2013-05-22

Wawrzyn 2012

Trzy lata temu cieszyłem się ja (na zdjęciu widać) z Wawrzynu, który przyznała kapituła nagrody, i tego, który przyznali czytelnicy. Dzisiaj z tych samych powodów cieszył się Zbigniew Waszkielewicz, którego nagrodzono za książkę Wujek Ziuniek na długie zimowe wieczory. Ja też się raduję, choćby z tego powodu, że werdykt jest nieoczywisty. I z pewnością będzie szeroko dyskutowany, oby z pożytkiem dla olsztyńskiego środowiska. Pozostała czwórka nominowanych triumfowała już w latach poprzednich. Niech więc się staną zmiany, niech będzie różnorodność!

2013-05-21

Wypędzeni?

Wczoraj premier Bawarii, Horst Seehofer, zapowiedział w Augsburgu ustanowienie w tym kraju związkowym Dnia Pamięci o Wypędzonych. Hmm. Tym bardziej zasadne wydaje mi się powołanie do życia bohatera, który nazywa się Adam Sikorski i jest europosłem z Warmii i Mazur. Wystąpi w mojej powieści Krypta Hindenburga i ma swój pierwowzór w żyjącej postaci. Na szczęście.

(...) Był to ten typ polityka, który gros swojego czasu poświęcał nie na przysypianie na sali obrad, a pracę w terenie. Gdyby bowiem rozliczyć go z godzin, jakie spędził na obradowaniu w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, mógłby był uznany za jednego z największych nierobów. Opozycja zresztą już mu to wytykała, nie mogąc zapomnieć, że w ostatecznym starciu pokonał ich miejscowego pupila. 
  Za o wiele ważniejsze uznawał Sikorski pomoc zwyczajnym ludziom, szczególnie tym, za sprawą których otrzymał swój mandat. 
Już pierwsza sprawa, z jaką się do niego zwrócono, stała się swoistym kierunkowskazem dalszych jego działań. Była to obrona Polaków przed roszczeniami majątkowymi Niemców. 
Zaczęło się od pewnego pewnego gospodarstwa pod Biskupcem, które postanowiła odzyskać pewna kobieta, mieszkająca w Niemczech od połowy lat siedemdziesiątych. Sądy, pozwy, oskarżenia. Nerwy i łzy ludzi, którzy mieszkali tam teraz. To właśnie na to eurodeputowany Adam Sikorski  nie potrafił patrzeć spokojnie. (...)

2013-05-20

Stały motyw

Wczoraj, aby namówić syna do wizyty na Targach Książki, przekupiłem go tym, że na miejsce dojedziemy pociągiem. Udało się. Niedawno zdałem też sobie sprawę, że nie ma pośród tego, co ogłosiłem prozą, pozycji, w której nie występowałby pociąg. Pociągiem przyjeżdża przecież do stolicy bohater Wrzawy, pociągiem ucieka bohater Bumerangu. W pociągu tłumaczy się ze swojego wyglądu (mundur) bohater Fabryki frajerów. Wagonu towarowego szukają bohaterowie Choroby legionistów, w pociągu towarowym po raz ostatni widzimy też bohatera Zandki. No i najnowsze kryminały. Kolejami Mazowieckimi jeździ aspirant Nowak z Wieczornego seansu, a z Dworca Wiedeńskiego rusza do Łodzi nowy policmajster w Trzecim brzegu Styksu. Także w Pozdrowieniach z Londynu nie odpuszczam, bo w pociągu wyjeżdżającym z Łodzi będzie miała miejsce scena finałowa. Jakby więc ktoś chciał napisać o tym pracę, to zapraszam. No bo na zniżki chyba nie ma co liczyć…

2013-05-17

Targi Książki

W tym roku Warszawskie Targi Książki zorganizowane zostały na Stadionie Narodowym. Wpadłem tam wczoraj po robocie. Dziś może też na chwilę wstąpię. To świetny wybór, bo wreszcie człowiek się nie dusi jak w PKiN. Idąc w jednym kierunku, po kolei zaliczasz wszystkie stoiska. Tym razem nie siedzę na żadnym ze stoisk, gdyż książki, które wyjdą, wyjdą w drugiej połowie roku. No i refleksja, do której miejsce to zmusza. Sport jest dużo bardziej uczciwy niż sztuka. Szczególnie taki jeden na jeden, na przykład tenis albo boks. Jesteś lepszy, wygrałeś. Wszystko jest jasne. Nic więcej. Uderzysz za słabo, możesz mieć pretensje tylko do siebie. A w sztuce? A w literaturze? Koneksje, układy, koterie, uzależnienie od czyjegoś kaprysu, asekuranctwo decydentów, załatwianie recenzji, załatwianie nagród.

2013-05-15

Pułapka powieści

Na łamach "Expressu Bydgoskiego" pojawiła się także recenzja Trzeciego brzegu Styksu, również autorstwa Ewy Czarnowskiej-Woźniak, choć już nieco bardziej surowa: "(...) Ta różnorodność wątków i postaci jest dla mnie pułapką tej powieści. We wcześniejszych dokonaniach prozatorskich Krzysztofa Beśki zauważałam reporterskie przywiązanie do obserwacji, doceniałam czujną, wzbogacającą dziennikarską relację dokumentację miejsc i ludzi. W czasie i miejscu akcji Trzeciego brzegu Styksu pokusa jest wielka – zaborowa rzeczywistość wielonarodowego miasta epoki rewolucji przemysłowej pozwala (każe?) autorowi przywołać na karty powieści multum wyrazistych bohaterów, mnogość faktów i zdarzeń (...)".

2013-05-14

Za zmysł obserwacji


Pisze Ewa Czarnowska-Woźniak na łamach "Expressu Bydgoskiego" w recenzji Zagraj to jeszcze raz: (…) Krzysztof Beśka nie jest nowicjuszem na polskim rynku powieściowym. Docenia się go, przede wszystkim, za zmysł obserwacji współczesnej, wolnorynkowej rzeczywistości, z wszelkimi jej zniekształceniami. Wydaje się, że kapitalne znaczenie ma tu doświadczenie autora w pracy reporterskiej. Czujny zapis relacji międzyludzkich, świetne charakterystyki postaci, wyjątkowo spostrzegawcze opisy wielkomiejskiego krajobrazu, podnoszą walory lektury. Jeśli policjant używa soczystego, potocznego języka i nie stroni od działań już zza granicy regulaminu, a przestrzeń zaludniają ludzie zmęczeni jednostajnym życiem, ciągle jednak nie pozbawieni wiary w jego odmianę – ufamy, że to może być obraz prawdziwy. 

2013-05-13

To nie trailer…

Nie, to nie jest trailer Pozdrowień z Londynu, choć trudno o lepszy. Zawsze twierdziłem, że nasze pisarskie pomysły to nic w porównaniu z tym, co niesie życie. Jak potrafi zaskoczyć. I przerazić. Ciekawe, co jeszcze kryją łódzkie piwnice… czytaj

2013-05-09

Matura 1938

Bardzo mi się podoba określenie, którego użyłem wczoraj i które zapożyczyłem od Jamesa Pattersona. Chodzi o "na małym ogniu". Dziś zacząłem prace nad kolejnym tekstem, który dotąd dojrzewał na takim ogniu właśnie. To posolić, tam popieprzyć, zamieszać, ściągnąć szumowiny. A wszystko ku pożytkowi ogólnemu i przyjemności czytania. Bohater chodzi do II LO imienia Batorego w Warszawie (na zdjęciu, mijam ten gmach codziennie w drodze do pracy) i właśnie przygotowuje się do matury. Jest wiosna 1938 roku…

2013-05-08

Ocyzelowano

Prace nad kolejną częścią przygód Tomasza Horna, która dotąd stała na "małym ogniu", zakończone. Jedna z ostatnich scen rozgrywa się w budynku przedstawionym na zdjęciu i idzie tak:
Horn podszedł do pierwszych z brzegu drzwi, wyciągnął przed siebie rękę…
– Nie! – krzyknęła Erika. – Stój.
Popatrzył na nią pytająco. O co jej może chodzić?
W odpowiedzi policjantka skierowała strumień światła w miejsce, gdzie końce belek, z których zbito drzwi, spotkały się z sufitem. 
Spojrzał tam także i Horn. I serce zamarło mu w piersiach. Wisiały tam… trzy granaty ręczne typu Eihandgranate 39, umiejętnie zamontowane. Taka sama niespodzianka czekała na kogoś, kto chciałby poruszyć drzwi numer dwa. I trzy.
Pierwsza myśl: jakakolwiek próba dostania się do środka, najmniejsze poruszenie tych drzwi spowoduje wybuch. (...)

2013-05-07

Steelman, opowiedz mi Dżumę

Kiedy rano na ulicy spotykasz idących na pierwszy egzamin maturzystów, których na świecie jeszcze nie było, gdy sam zdawałeś maturę, trzeba zacząć się bać. A może przeciwnie – przestać się przejmować byle czym? Tak czy inaczej, temat wraca raz w roku, a myśl cofa się do maja 1991 roku. Mieliśmy tego dnia iść na egzamin ubrani w mundury. A poszła cywilbanda (ja sam włożyłem czarną koszulę, która miała mi przynosić szczęście na egzaminach przez kolejne 5 lat; miała taki kołnierzyk, że można było włożyć w nią coś, co przypominało koloratkę. Kilka razy to zrobiłem, załatwiając ważne sprawy w kraju, który zaczynać już żyć na klęczkach). Jeden tylko Cezary S., dziś major i świetny specjalista od uzbrojenia, ubrał się w mundur galowy, nawet czapkę wziął, dzięki czemu nazajutrz znalazł się na pierwszej stronie "Gazety Olsztyńskiej"! Jak już wspominałem kilka postów temu, jako jedyny pisałem temat czwarty, czyli analizę i interpretację utworu poetyckiego. Jakoś dałem radę, choć 3 powinienem już dostać za samą odwagę. Potem były egzaminy ustne. Czekaliśmy na swój, wpadł podpułkownik W., rozrzucił na stole paski z pytaniami. Mój kolega, Robert C. zwany Steelmanem, wyciągnął jeden i mówi: jak ja chciałbym wylosować te pytania! Było tam pytanie o Dżumę A. Camusa. Poprosiłem go, żeby mi opowiedział, o czym to jest, bo, przyznaję, nie wiedziałem. Opowiedział. Podpułkownik W. zwinął pytania i wyszedł. Gdy wrócił po kilku chwilach z resztą komisji, zaczął się egzamin. Zdawałem jako pierwszy. Wyciągnąłem… Dżumę.

2013-05-01

Ćwierć wieku temu

Opisując pochód pierwszomajowy w Fabryce frajerów, trochę podkoloryzowałem. Nikt nas nie pomylił z technikum kolejowym. W roku 1988 po raz pierwszy i ostatni wyruszyliśmy z liceum wojskowego na ulice Olsztyna. Zdjęcie zrobiono na tyłach batalionu inżynieryjno-budowlanego, na łączniku dochodzącym do ulicy Artyleryjskiej. Potem maszerowaliśmy aleją Zwycięstwa, która półtora roku była już aleją Piłsudskiego. Miasto miało po raz pierwszy oglądać nasze mundury w większej ilości. Pamiętam oklaski. Pewnie jacyś znajomi…