2014-05-29

Międzynarodowy Festiwal Kryminału Wrocław 2014


Już dziś, o godzinie 19:00 w Mediatece przy Placu Teatralnym 5 odbędzie się jedna z imprez Międzynarodowego Festiwalu Kryminału Wrocław 2014. Będzie to panel zatytułowany Czy kryminał retro to wciąż sposób na sukces? Wezmą w nim udział Joanna Szwechłowicz, Nadia Szagdaj i piszący te słowa. Dyskusję poprowadzi Jacek Bierut. Zapraszam!

2014-05-28

Wawrzyn 2013

Jak się raz tę nagrodę dostało, pewnie się będzie pojawiać przy okazji każdej kolejnej edycji. Mowa o Wawrzynie, czyli Literackiej Nagrodzie Warmii i Mazur. Piękne zaproszenie na dziś dostałem, ale nawał obowiązków nie pozwolił mi być w tym czasie w Olsztynie. W tym roku wygrała książka podróżnicza kapitana Tomasza Cichockiego. Wygrała, tak jak moja Fabryka frajerów przed czterema laty, w obu kategoriach. Taka była decyzja jury i czytelników. Paweł i Marta – dla mnie jesteście i tak najlepsi!

2014-05-27

Ornat… przygodowy

Ornat z krwi znalazł się pośród 15 najciekawszych książek przygodowych ubiegłego roku według użytkowników forum o Panu Samochodziku. Prawda jest bowiem taka, że to czytelnicy zawsze mają rację!

2014-05-26

Potargowo

Ręka od wpisów boli, a to najlepszy dowód, że siedzieć na stoisku Rebisu należało. To wielka nobilitacja dla autora i niech sobie inni gadają, że targi książki to "kiermasz" czy "targowisko próżności". Inaczej by śpiewali, gdyby ktoś ich na targach chciał. Czytelnicy podchodzili z dwiema częściami cyklu, Pozdrowieniami z Londynu i Trzecim brzegiem Styksu, a to dowód na to, że druga część ciągnie pierwszą (podobne wrażenie odnoszę, czytając komentarze pod recenzjami na blogach książkowych), a bez pierwszej nie ma drugiej.  Miłe rozmowy z czytelnikami o książkach, o Łodzi i o Mazurach. Zadbałem o odpowiedni entourage: cylinder, koszulka z Witkacym i prowokacyjnym cytatem z tegoż. Czytuś, czyli maskotka akcji Olsztyn Czyta, zagościł w mych dłoniach na chwilę. To tyle. Pozdrawiam, dziękuję i do zobaczenia, mam nadzieję, za rok!

2014-05-25

Coś akurat w temacie…


… wydarzeń dzisiejszego dnia. Fragment Krypty Hindenburga, która wyjdzie za kilka miesięcy:
Marek Szumski sięgnął po jakieś papiery, chwilę je wertował.
– Bogdan Sikorski jest jednym z dwojga posłów – perorował – których w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego wybrano w okręgu warmińsko-mazurskim. Mieszka z rodziną pod Olsztynem, w mieście ma także swoje biuro poselskie. Na co dzień zaś siedzi na zmianę w Brukseli i w biurze Komisji Europejskiej w Strasburgu. Można powiedzieć, że pół życia spędza w podróży.
– Co w takim razie robił w Worytach?
– Trzeba przyznać, że Sikorski to ten typ polityka, który gros swojego czasu poświęcał nie na przysypianie na sali obrad, a pracę w terenie – wyjaśnił Szumski. – Gdyby bowiem rozliczyć go z godzin, jakie spędził na obradowaniu w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, mógłby być uznany za jednego z największych nierobów. Opozycja zresztą już mu to wytykała, nie mogąc zapomnieć, że w ostatecznym starciu pokonał ich miejscowego pupila. Pytasz, co robił w Worytach?
– To tam znaleźli tę panienkę. Dobrze pamiętam?
– Zgadza się, to niedaleko Gietrzwałdu. Niedawno Sikorski zaangażował się w akcję obrony Polaków przed roszczeniami majątkowymi Niemców. Nie chodzi o sprawy przedwojenne, ale ostatnią emigrację.
– Nie licząc tej po wejściu Polski do Unii Europejskiej.
– Zgadza się. Zaczęło się od pewnego gospodarstwa pod Biskupcem, które postanowiła odzyskać kobieta, mieszkająca w Niemczech od połowy lat siedemdziesiątych. Sądy, pozwy, oskarżenia…
– Coś słyszałem. – Horn podrapał się za uchem. – I co? Teraz również chodziło o roszczenia majątkowe?
– Tak twierdzi Sikorski. I o tym opowiedział naszemu dziennikarzowi, Władkowi Kolasie, specjaliście od polityki, który kilka godzin wcześniej przeprowadzał z nim wywiad w Starych Jabłonkach. Tylko że to wszystko w jednej chwili stało się nieważne. A być może nawet przekreśliło wszystko, co do tej pory zrobił europoseł Bogdan Sikorski. Pewnie nieraz słyszałeś, co mówią o naszych szanownych przedstawicielach w Brukseli…
– …bywalcach knajp i burdeli – dokończył Horn. – Tak, mówi się o tym. Choć według mnie wynika to tylko z ludzkiej zawiści. Każdy chciałby tyle mieć co miesiąc na koncie, prawda?

2014-05-24

W Sygnałach Dnia

Rozmowa, którą w Sygnałach Dnia przeprowadził dziś ze mną Mariusz Syta, do przeczytania, a przede wszystkim odsłuchania tutaj. Przydała się bardzo, bo część czytelników przyszła dziś do mnie właśnie po jej wysłuchaniu.

V Warszawskie Targi Książki




Dzisiaj po 8.00 będę gościem Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce. Porozmawiamy o kryminałach. Zapraszam do słuchania! Natomiast od 12.00 do 13.00 podpisuję łódzkie kryminały Trzeci brzeg Styksu i Pozdrowienia z Londynu na stoisku Domu Wydawniczego Rebis 106/D13. Spotykamy się na Stadionie Narodowym. Gały co prawda nie pokopiemy, ale porozmawiać można.


2014-05-23

Uczta literacka

Recenzja na stronie antykwariat z ciekawą książką: „(...) Pozdrowienia z Londynu to nie tylko świetnie skonstruowany kryminał z mroczną i krwawą zbrodnią w roli głównej. To również dogłębne i szerokie spojrzenie autora w stronę wizerunku dawnej Łodzi i jego mieszkańców. Strajki i zrywy robotników z miejscowych fabryk, nierzadko zakończone brutalną walką, to niuanse, które dodają niejednokrotnie autentyczności całej historii. Ogromnym plusem książki jest również wplecenie przez autora słownictwa specyficznego dla tamtej epoki, który umożliwił mi jeszcze dogłębniej wczuć się w atmosferę powieści. Na uwagę zasługują również postacie stworzone przez autora, które w żadnym wypadku nie są blade i nijakie, a w konsekwencji, po prostu, nudne. Wręcz przeciwnie, każda postać to prawdziwy człowiek z krwi i kości, który wraz ze swoimi wadami i codziennymi słabościami, niejednokrotnie przeżywa własne życiowe tragedie. Nieszczęśliwa miłość, nałóg, a nawet próba samobójcza – to tylko kilka z całej palety nieszczęść, które autor wprowadził, doświadczając tym samym swoich bohaterów. Warto zaznaczyć, iż czytelnik zasypywany jest gromadą różnych typów i indywidualności, które z pewnym trudem przychodzi mu początkowo rozpoznać. Ale z każdą kolejną stroną, bohaterowie nabierają odpowiedniego kształtu, przez co każda z nich w ostateczności tworzy rozpoznawalną już dla czytelnika postać. Pozdrowienia z Londynu to niebywała uczta literacka, która przeniosła mnie na kilka krótkich chwil w sam środek dziewiętnastowiecznej Łodzi, która z jednej strony ujmuje niebywałym urokiem charakterystycznym dla ówczesnych lat, a z drugiej, straszy i wywołuje dreszcze poprzez swój specyficzny mroczny klimat (...)" całość

2014-05-21

Ta pani ma rację!

Chciałoby się powiedzieć głosem Ireny Kwiatkowskiej ze skeczu kabaretu Dudek, którego akcja rozgrywa się w przedziale pociągu. Z Katarzyną Kolendą-Zaleską zgadzam się w stu procentach. Dziennikarka opisała swój problem z ludźmi, w tym wypadku w pociągu, gadającymi bez najmniejszego skrępowania przez telefony komórkowe. I na tyle głośno, że nie pozwala to skupić się na czytanym tekście. Mam dokładnie to samo! Przestałem już czytać książki, jeżdżąc publiczną komunikacją, bo zawsze, ale to zawsze znajdzie się ktoś, kto stanie nade mną i będzie pierdolił przed komórę! Rozmowa dwóch osób nie przeszkadza mi wcale, rozmowa przez telefon – tak. Mam więc braki, nie rozwijam się, stoję w miejscu. Ponoszę szkody. Co zatem zrobić? Zakazać, jak chce KKZ? W pociągach  może by to się dało załatwić, w tramwaju nigdy. Słuchawki na uszach? Musiałyby być naprawdę dobre. Wychować ludzi? Za cholerę się nie da, szczególnie w czasach, gdy pozbywamy się wszelkich zahamowań. A skoro koleżanka może wysłuchać o szczegółach intymnego życia koleżanki, czemu nie mieliby wysłuchać współpasażerowie? Wychodzi na to, że trzeba kupić i wozić ze sobą zagłuszacz sygnału. Mina abonenta po włączenia tego ustrojstwa – pewnie bezcenna. Artykuł tutaj

2014-05-20

Wielkie… piętno

Z reguły staram się nie pisać tutaj o filmach. Nie czuję się uprawniony (więc niech się Szczerba odpierdoli od moich książek!). Ale teraz będzie wyjątek. Bo film jest o pisarzu. Właściwie dziennikarzu, który w młodości jedną książkę popełnił, a potem stał się bywalcem. Mowa tu o Wielkim pięknie, filmie arcywłoskim i arcyrzymskim. Wieczne Miasto to właściwie drugi bohater tego obrazu. I właściwie reklama, by się pakować i jechać. Ale wracając do sedna: Jep Gambardella to człowiek, którego znają wszyscy i on wszystkich zna. Starzeje się, co właśnie zaczyna odczuwać. Snuje się ulicami miasta, wspomina, spotyka ludzi, nocami bawi się i wyrywa. Spotkałem się z opiniami, że film jest do dupy, że ten i ów z niego wyszedł. Że szereg scen tylko pozornie niepowiązanych ze sobą. Cóż, film jest wymagający, to nie rozrywka dla mas wpierdalających popcorn. Żeby miło się oglądało, należało czegoś się złapać. Ja złapałem się ciuchów Jepa. W każdej scenie inna marynarka lub garnitur. Film to pochwała włoskiego krawiectwa i stylu. Druga sprawa to odwieczny problem autorów – syndrom drugiej książki. Mam wielu znajomych, którzy na jednej poprzestali. Bo to, bo tamto. Lata mijają, a drugiej nie widać. Dlaczego? Czy wypisali się w pierwszej? Czy pierwsza była aż tak dobra, że trudno ją przeskoczyć, więc lepiej nie próbować? Czy może wydawca stchórzył, a szukać nowego się nie chce, a może wstyd, a może nie wiadomo jak? Trudno powiedzieć…

2014-05-19

Przybyszewski to nie jest…

Recenzja na książkowym blogu: "(...) Beśka sprawnie porusza się między poszczególnymi wątkami, chociaż wydaje się, że przewijająca się historia miłosna mogłaby być nieco bardziej rozwinięta. Całość jest spójna, poprawna w aspekcie językowym. Autor skupia się na akcji, a jeśli występują dłuższe opisy, czyta się je dość płynnie, nie tracąc związku z wydarzeniami fabuły. Podsumowując, Pozdrowienia z Londynu to dobrze napisany kryminał retro, który łączy i ubarwia realne historie i miejsca. Czytając tę książkę ma się wrażenie, że ciągle coś się dzieje; kiedy historia jednego bohatera spowalnia, przyspiesza inna. To zapewnia niezbędne dla tego typu powieści napięcie i narastającą w czytelniku ciekawość. Ów pośpiech jest też w niektórych momentach wadą, bowiem odbiera ważniejszym scenom dramaturgii, chwili, by czytelnik mógł delektować się choćby punktem kulminacyjnym. Odbija się to także na prezentacji bohaterów, którzy poprzez ciągłe działanie, nie dają się poznać w takim stopniu, w jakim życzyłby sobie tego odbiorca. Cóż, Stanisław Przybyszewski, którego postać pojawia się epizodycznie w powieści, to nie jest, ale Krzysztof Beśka trzyma poziom". całość

2014-05-16

Wredne, ale o to chodziło

Recenzja Pozdrowień z Londynu na blogu jeden na tydzień: "(...) Podobało mi się, że autor nie skupiał się tylko na morderstwach, ale wprowadził wiele wątków pobocznych, które w interesujący sposób łączyły się całość. Nie do końca spasowało mi zakończenie, trochę mnie zawiodło, ale nie ma to żadnego związku z jego przewidywalnością. Naprawdę ciężko samemu dojść do rozwiązania całej historii więc jakiekolwiek sugestie, że finał Pozdrowień z Londynu jest łatwy do rozgryzienia, byłyby kłamstwem. Mój zawód ma zupełnie inne podłoże, ot, miałam nadzieję na coś innego. Mimo to powieść bardzo mi się podobała, trzymała mnie w napięciu do ostatnich stron, wzbudzając na twarzy po kolei szok, uśmiech i zdziwienie. Uczucia były skrajne jednak myślę, że adekwatne do zamierzenia Krzysztofa Beśki. Żadna sytuacja opisana w książce nie wydaje się być przypadkowa, każdy akapit wygląda na przemyślany i znajdujący się dokładnie tam, gdzie miał być. Dawno nie czytałam tak dobrze skonstruowanej powieści. Przeważnie, czytając powieści kryminalne, szybko odkrywam rozwiązanie zagadki i czytam jedynie, by potwierdzić swoje domysły. Tym razem tak nie było, autor wielokrotnie sprowadzał mnie na ziemię, gdy już, już, już prawie miałam odpowiedź przed oczami. Wredne, ale przecież o to chodziło. Powtórzę się – tak, to było to, aż szkoda było kończyć powieść! (...)" cała recenzja

2014-05-15

"Media. Kultura. Komunikacja Społeczna" nr 9/2013, s. 91-97

Ciekawy artykuł dr hab. Joanny Chłosty-Zielonki można przeczytać także w dziewiątym numerze olsztyńskiego uniweryteckiego pisma "Media. Kultura. Komunikacja Społeczna". W tekście Zamiast powieści obyczajowej. Cechy współczesnej, polskiej powieści sensacyjnej wiele uwagi pani profesor poświęciła także moim książkom. Pozwoliłem sobie na wyróżnienie kilku akapitów:

2014-05-14

"Prace Literaturoznawcze" nr 1/2013, s. 135

Parę słów o mojej twórczości, o tym, co już wydałem, i tym, co wydać zamierzam, napisała zajmująca się współczesną literaturą profesor z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, dr hab. Joanna Chłosta-Zielonka, w artykule Najnowsza proza olsztyńskich twórców. Rekonesans.


2014-05-13

A życie sobie, a Łódź sobie

Podczas niedawnego spotkania w Łodzi po raz kolejny usłyszałem pytanie: a dlaczego nie współczesny kryminał z akcją osadzoną w tym mieście? Powiem szczerze, że już mi się znudziło powtarzać o serialu Komisarz Alex. I chyba już nie muszę. Z prostego powodu: w Łodzi wciąż dzieją się takie rzeczy, których nie wymyśliłby najlepszy pisarz czy scenarzysta. Choćby takie jak niedawna awantura w hotelu na Zachodniej. Artykuł tu

2014-05-12

Udało się wybornie

Recenzja na stronie pasje fascynacje mola książkowego: "(...) Pozdrowienia z Londynu to pasjonujący kryminał retro + świetna książka obyczajowo-społeczno-historyczna rozgrywające się w Łodzi końca XIX wieku. Autorowi udało się wybornie oddać klimat robotniczej Łodzi, łącznie ze szczegółowymi opisami istniejących wówczas budowli (część z nich przetrwała do dziś). Czytając Pozdrowienia z Londynu przenosimy się o ponad 100 lat wstecz do miasta o tyleż fascynującego (bo taka Łódź była), co przerażającego. Gorąco zachęcam do tych wędrówek. Doskonale oddane są nastroje ludności, niezadowolenie wynikające z różnic klasowych, animozje pomiędzy przedstawicielami różnych narodów i religii. Wszak Łódź była tyglem kulturowo-narodowościowym, w którym wrzało, oj wrzało. Niestety, o tym ciągle zbyt mało osób pamięta, wie. Dobrze, że Krzysztof Beśka przybliżył atmosferę dziewiętnastowiecznej Łodzi. Bardzo ciekawie ukazany jest także sam wątek kryminalny i drobiazgowo prowadzone śledztwo (...) Szczerze, to nie mam do czego się przyczepić. No może zakończenie odrobinę bym zmieniła. Co nie znaczy, iż jest ono złe. Po prostu wymarzyło mi się inne (...)" całość

2014-05-11

Lepsze niż "Styks"!




całość recenzji tutaj 

2014-05-10

Czwartek w Łodzi

Czwartkowe spotkanie w Domu Literatury w Łodzi, które prowadził Marcin Bałczewski, uważam za bardzo udane. Efektowna scenografia, świetna atmosfera, no i sama rozmowa. Na luzie, choć, mam nadzieję, ciekawa. Wiele pytań od czytelników. Wynika z nich, że prace nad częścią trzecią przygód Berga, czyli Doliną Popiołów, muszę przyspieszyć. Relacja z wydarzenia tutaj

2014-05-09

W kotka i myszkę

Recenzja Pozdrowień z Londynu na stronie sztukater.pl; "(...) Autor ponownie mnie zachwycił, zauroczył, jestem wręcz szczęśliwa, że miałam okazję przeczytać tak dobrą lekturę, gdzie intryga goni intrygę, bohaterzy obawiają się oglądać za siebie bo na każdym kroku czeka ich niebezpieczeństwo. Cenię sobie lekturę, która przenosi mnie w czasy, w których nie miałam okazji żyć. Lata wielkich przełomów, rozwojów nie rzadko i wielkich upadków. Autor bardzo plastycznie nakreśla Łódź sprzed stu lat. Tym razem możemy przyjrzeć się strajkom robotników, które jak się okazuje wystąpiły naprawdę i zostały nazwane później „buntem łódzkim” zaglądamy do domów rozpusty, w kieszenie bogatym przemysłowcom, poznajemy codzienne „zmagania” prostytutek czy naprawianie społeczeństwa poprzez carską policję. Każdy z tych bohaterów jest świetnie nakreślony i w bardzo interesujący sposób możemy poznać jego spojrzenie na zastaną rzeczywistość. Autor podobnie jak w poprzedniej części świetnie bawi się w kotka i myszkę z czytelnikiem, nie raz wprowadzając tego drugiego w błąd. Długo nakierowuje na rozwiązanie, które wydaje się jak najbardziej odpowiednim, by za chwilę wszystko odwrócić na lewą strone i przybrać całkiem inny kierunek. (...)" całość

2014-05-08

W Domu Literatury

Zapraszam dziś ponownie do miasta Łodzi! Spotkanie promujące powieść Pozdrowienia z Londynu odbędzie się w kawiarni literackiej Domu Literatury przy ulicy Roosevelta 17. Startujemy o 19.00. Już czyszczę cylinder i prasuję nowy prowokacyjny t-shirt!

2014-05-07

Polska daje radę!


Recenzja na blogu z książką w dłoni. „(...) Kryminał to gatunek, który szczególnie cenię. Książka musi zainteresować mnie od pierwszego słowa, no dobrze – przynajmniej rozdziału. Jeśli tak się nie dzieje, niestety, lektura zaczyna męczyć, fabuła staje się najczęściej przewidywalna, a przyjemność z obcowania z tytułem jest wtedy nikła. Po lekturze Ornatu z krwi pokładałam wielkie nadzieje w Trzecim brzegu Styksu. Powiem, że obie pozycje są według mnie na podobnym poziomie. Na szczęście autor stara się trzymać poziom, nie powiem, trochę brakuje mu do moich ulubionych autorów kryminałów skandynawskich, jednak Polska daje radę i również zaczyna się w tej kwestii wybijać. Czego przykładem jest Krzysztof Beśka. Nie miałam okazji nigdy być w Łodzi. Jednak podróż, jaką zafundował mi autor, była niesamowita. Miałam okazję przenieść się do XIX-wiecznego miasta, gdzie godziny pracy wyznaczały gwizdy. Rosjanie, Żydzi i Polacy mieszkający i egzystujący razem. Wierzę autorowi na słowo, że tak wyglądała Łódź w czasach swojego największego rozkwitu. Umiejscowienie fabuły w momencie największego rozkwitu miasta, w tyglu czterech kultur i narodowości, daje niesamowitą przyjemność czytania. Wartka fabuła, chociaż zdarzały się również lekkie przestoje, mnóstwo ciekawych wątków oraz świetnie nakreśleni bohaterzy oraz plastyczny język powodują, że książkę czyta się dość szybko i z wielką przyjemnością (...)” całość

2014-05-06

Nie tylko kryminał

Pisze Józef Jacek Rojek w swoich donosach kulturalnych z Warmii i Mazur na portalu pisarze.pl: "(...) Krzysztof Beśka stosuje tu wszystkie wątki i chwyty literackie, jakie zastosował w pierwszym tomie. Ale, jak na dobrego pisarza przystało, wszystkie te chwyty i wątki kryminalne tam zastosowane, jak najbardziej przystają do obecnej tematyki w Pozdrowieniach z Londynu;  nie nużą powtarzalnością, a wręcz odwrotnie –  jak najbardziej przystają do tropów kryminalnych (...). A przypominam o tym, bowiem istnieją również autorzy piszących seriale kryminalne, gdzie nużą w następnych powieściach i nie znajdują jakby świeżego błysku w powtarzających się uprzednio   dekoracjach sytuacyjnych. To jedno. A dwa: przekrój społeczny i galeria łódzkich przedstawicieli władz miejskich, cyrkułów, mieszczan i mieszczek, Żydów czy panienek z dobrego domu, łódzkich żulików czy utracjuszy w lupanarach, to naprawdę nielicha ludzka menażeria, opisana wyraziście i z rysem psychologicznym, co łącznie stanowi, iż Pozdrowienia z Londynu nie tylko jest powieścią kryminalną, ale również o rysie społeczno-obyczajowym. (...)" całość

2014-05-05

Matura 2014

Tym razem ktoś się postarał, układając tematy egzaminów maturalnych z języka polskiego. Wesele Stanisława Wyspiańskiego i Potop Henryka Sienkiewicza trzeba było przeczytać, i to dokładnie, by napisać wypracowanie. Temat i postacie są mi szczególnie bliskie. Kilka dni temu, przy okazji rozmowy o Pozdrowieniach z Londynu, właśnie Wyspiańskiego wskazałem jako kogoś z modernistów, z kim usiadłbym chętnie do stołu i biesiady. Z kolei nieudane małżeństwo Sienkiewicza to pretekst do napisania przez niego Rodziny Połanieckich, z której gęsto korzystałem, poznając tamte czasy.

Kawa z kryminalistą

To ja. Wywiad tutaj

2014-05-01

Strajk

Obraz, który ilustruje ten wpis, to słynny Strajk Stanisława Lentza, inspirowany rewolucją 1905 roku. O "buncie łódzkim", który wybuchł wcześniej, bo 1 maja 1892 roku, mało kto dziś pamięta. Tym bardziej się cieszę, że mogłem wziąć sobie za tło Pozdrowień z Londynu tamte właśnie wydarzenia. Dziś głos, który powinien ponieść się z trybun i z pochodów tego szczególnego dnia, wciąż nie jest wystarczająco mocny. Ale wierzę, że jeszcze huknie tak, że zmiecie prawicowe, szkodliwe rządy w tym kraju. Jeszcze trochę pogardy dla ludzi, jeszcze trochę zadufania i przekonania, że pieniądz jest ważniejszy niż człowiek…