Bardzo mi się podoba określenie, którego użyłem wczoraj i które zapożyczyłem od Jamesa Pattersona. Chodzi o "na małym ogniu". Dziś zacząłem prace nad kolejnym tekstem, który dotąd dojrzewał na takim ogniu właśnie. To posolić, tam popieprzyć, zamieszać, ściągnąć szumowiny. A wszystko ku pożytkowi ogólnemu i przyjemności czytania. Bohater chodzi do II LO imienia Batorego w Warszawie (na zdjęciu, mijam ten gmach codziennie w drodze do pracy) i właśnie przygotowuje się do matury. Jest wiosna 1938 roku…