2012-09-28

W Łodzi

Tak jak pisałem wcześniej, w środę mogłem wreszcie sprawdzić na miejscu, czy to, co napisałem o Łodzi, jest coś warte. Dyskusja wywiązała się szybko, pytania padały z sali, zanim prowadzący spotkanie Łukasz Kaczyński z "Dziennika Łódzkiego" rzucił hasło, że już można. Wytknięto mi parę błędów topograficzno-historycznych. Broniłem się, że licentia poetica, ale i tak przyznałem rację. W tle leciały zdjęcia starej Łodzi. Jak widzieli to inni, można sprawdzić na przykład tutaj Słowem – miło było. Dziękuję jeszcze raz za ciepłe przyjęcie.

2012-09-25

Spotkanie autorskie w Łodzi

Wreszcie będę mógł sprawdzić na miejscu, co się sądzi o mojej powieści. Lewandowski nagrabił sobie w Łodzi za swój Perkalowy dybuk, zresztą nie dziwię się. Mam nadzieję, że ja nie... Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Łodzi zaprasza na spotkanie jutro, czyli 26 września 2012 roku o godz. 17.00 do sali konferencyjnej Biblioteki. Ul. Gdańska 100/102, II piętro. Spotkanie i rozmowę o książce Trzeci brzeg Styksu poprowadzi redaktor Łukasz Kaczyński z “Dziennika Łódzkiego”. Kto z Łodzi lub okolic, zapraszam serdecznie!

Na spotkanie przygotowano specjalny biuletyn. Do obejrzenia tutaj

2012-09-24

Strzeż się tych miejsc

Nadszedł wreszcie długo wyczekiwany moment – rusza konkurs Strzeż się tych miejsc, związany z Trzecim brzegiem Styksu. Wszystko na specjalnej stronie. Dodam tylko, że nagroda jest warta podjęcia wysiłku. Sam chętnie wziąłbym udział!

2012-09-21

Dlaczego kryminał?


Powiedział Robert Ostaszewski w niedawnym wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej": "W Polsce kryminał stał się czymś więcej niż kryminałem. Czasem mówi więcej i ciekawiej o rzeczywistości obecnej RP niż literatura tzw. ambitna. Docenili to czytelnicy, bo od paru lat nawet subtelni intelektualiści już nie kryją się z tym, że czytają kryminały (…)". 
No i strzelił w dziesiątkę! Sam zostałem ostatnio zapytany, publicznie, czemu sięgnąłem po ten gatunek. Bo to modne, bo dochodowe? Na każde z tych pytań jestem w stanie odpowiedzieć twierdząco. Są autorzy, którzy przez całe życie piszą jedną książkę. Ja mógłbym dalej tkwić w klimacie Wrzawy i Bumerangu (choć pewnie telefonu z "Krytyki Politycznej" bym się nie doczekał), ale świadomie wykonałem zwrot – tak gatunkowy, jak i geograficzny oraz czasowy. Dobrze się czuję zarówno we współczesnej Warszawie, jak i XIX-wiecznej Łodzi czy Warmii doby renesansu. Mam tylko nadzieję, że moje dobre samopoczucie przekłada się także na samopoczucie czytelników. 
Dalej Robert Ostaszewski mówi, że "pisanie książek w Polsce generalnie staje się zajęciem coraz bardziej kobiecym. To zapewne bierze się stąd, że czytają też głównie kobiety i ostatnio wyraźnie coraz mniej są zainteresowane tym, co mają im do przekazania piszący mężczyźni. Dla piszącego faceta jest to sytuacja dosyć frustrująca". 
Osobiście nie czuję się sfrustrowany. Co więcej, według mnie to jest właśnie wyzwanie, które trzeba podjąć. Nie bez powodu najbardziej poczytnymi pisarzami na świecie wciąż są mężczyźni.

cały wywiad z krytykiem tutaj

2012-09-18

On

Równo 73 lata temu, rankiem 18 września 1939 roku, odszedł z tego świata. W jakich okolicznościach, tego już na sto procent pewni nie jesteśmy. Niektórzy twierdzą wręcz, że nie umarł (vide: film Mistyfikacja). I między innymi o tym będzie książka, której fragment pozwalam sobie wrzucić poniżej. 
(...) Nie chciałem przeszkadzać w interesach, więc szybko zaszyłem się w oddalonym kącie sklepu, gdzie można było znaleźć płyty z muzyką klasyczną. Ciekawość jednak zwyciężyła, a wzrok mój, po prześliznięciu się po płytach z mazurkami i nokturnami Chopina, po kilku chwilach powędrował w kierunku kontuaru, bo właśnie tam przystanęli obaj panowie. 
Stali i o czymś rozprawiali. To znaczy przybysz mówił – szybko, niezbyt głośno,  czasem zniżając głos do szeptu. Gestykulował przy tym zawzięcie i robił dziwne miny. Pan Kazimierz słuchał go w skupieniu i niemal nabożnej powadze, od czasu do czasu wtrącając się tylko jakim półsłówkiem. Ze strzępów zdań, które docierały do mych uszu, próbowałem odganąć, kim może być ów klient. 
Jego powierzchnowność bowiem mówiła niewiele: mógł mieć około czterdziestu pięciu, pięćdziesięciu lat, ubrany był w samodziałową marynarkę i pumpy, które nie bardzo współgrały z jego krępą budową ciała. Na głowie miał kapelusz, w ręku laseczkę – wyglądał jak tysiące, ba! dziesiątki tysięcy mężczyzn chodzących po ulicach tego miasta i tego kraju.
– Wróciłem przedwczoraj, ale, niech mi pan wierzy, już mam serdecznie dość tego miasta... – Udało mi się zrozumieć całe zdanie.
– Nie dziwię się panu – westchnął boleśnie Banaszkiewicz. – Też bym chętnie gdzieś wyjechał, ale co poradzić. Kto zostanie w sklepie... (...)

2012-09-14

Hel. Trzy spojrzenia przez ramię


Dwa dni temu materiał w Wiadomościach, że port wojenny w Helu jest na sprzedaż. Euforia w głosie wypowiadających się ludzi, głupio zadowolony dziennikarz. Hel to miejsce mi bliskie, nie tylko dlatego, że tam swoje przygody przeżywają bohaterowie moich powieści. 
W głowie mam do dziś trzy obrazki związane w tym miejscem.
1. sierpień 1980. Po drugiej stronie Zatoki wszystko stoi na głowie, bo strajk w stoczni. Wybraliśmy się z rodzicami z Jastarni na wycieczkę na koniec półwyspu. Przed wjazdem do miasta autobus zatrzymuje się, wchodzi do środka marynarz z kałachem i zaczyna sprawdzać dowody osobiste pasażerów. Jeśli nie jesteś Polakiem, na Hel nie wjedziesz. Potem chodzimy po miasteczku, a tu na każdym kroku słychać… niemieckie szwargotanie. Okazało się, że przypływali wodolotami, których nikt nie sprawdzał.
2. styczeń 1991. Wszystko w pogotowiu, bo właśnie zaczęła się Pustynna Burza. Wybraliśmy się z harcerzami na wycieczkę. -20 stopni, ale zwiedzać trzeba. Wpadam na pomysł, żeby spróbować wejść do portu wojennego. Legitymacja ucznia OLW otwiera wszelkie drzwi, po chwili jesteśmy już całą grupką na ścigaczu. Tylko że młodych harcerzy najbardziej interesują fotografie gołych babek, które marynarz przywiesił sobie nad koją.
3. lipiec 2000. Wizyta podczas urlopu u kolegi z OLW, wówczas porucznika marynarki Mirka S. Gości mnie obiadem na ORP Mewa, potem herbatka w sztabie z innymi oficerami. To miejsce pracy Mirka, dojeżdża tu codziennie z Gdyni lub przypływa wodolotem. 
Czy ktoś wtedy pomyślał, że na Helu nie będzie kiedyś polskich okrętów? Czy to miejsce nagle straciło swoje strategiczne właściwości? Miało je przez setki lat, a teraz już nie ma? 
Teraz fragment powieści Krypta Hindenburga, który będzie dobrym komentarzem do tego, co napisałem i co myślę. 
Ruszyli przez pusty plac, wolnym krokiem, wymuszonym przez kalectwo jednego z nich, a może fakt, że drugiemu nigdzie się nie spieszyło. Tu i ówdzie z popękanego asfaltu przebijały kępy traw, w pewnym miejscu udało się wykiełkować nawet całkiem sporej brzózce!
– Parę lat, a wyrośnie tutaj prawdziwy las – rzekł z przyganą mężczyzna o imieniu Wojciech, kopiąc ze złością rdzewiejącą puszkę po czarnym specjalu. – Pomyślałbyś, że dożyjemy czasów, kiedy w mieście, w którym zawsze stacjonował ogromny garnizon, nie będzie ani jednego żołnierza?
– Zasrana doktryna. 
– Otóż to! Wszyscy przejrzą na oczy dopiero wtedy, gdy czołgi z Kaliningradu będą pięćdziesiąt kilometrów w głębi Polski. Jeszcze wspomnisz moje słowa. A i wtedy nie braknie pewnie takich, co będą się zastanawiać, czy kochanym sojusznikom wypada z tego powodu przerywać popołudniową herbatkę czy grę w golfa…
A na sam koniec anegdotka. Ile by trwał konflikt zbrojny z Rosją, wywołany przez Polskę? Dwa dni. Dlatego, że pierwszego dnia Rosjanie tarzaliby się ze śmiechu.

2012-09-13

Wywiad w ZwB


(...) Choć urodziłem się na Mazurach i ten region jest, obok Warszawy, najbardziej eksploatowany w mojej twórczości, do Łodzi mam wielki sentyment. Chciałbym tam częściej bywać, nawet pomieszkać. A czemu wiek XIX? Bo to najlepszy okres w historii tego miasta, ale też świetny moment w historii polskiej literatury. W książce jest mowa o Prusie, Orzeszkowej, w drugiej części zaś w epizodzie pojawi się z kolei Stanisław Przybyszewski. Jako polonista nie mogłem sobie odmówić przyjemności sięgnięcia po te wybitne postaci. Wiem, że jedna powieść kryminalna, współczesna, działa się w Łodzi. Nie będę wymieniał tytułu ani nazwiska autora, ale nie dziwię się, że chciano mu w Łodzi mordę za to obić... (...)
całość tutaj

2012-09-10

The Bookworm Day

W pięknych okolicznościach przyrody, w niedzielne popołudnie, porozmawialiśmy sobie o książkach: moich i cudzych, napisanych i nienapisanych, wydanych i niewydanych.  O kryminałach retro i skandynawskich. Ja to ten w kapeluszu, a gros widzów – za autorem zdjęcia. Dziękuję jeszcze raz organizatorom wydarzenia za zaproszenie, a widzom za obecność, szczególnie Dawidowi i Joannie, że znaleźli chwilę, by wpaść. Mówi się, że między autorami przyjaźni nie ma. Nas z Kornagą, autorem Rzęs na opak, Cięć i wielu innych świetnych książek, łączy układ, który właściwie sam się narodził. Na czym polega? A na tym, że na spotkanie autorskie drugiego idziemy... nawet z 40-stopniową gorączką. I niech tak pozostanie. Szersza relacja z wydarzenia tutaj

2012-09-07

Paradoks

Wczoraj wieczorem na Dwójce pierwszy odcinek nowego serialu kryminalnego, w którym Bogusław Linda wreszcie wraca w roli na miarę swoich ambicji. Ale nie o tym chciałem; recenzje Paradoksu znaleźć można na portalach filmowych i temu podobnych. Chciałem napisać raczej o jednej dziwnej rzeczy, mianowicie o tym, że akcja serialu dzieje się w jednym mieście, a tak naprawdę w dwóch miastach jednocześnie, Warszawie i Łodzi. Czyli tam, gdzie umieściłem akcje moich ostatnich książek. Twórcy nie epatują mocno cukierkowymi widoczkami stolicy, jak to miało miejsce w tvn-owskich gniotach w rodzaju Magdy M. czy Teraz albo nigdy, czy przesłodzonej Łodzi, jaką oglądamy w Komisarzu Aleksie. Chodzi o pewną umowność i przełożenie środka ciężkości nie na scenografię, ale na to, z czym zmagają się bohaterowie. Przyzwolenie na samosąd, połamany gliniarz, kret w sekcji – to mocne i nowe tematy. A miasto jest tylko tłem. Wracając do książek, recenzenci zwrócili uwagę na niezłe portrety obu miast w moich książkach. Dr Bernadetta Darska podsumowała swoją ocenę zdaniem: "Stanisław Berg ma się pojawić w zapowiadanej drugiej części cyklu. Miejmy więc nadzieję, że wtedy jego działania okażą się równie ciekawe jak opisy miejsc, teraz proporcje te są za bardzo zaburzone." Czy tak jest? Być może. Wytłumaczyć się mogę tym, że to książki, z których każda otwiera cykl, a zatem sporo tam o miejscu, po którym bohaterowie będą chodzić. W kolejnych częściach będzie już czysta akcja.

2012-09-06

Z czytelnikami na cyplu

Jeśli ktoś ma ochotę i czas, to zapraszam w niedzielę nad Wisłę. Będę tam od 13.00.

2012-09-04

Latem o zimie


Ostatni etap autokorekty (już na papierze, a to zupełnie inna jakość!), wszak Ostatni rozkaz już zimą 2013. Także zimą dzieje się akcja pierwszej części powieści.
(...) Dochodziła czwarta po południu, gdy Podbiał i Nowak wychodzili z Pałacu Mostowskich. Na dworze było jeszcze jasno. W najwyższych oknach Błękitnego Wieżowca na placu Bankowym odbijały się promienie zachodzącego słońca. Pod drugiej stronie, na szczycie odnowionego niedawno frontonu pałacu, wielki orzeł w koronie rozkładał szeroko skrzydła. 
Tymek zawsze śmiał się w duchu, że kamienne ptaszysko chce tym jednym gestem powiedzieć: a co ja, kurwa, mogę na to poradzić?! Jakby chciało wyręczyć wszystkich ludzi, którzy pracowali w tym gmachu. 
Tymczasem on, młodszy aspirant Nowak, miał zamiar pokazać, sobie przede wszystkim, że można przynajmniej próbować. W ciągu następnych godzin planował przepytać rodzinę i sąsiadów Kuli. (...)