2014-09-30

Miód na serce

Pisze emindflow na lubimyczytac.pl: "Bardzo udana kontynuacja Trzeciego brzegu Styksu z fabułą ponownie osadzoną w dziewiętnastowiecznej Łodzi. Oceniam tę książkę właściwie na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to wątek kryminalny, który jest w gruncie rzeczy dość przeciętny. Brak mi w nim jakiejś konsekwencji czy systematyczności, wszystkim trochę rządzi przypadek. Samo zakończenie jest równie zaskakujące, co nie znajdujące uzasadnienia w przebiegu akcji. Pewnie również dlatego, że do końca nie poznaliśmy motywów działania mordercy kobiet. Natomiast obraz dawnej Łodzi, miasta, którego w tym kształcie już nie ma, zarówno w sferze społeczno-obyczajowej, jak i topograficznej to po prostu miód na serce każdego łodzianina. Przyznam, że czytałem tę książkę trzymając pod ręką plan miasta sprzed stu dwudziestu lat i naprawdę byłem pod wrażeniem rzetelności autora. Dodatkowym atutem powieści jest galeria wyjątkowo barwnych postaci, z których każda odgrywa istotną rolę. Pojawia się nawet modny ostatnio wątek Kuby Rozpruwacza. Z niecierpliwością czekam na ostatnią część trylogii, nad którą Krzysztof Beśka już pracuje. Dla mnie jest to pozycja o wiele lepsza niż ostatnie produkcyjniaki Marka Krajewskiego. Polecam, nie tylko łodzianom."całość

2014-09-29

Piotrkowska, OFF, Spaleni Słońcem

Zanim napiszę o tym, co wydarzyło się na Kapitularzu, słów parę o tym, co działo się później. Nie mogłem nie pójść na Piotrkowską, to jasne. Nigdy jednak nie byłem na tej ulicy po godzinie dwudziestej, a dopiero wtedy ta najważniejsza ulica Łodzi, ulica po której chodzili bohaterowie moich książek, nabiera szczególnego kolorytu. Nieprzebrany tłum, w którym kiedyś mieszały się cztery nacje, dziś składa się z ludzi o różnym kolorze skóry, różnych upodobań, skejtów i dresiarzy, studentów i artystów, zabieganych korpowyrobników i luzaków. I ani jednej brzydkiej dziewczyny! Chodziłem w jedną i w drugą stronę, zaglądałem do ciemnych przecznic. Potem trafiłem do centrum OFF, które działa w dawnej fabryce Ramischa. To tętniące życiem miejsce pełne pubów, sklepików i pracowni. Mnóstwo młodych ludzi pijących piwko już to w knajpkach w rodzaju Spalonych Słońcem, już to po prostu na podwórku. Przed wspomnianym lokalem leżaki, na nich ludzie. Przysiadłem z perłą w dłoni, chłonąc atmosferę tego szczególnego miejsca. Miejsca takiego próżno szukać w Warszawie. Może pawilony na tyłach Nowego Światu. Tylko że tam nie ma fabryki. Bo to te mury współtworzą ten wspaniały klimat.

2014-09-27

Kapitularz

Dziś jadę do Łodzi, na Festiwal Fantastyki Kapitularz. To odbywająca się już trzeci rok impreza nastawiona na popularyzację literatury oraz gier tematycznych. W tym roku tematem wiodącym jest miejski horror, więc pojawię się tam z prelekcją na temat mrocznych ciekawostek o Łodzi. Start o 17.00. Miejsce: XXXII Liceum Ogólnokształcące im. Haliny Poświatowskiej w Łodzi, ul. Czajkowskiego 14.

2014-09-25

Wciąż żywy

Dwa dni temu, 23 września, minęła 20. rocznica śmierci Zbigniewa Nienackiego. Pamiętam dokładnie chwilę, gdy wpadłem do siedziby SSK Pojezierze przy Okopowej w Olsztynie z tą smutną wiadomością. Nienacki mnie ukształtował, nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Wychowałem się na serii o przygodach Pana Samochodzika, zachwycałem się twórczością "dla dorosłych". Raz w roku w Skiroławkach na przykład to w mojej ocenie współczesny odpowiednik Chłopów Reymonta, a nie tylko, jak uważa większość, skandal literacki. Cieszę się, że pisarz ten nie został zapomniany. Wciąż wydaje się, czyta i dyskutuje o jego książkach. Fotografia, którą ilustruje ten wpis, oddaje w pełni istotę pracy pisarskiej Zbigniewa Nienackiego. Ciekawe, czy gdyby żył, przerzuciłby się na komputer?

2014-09-24

Woland i Lucyper

Skandalista Maciej Maleńczuk, z którym wczoraj w Kropce nad i rozmawiała Monika Olejnik, przyznał, że jest satanistą. Jego "tak" było piękne, głębokie. I chyba przemyślane. Wyznał, że satanizmu uczył się między innymi z powieści Michaiła Bułhakowa (na zdjęciu) Mistrz i Małgorzata. Co ciekawe, ta powieść powtarza się w łańcuszku najważniejszych książek życia, który krąży ostatnio po fejsie. Czyżby więc satanistów było więcej niż nam się wydaje? Ja też ją wymieniłem. Pochłonąłem tę powieść jeszcze w liceum. Potem, w nowym przekładzie Andrzeja Drawicza, po studiach. Zawsze była mi bliska, a szczególnie wtedy, gdy nie mogłem wydać pierwszej książki, odbijałem się od ścian wydawnictw niczym ów Mistrz. Gotów byłem wtedy na wiele, nawet na wizytę tajemniczego, eleganckiego pana. Może gdzieś się pojawił, może podpisałem coś mimochodem, skoro książka wyszła, a po niej inne. Kto wie, kto wie…

2014-09-22

Wielka promocja


Jak się okazuje, Polacy czytają. E-booki też mają się dobrze, a może nawet to ta forma winduje dobre wyniki. Na Publio mamy wielką promocję książek wydawnictwa Oficynka. Wśród pozycji mój Ornat z krwi. Szczegóły tutaj

2014-09-19

Tajemnica magazynów MN

Koniec prac nad ostatnią autokorektą Autoportretu z samowarem (praca udana, 15 stron poszło won! Jak widać, zawsze może być krócej, przestronniej, logiczniej, mniej męcząco) zbiegł się w czasie z doniesieniami na temat kłopotów Muzeum Narodowego w Warszawie. Artykuł tutaj. Akcja powieści, która ukaże się w lutym, rozpoczyna się w tym miejscu i od podobnego problemu. Czy znaleziony w magazynach obraz namalował właśnie ten, którego o to podejrzewamy? Odpowiedź już niebawem.

2014-09-18

"To dziś"

Tak powiedział 75 lat temu Stanisław Ignacy Witkiewicz we wsi Jeziory. Ogolił się, choć nie planował, po czym poszli z Czesławą do lasu. Gdy doszli do wielkiego dębu, powiedział: "to tu". Co się działo dalej, wiemy. A przynajmniej nam się wydaje, że wiemy. Jak to mogło wyglądać, nie napisałem w Autoportrecie z samowarem. Napisałem o tym, co mogło wydarzyć się wcześniej.

2014-09-17

Samemu wyznaczyć sobie pauzy

Anna Sokół pisze: "(...) Nie znałam wcześniej twórczości Krzysztofa Beśki, ale już w tej jednej lekturze znalazło się kilka elementów, za które cenię autora. Przede wszystkim dobre przygotowanie merytoryczne. Pisarz wybierając temat i czas wydarzeń zobowiązał się do nałożenia książce pewnych cech historycznych, które urealnią wydarzenia. Powieściowa Łódź odzwierciedla tę rzeczywistą z końca XIX wieku. Bohaterowie noszą się stosownie do zwyczajów tego czasu i w pewnym stopniu w ich mowie pobrzmiewa rok 1892. Beśka starannie odrobił lekcję na temat ubiorów i obyczajów tamtego okresu. Przedstawia wydarzenia historyczne z dokładnością świadczącą o sporej wiedzy na temat Łodzi i jej przeszłości. Swoją drogą miasto w oczach czytelnika jest miejscem wyjątkowo paskudnym. (...) Beśka sprytnie rozczłonkowuje uwagę czytelnika. Problemów jest kilka. Główny to oczywiście fala zbrodni dokonanych na młodych dziewczętach, drugi to „bunt łódzki”, w którym upatruję słaby punkt powieści – liczyłam na więcej w tym temacie, ale pisarz rozstaje się z owym wątkiem równie szybko jak go rozpoczyna. Kolejnym składnikiem powieści jest kwestia wcześniej wspomnianej kasetki z aktem własności placu. Nie będę wymieniać wszystkich istotnych elementów, aby nie psuć zabawy przyszłym czytelnikom. Ale powieść skonstruowana jest tak, że w pewnym momencie wszystkie te sprawy łączą się, skutecznie wprawiając czytelnika w zakłopotanie. Trudno jest samodzielnie odnaleźć mordercę, bo autor ciągle rzuca kłody pod nogi w postaci fałszywych tropów. A do tego prowadzi szybką, wartką narrację. Rozdziały są krótkie i naprzemiennie przedstawiają kolejne kroki bohaterów. Beśka przeskakuje z wątku na wątek i z jednego bohatera na drugiego z szybkością konika polnego. Nie ma w tej historii przestojów, pozbawiona jest wszelkich, dłuższych opisów, które mogłyby pełnić funkcję retardacyjną. Nieraz trzeba samemu wyznaczyć sobie pauzy w opowieści, aby nie zatracić przyjemności czytania i samodzielnego rozwiązywania śledztwa. (...)" całość

2014-09-16

Idą po nas?

Festiwal nienawiści i szczucia trwa w najlepsze. Wczoraj w Wiadomościach materiał na temat szkół przetrwania w Rosji, gdzie młodzi ludzie, nawet 12-latkowie, uczą się czołgać, budować szałasy i strzelać. To najbardziej miało szokować. Że strzelać z kałasznikowów. Przecież to wiadome, że strzelać do nas! Gdyby mogli, to strzeliliby operatorowi w kamerę jak Sawczuk w Psach II. Że jak dorosną, to po nas przyjdą. Ja pierdolę, jaka głupota… I najgorsze, że ludzie w to wierzą, bo pokazują to przecież Wiadomości. Jakby u nas nie było organizacji paramilitarnych, gdzie młodzież uczy się strzelać, choćby, nomen omen, Strzelec. A kiedyś? Sam jako mały gnojek brałem udział w MTO, czyli manewrach techniczno-obronnych, gdzie było strzelanie, a także rzut granatem. Bawili się w to harcerze zarówno tego "niesłusznego", jak i "słusznego harcerstwa". Brałem udział w zawodach o wszystko mówiącej nazwie "Sprawni jak żołnierze". Oj, przydałaby się taka solidna wojskowe zaprawa debilnym redaktorom w Wiadomościach.

2014-09-12

Bez pamięci wciąga


Pisze Maria Piątkowska na stronie polter.pl "(…) Mówi się, że dobry kryminał to taki, który bez pamięci wciąga w fabułę i gąszcz intryg. Ciężko się z tym nie zgodzić. Krzysztof Beśka, nauczony doświadczeniem, uważniej dawkuje napięcie i nakierowuje czytelników na różne tropy, zwodząc i często celowo wprowadzając błąd. Proste i logiczne rozwiązanie zagadki nagle staje się skomplikowane i pełne dodatkowych, współgrających ze sobą wątków. Autor bardzo starannie nakreśla przy tym zwyczaje i atmosferę panujące w tamtych czasach w Łodzi. Czytelnik ma wrażenie, jakby odbywał wycieczkę po pełnym kontrastów mieście sprzed wieku, jakby stawał się częścią tamtejszego życia codziennego i na własne oczy widział miejsca, w których się ono toczyło. (...) Książka podzielona jest na trzy części odpowiadające miesiącom, w których toczy się akcja powieści – Maj, Lipiec oraz Sierpień. Oprócz sprawy seryjnych morderstw czytelnicy są również wprowadzani w wątki poboczne, między innymi wspomniane strajki robotników oraz rozwijający się romans Berga. Powieść pozwala tym samym na złapanie delikatnego oddechu od rozgrywających się w szybkim tempie głównych wydarzeń. Wielowątkowość nie okazuje się jednak nielogiczna - czytelnik śledzi losy bohaterów uwikłanych w zagadkę kryminalną, angażuje się w sferę romantyczną głównego bohatera, który w sidła uczuć wpada w trakcie toczącej się sprawy (...)" całość



2014-09-10

Klasyk polskiej ciemnoty?

No to się przypięli do Sienkiewicza. Tym razem do Henryka, pisarza, noblisty. Roman Pawłowski pisze, że klasyk polskiej ciemnoty i szlacheckiego nieuctwa, a wyciąganie go dzisiaj na czytelnicze sztandary to anachronizm. Cały tekst, w którym krytyk teatralny pastwi się nad autorem, do przeczytania tutaj. Co ja na to? Ja na to: nie lubię uogólnień. Owszem, Trylogia, Krzyżacy to najbardziej znane książki i o nich wspominał prezydent na imprezie promującej czytelnictwo. Fakt, trzeba mieć lat naście, by je przeczytać. Ja tego nie zrobiłem, przyznaję się, więc nie będę się wypowiadał. Będę jednak bronił Henryka Sienkiewicza jako autora powieści sobie współczesnych. Rodzina Połanieckich nie spotkała się z zachwytem krytyki, a mnie podobała się bardzo. Tak sam jak Bez dogmatu. Czytajmy więc Sienkiewicza, czytajmy, ale także jego trochę zapomniane dzieła.

2014-09-09

Kolejny sukces Polski?

Donald Tusk został niedawno "prezydentem" Europy, minister Bieńkowska też ważną fiszą w Brukseli. Ale to nie koniec sukcesów Polski i Polaków. Jednym z newsów wczorajszego dnia były doniesienia na temat ostatecznego rozwiązania zagadki Kuby Rozpruwacza. Okazuje się, że był Polakiem! Dla mnie to akurat nie nowość, nieskromnie mówiąc. Bohater Pozdrowień z Londynu pojawia się co jakiś czas także w powieściach kryminalnych. Przyznam się jednak, że najpierw powstała moja książka, a potem zajrzałem do Malarza cieni czy Carskiej roszady, a lektura Dekoratora Akunina wciąż przede mną. No i nikt jak dotąd prócz mnie nie był tak blisko prawdy. Jeśli to prawda.

2014-09-08

Przeciw Islamowi?

Tę książkę zabrałem ze sobą na wakacje w Turcji, które okazały się jednak na tyle fajne, że przeczytałem ledwo kilka stron. Powieść Bohater Pino Farinottiego czytam po raz drugi. To rzecz o pewnym Włochu, profesorze socjologii, który ma zamiar zdetonować ładunek wybuchowy w meczecie, o czym bohater-narrator informuje już na pierwszej stronie. Przez następne śledzimy tak przygotowania do wystąpienia, jak i proces sumowania życia postaci. Książka do mnie przemawia (choć do tej religii nie mam nic), szkoda tylko, że wydana jest dość niechlujnie, dużo w niej błędów, język czasami razi naiwnością. Wędrówka człowieka osobnego, być może jedna z ostatnich, będzie też tematem książki, za którą sam chcę się w niedługim czasie zabrać. Świątyni żadnej może nie wysadzę, ale świat czytelnika, choćby tylko nim wstrząsnąć – tak, o tym chyba marzy każdy autor.

2014-09-06

10 książek życia?


Na fejsie jest nowa zabawa. Z początku przestraszyłem się, że to nominacja do wylania na swój łeb wiadra wody. Na szczęście chodzi tylko o podanie 10 książek, które zmieniły moje życie. Chwilę się zastanawiałem, na półki spojrzałem. I oto jest. Kolejność przypadkowa:
 
1. Mistrz i Małgorzata, Michaił Bułhakow
2. Hanemann, Stefan Chwin
3. Lalka, Bolesław Prus
4. Rachatłukum, Jan Wolkers
5. Dziennik 1954 (wersja oryginalna), Leopold Tyrmand
6. Martwe dzielnice, Jerzy Ignaciuk
7. Ziemia obiecana, Władysław Stanisław Reymont
8. Wniebowstąpienie, Tadeusz Konwicki
9. seria Pan Samochodzik, Zbigniew Nienacki
10. Piękni dwudziestoletni, Marek Hłasko

2014-09-05

To może jeszcze mały fragment…

… mojego Autoportretu z samowarem, jeszcze przed ostatnią autokorektą i pierwszą redakcją:

Był piąty września, piąty dzień wojny. Antoni dotarł na skrzyżowanie Alej Jerozolimskich i Nowego Światu, bo trafiła się okazja podwiezienia. Szofer, który jechał dalej na Saską Kępę, opowiadał o dantejskich scenach, które działy się na drogach prowadzących z Warszawy, o nalotach i trupach leżących wszędzie.
– Uważaj pan na siebie – rzucił w stronę pasażera, gdy ten postawił stopy na krawężniku.
– Da się zrobić. – Chłopak zrobił chwacką minę.
Była to jednak, jak to się mówiło, dobra mina do złej gry.
Furgonetka ruszyła w stronę drugiego brzegu rzeki. 
Antoni rozejrzał się dookoła. I przypomniał sobie pewien wiosenny dzień sprzed ponad roku. To właśnie tutaj, przy Banku Gospodarstwa Krajowego, wyskoczył z tramwaju. Kilkadziesiąt metrów dalej, przed wejściem do Muzeum Narodowego czekała na niego dziewczyna, z którą się umówił telefonicznie. Justyna Tarnawska.
Westchnął na wspomnienie tamtych chwil. W tej samej chwili przyszedł mu do głowy iście szatański pomysł.
– Przecież mnie za to nie zabiją – mruknął sam do siebie, po czym skierował kroki w stronę budynków muzeum. 
Pewnie jest zamknięte – przeszło mu przez myśl, ale mimo to szedł dalej.
O dziwo, drzwi budynku okazały się otwarte. 
Antoni wszedł do środka. W hallu trwało gorączkowe poruszenie: jacyś ludzie, mężczyźni i kobiety, najpewniej pracownicy placówki, biegali we wszystkie strony. W rękach trzymali obrazy i rzeźby, te większe dźwigano parami albo nawet we czwórkę. Tu i ówdzie mignął harcerski mundur. 
Nie można było mieć wątpliwości – ratowano bezcenne zbiory.

2014-09-04

Autoportret z samowarem


Wreszcie znalazłem się na Marszałkowskiej. Ulica żyła swoim zwyczajnym, hałaśliwym życiem: tędy jeździły najpiękniejsze i samochody, motocykle i ciężarówki wyładowane towarem, pojazdy wojskowe z tajemniczo falującymi plandekami, a także dorożki. Trotuarami przemieszczali się najwytworniej ubrani ludzie, ale i wałęsali się bezrobotni. Słońce świeciło mocno, ale akurat ta część arterii ukrywała się w cieniu za sprawą górującego nad nią gmachu Towarzystwa Ubezpieczeń Rosja. Wiał chłodny wiatr, więc dopiąłem palto, a szyję szczelniej okręciłem szalikiem w szaro-czerwoną kratę, który w ostatniej chwili capnąłem z wieszaka w przedpokoju…

Nieprzypadkowo przytaczam ten akurat fragment mojej powieści Autoportret z samowarem. Wczoraj, w kawiarni mieszczącej się we wspomnianym wyżej gmachu, dziś już zupełnie innym, podpisałem umowę wydawniczą na tę powieść. Książka, którą wyda warszawskie wydawnictwo Melanż (zależało mi, żeby tę bardzo warszawską powieść wydała firma z tego miasta), ukaże się w lutym przyszłego roku.

2014-09-03

Nie ma miejsca na happy endy

Parę słów o Pozdrowieniach z Londynu znalazłem na blogu okiem-filolożki: „Przyznam szczerze, że bardzo długo czytałam ten kryminał. Początek zachęcający nie był. Niby była tajemnica, zbrodnia, zagadka, czyli wszystko, co kryminał powinien mieć, a jednak historia nie trzymała w napięciu. Dopiero pod koniec akcja nabrała dynamiki. I to jakiej! Końcówkę dosłownie pochłonęłam z wypiekami na twarzy. Ale od początku... (…) Ciekawa opowieść wzorowana na historii Kuby Rozpruwacza, a właściwie: przeniesienie Rozpruwacza w łódzkie realia. Genialny detektyw i dynamiczna akcja. Sceny pościgu żywcem wyjęte z Jamesa Bonda. I zakończenie w stylu... Marka Krajewskiego – ponure, tragiczne, niesprawiedliwe. W tej książce nie ma miejsca na happy endy.  Inteligentny autor, który w swojej twórczości łączy najlepsze wątki znanych wzorców. Aż dziwne, że tak cicho o nim na arenie polskich kryminałów”. całość

2014-09-02

Türkiye

Jeszcze parę słów podsumowania wakacyjnego wyjazdu i próba odpowiedzi na kilka pytań, choćby tego, dlaczego na bazarze kupiłem czerwoną koszulkę z gwiazdą, półksiężycem i napisem Türkiye. Turcja to niewątpliwie kraj piękny i jeździć tam należy. Bo blisko, bo gorąco. Choć jedna wizyta nie wystarczy, by zobaczyć wszystko. Nawet pięć. To również kraj przyjazny Polsce, mimo że jeszcze obowiązują nas tam wizy. Turcja jako jedyny kraj nie uznała rozbiorów Polski. Z jakichś powodów właśnie tam próbowali stworzyć polską armię Adam Mickiewicz i generał Józef Bem, dwaj niewątpliwie wielcy Polacy (ciekawy materiał na powieść historyczno-sensacyjną). Mało kto wie, że Turcja posiada dziś najliczniejszą, bo liczącą 375000 żołnierzy armię spośród państw członkowskich NATO w Europie. Drugą po USA w pakcie! Czy kiedyś będzie w Unii Europejskiej, być może. Takich kilka myśli na gorąco wrzucam. I czekam na zamówiony Stambuł Orhana Pamuka.

2014-09-01

Wakacje

Dotąd nie umieszczałem w tym miejscu wspomnień z letnich wyjazdów. Tym razem jednak sytuacja jest wyjątkowa, bowiem po raz pierwszy był to wyjazd poza kontynent. Turcja mnie urzekła, choć jednocześnie o mało nie ugotowała w słonej wodzie. Zresztą popatrzmy. Dziś będzie więcej zdjęć niż słów. No bo gdzie, jak nie u siebie na blogu?

Do modlitwy w meczecie siłą nie trzeba było nikogo nakłaniać :)
Widok z okna pokoju na Morze Śródziemne. Na balkonie lepiej było nie siedzieć,
bo nawet w nocy temperatura przekraczała 30 stopni.
Za dnia ratowały nas baseny. 
Kanion Koprulu niedaleko miejscowości o wiele mówiącej nazwie Beşkonak.
Chwilę wcześniej zakończyliśny rafting
Piwko zaczynało się w okolicach 13.00. Szwagier dbał o zaopatrzenie. 
Woda w Morzu Śródziemnym jest tak słona, że niemal wypala oczy!