2008-01-31

Wrócisz na jeziora

Piosenki wiodą trochę inny żywot niż książki, ale tak jak one owocują recenzjami. Z drugiej strony rzadko ktoś w nich porusza, ocenia sferę tekstową. Nie mniej to ważna część działalności twórcy słowa.
"Olsztyńska grupa Shantaż dała już o sobie znać kilka lat temu albumem Szaleństwo Majki Skowron. Tym razem tytuł płyty również odnosi się w pewnym sensie do jakiegoś wycinka szeroko pojętej pop kultury. Jest to bowiem parafraza piosenki z repertuaru Krzysztofa Klenczona. Nowy zestaw piosenek Shantażu to w przeważającej większości radosna twórczość z gatunku tzw. szanty szuwarowo-bagiennej z odrobiną folk-rockowych naleciałości. Ta muzyka doskonale odnajduje się w mazurskich tawernach. Ale skoro już jesteśmy w tawernie, to nie może obejść się również bez "morskich opowieści". Na szczęście tym razem nie są przedstawione w postaci historii o tym, co zrobimy z pijanym żeglarzem. Jest za to ciekawa historia o wielorybie ("Moby Dick"). Celtyckie elementy w twórczości mazurskiego zespołu to nic nowego. Poprzednia płyta też nie była wolna od takich motywów. "Ciągnij ją" to irlandzki "Dullaman", znany m.in. z repertuaru kultowej grupy Clannad. Tekst dopisano mazurski, ale udział w nagraniach Marka Kwadransa z grupy Shannon dodaje nieco celtyckiego charakteru sekcji rytmicznej. Gra on też w piosence "Parszywy los", która również pochodzi z repertuaru starego Clannadu. To z resztą najciekawszy utwór na całej płycie. Kolega Marka, Marcin Rumiński z tejże samej kapeli, gości w dwóch innych utworach. Pierwszy z nich to bardzo dobra "Szanta z minutami" (cover piosenki "Ain't No Sunshine" Billa Withersa, znanej u nas przede wszystkim z wersji Budki Suflera jako "Sen o dolinie), drugi zaś to autorskie "Okulary na tęsknotę", które nabrały bardzo celtyckiego klimatu. Muzycznie jest tu dość ciekawie. Oprócz folku mamy kabaretowego bluesa ("Mazurski blues"), jest klimat piosenki autorskiej ("Bo ta łódka nazywała się "Poezja"", "Piosenka na "do widzenia""), pastisz ("Sexbom", "Titanic"), a nawet country z odrobiną folkowej nuty ("Halo"). Ten ostatni gatunek to nie przypadek, producentem płyty jest bowiem Cezary Makiewicz, znany wykonawca country i bluegrass. Jest to niewątpliwie krok do przodu, choć nie da się powiedzieć o tym albumie więcej niż "fajna płytka". Pomysł takiego mazurskiego grania jest już nieco archaiczny. Grupy takie jak Wodny Patrol, Zejman i Garkumpel, a przede wszystkim Spinakery w dużej mierze wyczerpały szuwarowo-bagienną koncepcję. Ale posłuchać warto, zwłaszcza dlatego, że zespół stara się być oryginalny." Rafał Taclem Chojnacki http://www.folkowa.art.pl/

2008-01-28

Stanisław Dygat

Dziś (29.o1) przypada 30. rocznica śmierci tego wybitnego, dziś już nieco zapomnianego pisarza. Doczekaliśmy czasów, w których, gdy powiesz Dygat, poprawią cię, że się prawidłowo mówi... Dygant. Ale może i On by się cieszył. Wszak jego żonami były aktorki... W powieści Podróż pisał: "Stanie w oknie, wystawanie przy oknie z rękami założonymi z tyłu, to w pewnym wieku i na pewnym etapie życiowym cała poważna i bardzo ponura instytucja. Kto raz zacznie wystawać w oknie z rękami założonymi do tyłu, jest już chyba ostatecznie zgubiony, pogrzebany. Człowiek stojący przy oknie myśli sobie o tym, jak piękna była jego młodość i jak wszystko, czego oczekiwał w życiu i na co liczył, zawiodło go. Myśli bez goryczy i bez złości. Niestety. Gorycz i złość to uczucia popędliwe i aktywne, które dają człowiekowi energię, zmuszają go do czynu i do buntu. Ale człowiek stojący w oknie myśli o swoich zawodach tylko z żalem i smutkiem. Źal i smutek są to uczucia obezwładniające. Każą zgadzać się z tym, co jest, przyznają rezygnacji wręcz policyjną władzę, a nadzieję zmuszają, by zeszła do podziemia i działała w bardzo skrytej konspiracji. Człowiek stojący w oknie z rękami założonymi do tyłu nie myśli nigdy o tym, co jest złego i niewłaściwego w jego obecnym życiu, ani zastanawia się nad tym, co należałoby w nim zmienić i ulepszyć, jakich błędow uniknąć na przyszłość. Z jakąś rozkoszną udręką naprawia w myślach to, co naprawić się już nie da, zmienia decyzje, cofa stanowcze kroki, a wszystko to w swojej odległej przeszłości, i wyobraża sobie, jakby wyglądało jego życie obecne, gdyby był wtedy a wtedy postąpił inaczej, niż się zdarzyło...

2008-01-25

Radio Dla Ciebie

Rozmowę na temat powieści Bumerang oraz moich ulubionych autorów przeprowadziła Agnieszka Frączek-Dąbrowska. Niedziela 27 stycznia, między godz. 12.00 a 15.oo. Zapraszam!

2008-01-15

Nasza klasa

Jak napisał jeden z moich dobrych, licealnych kolegów: dałem się ponieść tej posranej fali i wlazłem i tu. Okazuje się, że i na naszej-klasie można znaleźć echa swojej pisaniny. Tym bardziej wartościowe to głosy, że pochodzące od samych czytelników.
* Witaj Krzysztofie, jak tam Twoja Wrzawa? Nie mogłem jej nigdzie znaleźć, a strasznie byłem ciekaw pozdrawiam. Odrobiłem lekcje i już widzę, że wielka Wrzawa podniosła się w necie, wystarczy hasło wpisać i wraca do Ciebie jak Bumerang ;-) a ja głupi szukałem w księgarniach na moim zadupiu...
* Jeśli mnie pamięć nie myli, to 4 października PR1 nadawało słuchowisko na podstawie scenariusza K. Beśki :-)
* No, kolego Krzysztofie, poczytałem bloga i zamówiłem książki, trzeba zobaczyć, co tam spłodziłeś:)) recenzje bardzo pochlebne były Wrzawy i Bumerangu, to i poczytam.
* ciekawość mnie zżera (hi,hi), coś tam naskrobał. Słuchy mnie także doszły, że masz zamiar napisać (tzn. chyba już piszesz) też o waszym Liceum. Już czekam niecierpliwie.
* Twoją w(a)r(s)awę przeczytałam po raz drugi - i jakby znowu inaczej... :)
* ostatnio w radiu BIS słuchałem jednego z odcinków twej nowej książki, wg Biski pracujesz w jakiejś wielkiej korporacji; ... przy okazji spytam (to przewinęło się w tekście) naprawdę znałęś kogoś z firmy Mentor? - pracowałem tam 7 lat, po których dałem na luz, by mieć 8-godzinną pracę i więcej czasu dla dzieci, no choć niestety w pipidówie od czasu do czasu śmierdzącej.
* Widziałam w Wydawnictwie Muza Twoją powieść. Co Cię tak na prozę nagle naszło?
* Czytam właśnie Bumerang, fajna książka, ale czuję się zawiedziony, bo myślałem, że to o naszej budzie. A kiedy ta się ukaże?

2008-01-02

"Tygodnik Solidarność" 1/2008

Świat znów nie przedstawiony
(...) Młodsi pisarze najpełniej oddający świat transformacji - Piotr Siemion (rocznik 1961) i Krzysztof Beśka (1972) - nie żyją z pióra. Gdy powstawały najlepsze powieści ostatnich lat, ich autorzy traktowali literaturę jako zajęcie dodatkowe: (...) Beśka pracował w magazynie o tematyce telewizyjnej. Niespodziewanie w młodym kapitalizmie powróciło znane z baroku podejście do pisarstwa jako "nie próżnującego próżnowania". Trudno o gorszy afront dla stałych bywalców Domu Literatury. (...) We Wrzawie Krzysztofa Beśki młodzi z prowincji przybywają do Warszawy niczym do ziemi obiecanej, świadomi dylematu "kariery albo pegeery". Śpią na karimatach w przedpokoju znajomych. Wysłuchują dopytywania, kiedy wreszcie coś sobie znajdą. W Bumerangu oglądamy tych, którzy już znaleźli. Brokerzy i menedżerowie, sekretarki i księgowe z korporacji podczas weekendu na Mazurach zetkną się ze światem miejscowych, z którego parę lat wcześniej wyszli. Siemion ani Beśka nie rozwiązuja dylematów współczesności, ale przynajmniej próbują oprowadzić po nich czytelnika.

Wrażliwość społeczna nie jest modna
Rozmowa z pisarzem Krzysztofem Beśką
- Czy ma Pan wrażenie, że zyskuje czy traci, podejmując realne problemy - przebijanie się ludzi z prowincji na rynku pracy, ich awans w korporacji, cenę jaką za to płacą?
- Zyskuje jak najbardziej. Wiem, co mnie wyróżnia spośród masy pisarzy. A piszą dziś wszyscy. Również ci, co nie powinni. Nawet aktorki - jak być piękną i bogatą. Nie umiem nie dostrzegać brudu, kolokwoalnie mówiąc syfu, który wciąż nas otacza. Nie potrafię inaczej. Ale wiem, że wrażliwość społeczna nie jest modna...
- Bohater Wrzawy, były nauczyciel z Mazur, po przyjeździe do Warszawy zarabia w McDonaldzie i chowa się za filarem przed wycieczką dawnych uczniów. Sam Pan pracuje u niemieckiego wydawcy. Dlaczego dla najbardziej wyrazistych pisarzy literatura nie stanowi głównego źródła utrzymania?
- Pracuję w magazynie wydawnictwa Bauera. Piszę o gwiazdach ekranu, a nie astronomii, staram się przy tym poruszać tematy istotne, nie pytać, co jedzą na kolację, tylko jaką książkę przeczytały. Niewielu pisarzy dotyczy luksus utrzymywania się z pióra. Wiem, że wciąż jestem na dorobku: życiowym, a nie pisarskim. Trzeba zarabiać na co dzień, a pisać wieczorem albo pod biurkiem. Pod biurkiem pisałem Wrzawę, siedząc przy komputerze od 9 rano do 5 po południu. Wszyscy byli zachwyceni, że Beśka taki pracowity, cdały dzień stuka w klawisze. Dziś mogę już o tym opowiedzieć, bo pracę w międzyczasie zmieniłem.
- Czy przymnierzy się Pan do powieści o emigracji zarobkowej?
- Wyobrażam sobie mikropowieść, w której człowiek błąka się po mieście, zawierającym w sobie wszystkie metropolie europejskie, przez które przewinęli się Polacy. Najpierw chcę jednak napisać o szkole wojskowej. Chodziłem do wojskowego liceum, którego absolwenci mieli odbudować morale armii, zbrukane stanem wojennym. Tytuł Fabryka frajerów nawiąże do Fabryki oficerów Kirsta. Zamiar dostarczenia armii świeżej krwi powiódł się częściowo, wielu kolegów zostało oficerami, ja nie. Książka wpisze się z pewnością w dyskusję o wojsku, związaną chożby z zakończenem i oceną misji w Iraku. (Łukasz Perzyna)