicia. Z jednej strony różne Katarzyny Michalak, z drugiej literatura grantowa. W środku jest bardzo mało miejsca. A proza Beśki jest lepsza literacko niż wiele książek wydawanych pod hasłem „ambitny autor diagnozuje polską rzeczywistość”, jak choćby ostatni Twardoch, czyli jego profil facebookowy na papierze". Dzięki wielkie za te słowa. Robię, co mogę. Wiemy jednak bardzo dobrze, że w tym wszystkim nie tylko o sztukę chodzi…

2016-03-16

Tango Własta

Tę piosenkę śpiewał Bodo, o którym ostatnio głośno za sprawą serialu, Fogg, a także Holoubek i Fronczewski. Polskie słowa do piosenki Całuję twoją dłoń, Madame napisał Andrzej Włast, czyli Gustaw Baumritter. Postać wzorowana na nim pojawia się w książce Rikszą do nieba, a zatem piosenka nie może nie zabrzmieć na spotkaniu. Ale będzie w oryginale, czyli po niemiecku, tak jak śpiewa pan Max ze zdjęcia. Już ćwiczę i język sobie łamię.

2016-03-14

W połowie

Czyli intro, prolog i dwa duże rozdziały za mną. Wiemy już, gdzie Stanisław Berg będzie rozwiązywał nowe zagadki, ale nie wejdę na minę pod tytułem "co wiem o nieistniejącym mieście". Już nie. Miasto, owszem, będzie, ale tylko jako dekoracja. Mam nadzieję, bardzo ładna.

2016-03-10

U nas w SPP

Rok minął od chwili, kiedy zostałem członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Bałem się, że będzie nudno. Ale nie jest, szczególnie w ostatnich miesiącach. Zaczęło się od tego, że kilkoro pisarzy odmówiło przyjęcia odznaczenia Gloria Artis z rąk urzędującego ministra kultury. Nazwiska nie wymienię. Byłem przekonany, że to prawy minister, prawy rząd, "jedynie słuszny", a przynajmniej słuszny z linią SPP (w odróżnieniu do ZLP). Pytanie, co ja, lewak, tam robię, to inna sprawa. Do rozwinięcia. Ale okazało się, że wielu twórców, w tym naprawdę znane nazwiska, choćby Kazimierz Orłoś, który tak jak ja jest laureatem Wawrzynu, odmówiło przyjęcia odznaczenia. A wszystko przez to, co robi minister i cały rząd. A co robi, wiemy. Teraz mamy kolejną aferę. Szefowa warszawskiego oddziału Stowarzyszenia planowała zorganizować wspólny Dzień Kobiet z ZLP. Miało to być konkretne działanie, ponad podziałami, polegające na czytaniu wierszy zmarłych poetek. No i została oskarżona przez Zarząd Główny niemalże o zamach stanu! Jeśli chodzi o mnie, to jestem całym sercem z Małgosią. Chodziło też o kwestie kasy, której miasto nie dałoby żadnej z organizacji oddzielnie, ale na imprezę – owszem. A zatem – dzieje się! Ciekaw jestem, co nas jeszcze czeka…

2016-03-09

Mosteczek

Są takie miejsca, do których zawsze chętnie wracam. Jednym z nich są bez wątpienia Mikołajki. Tam zmieniło się moje życie nieco ponad 10 lat temu, tam spędzałem niezwykle miłe chwile tak podczas przerw w rejsach, na obozie ekologicznym w 1993 roku, na niezliczonych koncertach. Za każdym razem przechodziłem przez most, właściwie kładkę dla pieszych. Przed wojną był jedyną przeprawą przez przesmyk między jeziorami, nie licząc mostu kolejowego, potem stał się mostem dla ruchu pieszego, czyli mosteczkiem właśnie. Obok stała budka z zapiekankami, które kolega Piotr S. zwał "skamzapiekanami". Mosteczek wystąpił w mojej powieści Wieczorny seans. To po nim spaceruje Kostek Podbiał i Kasia, wspominając poległego na nim policjanta. Dziś most zniknął. Będzie nowy, piękniejszy. Zostały wspomnienia.

2016-03-08

Łódź filmowa

Z przyjemnością obejrzałem w niedzielny wieczór pierwszy odcinek nowego polskiego serialu Bodo. Również dlatego, że zrealizowano go w Łodzi. Widać charakterystyczne, podłużne podwórka, ulicę Moniuszki, czyli dawny Pasaż Meyera, choć Piotrkowskiej już nie, może dlatego, że za dużo zachodu. Jest też żydowski krawiec, który na miasto narzeka. I choć teraz nie ma już żadnego, wciąż narzekają. A Łódź? Łódź się broni! Choćby tym, że wyśle do Warszawy swoje pociągi, które pojadą w rekordowo krótkim czasie – godzina i 3 minuty. Godzina z hakiem, jak mówił jeden z bohaterów Trzeciego brzegu Styksu. Dziś to słowa znów aktualne. A wracając do Łodzi filmowej, jeszcze raz powtórzę: miasto stoi, więc, do kurwy nędzy, kręćmy moje kryminały!

2016-03-07

Chyba że będzie ciąg dalszy…

Na lubimyczytac.pl, zwanym też magazynem wylanej żółci, można  znaleźć i miłe słowa. Jacek napisał: "To już koniec? Dlaczego to już koniec? Dlaczego tyle wątków pozostało bez dalszego ciągu? Oczywiście powieść czyta się lekko, na ile czarny kryminał taki właśnie jest. Oczywiście wydanie niezłe, jak zawsze szata graficzna ciekawa, jak zawsze w trylogii o Stanisławie Bergu intryga jest zawikłana i wielowątkowa. Tym razem mniej Łodzi, więcej okolic, całkiem zresztą rozległych, więcej postaci, dobry klimat. Ale jeśli to ma być tylko trylogia, to jestem zawiedziony zbyt wieloznacznym zamknięciem. W dodatku kilka postaci wydaje się niewykorzystanych, trochę zawieszonych w próżni, jak choćby Konczałowski. Chyba że będzie ciąg dalszy… W swojej kategorii bardzo dobra powieść".

2016-03-04

Hans Castorp

Czy już pisałem tu o tej książce? To nie jest wykluczone, wszak mam za sobą którąś już lekturę, ale szukać mi się nie chce. Sięgnąłem po nią, bo wciąż czytam "służbowo". Ale z przyjemnością. Rozmawiając kiedyś z kimś o tej książce, powiedziałem, że się Paweł Huelle nie napracował. Ledwo 200 stron, czyli autorskich A4 jakieś 90. Ale jest taka, jaka ma być, wszak to tylko coś w rodzaju zaginionego jednego rozdziału Czarodziejskiej Góry Manna. Mamy zatem lata 1905-06, Gdańsk, Wrzeszcz i Sopot, ktoś tam na studia przybył też z Królewca. Szczegóły topograficzne, detale, historyczne fakty – wszystko to bardzo mi się przydało. Szynk "Pod Jeleniem" też, mam nadzieję, że taki w Gdańsku był. No i jeszcze jedno – teraz czytam Effi Briest, którą to powieść czytał też Hans.

2016-03-03

Międzynarodowy Dzień Pisarza

To dziś. Osobiście nie używam słowa "pisarz", mówiąc o sobie. Gdy ktoś tak mówi o mnie, proszę bardzo. Sam jednak wolę skromne "autor". Pamiętam jakąś imprezę, lat temu 12, może 14, rozdanie nagród 5-10 i dalej. Rzecz miała miejsce w jednym ze stołecznych klubów, a w kategorii literatura była nominowana Masłowska, wówczas autorka jednej książki. Gdy podczas prezentacji powiedziała "nazywam się Dorota Masłowska i jestem pisarką", nie wytrzymałem i zawołałem: pisarką to była Maria Dąbrowska! Stojący obok Piotr Adamczyk uspokajał mnie, mówiąc: "przyjmij to z godnością". Taka anegdotka. Dziś jak patrzę na autorów czy autorki jednej książki, którzy udzielają pisarskich rad, często za pieniądze, to… Dobra. Trzeba z godnością.

2016-03-02

Wycinki znalezione

Szuflady rodzinnego domu kryją różne rzeczy. Ostatnio natknąłem się na wycinki z "Dziennika Północy", gdzie ponad ćwierć wieku temu zadebiutowałem. Najpierw wierszem wysłanym do poczty literackiej, którą redagował poeta Jerzy Tomaszkiewicz, potem już publikowanym z nazwiskiem. Czytać się tego nie da, ale wartość historyczna jest bez wątpienia.


2016-03-01

Zanim przyjdą po mnie z IPN-u

Chłopaki podczas przerwy w pogoni za bandą Łupaszki. Warmia i Mazury 1945.