2011-08-22

Kwidzyn

Kiedyś pani w radiu zarzuciła mi, że napisałem słuchowisko o pewnym zjawisku, z którym nie miałem styczności; chodziło o teatr w domu. Poniewczasie przyszedł mi do głowy argument, że przecież Lem też nie był w kosmosie, a pisał o nim – i to jak! Ale rzeczywiście lepiej wiedzieć, o czym się pisze. Czytelnicy sa czujni. Wykorzystując zatem chwilę wolnego, udało mi się dotrzeć do Kwidzyna, gdzie rozpoczyna się akcja mojej powieści Ornat z krwi, którą za jakieś 7-8 miesięcy wyda krakowski Insignis. Widziałem kryptę wielkich mistrzów, których odnalezienie mnie zainspirowało; jest już gotowa, Heinrich von Plauen czeka na gości. Niestety, jak widać na zdjęciu, nie wszystkim się wycieczka podobała... Na osłodę może fragment.
– Co znaleźliście? – zapytał dziennikarz, podsuwając rozmówcy mikrofon z kolorowym logiem stacji pod sam nos.

– Rozpoczynając nasze poszukiwania, chcieliśmy ustalić miejsce spoczynku słynnej średniowiecznej mistyczki, błogosławionej Doroty z Mątowów, która w 1394 roku dała się żywcem zamurować w celi – rozpoczął z lekką sapką profesor. – Tymczasem w krypcie natrafiliśmy aż na dwie trumny, położone bardzo blisko siebie, a w nich kompletne szkielety. Wiadomo, że w katedrze pogrzebano wielkich mistrzów krzyżackich. W istocie, w trumnach znaleźliśmy zapinki zakonnych płaszczy i fragmenty skórzanych pasów rycerskich. Teraz czekamy na badania antropologiczne szkieletów, a także ekspertyzę dendrochronologiczną, którą z dokładnością do jednego roku pozwoli określić czas ścięcia drzew, z których wykonano trumny.

– Kim są... to znaczy kim byli pochowani? – zapytał z dziennikarz bez mrugnięcia okiem, co więcej: z dramatyzmem, jakby przed chwilą znaleziono zwłoki ofiar seryjnego mordercy i gwałciciela, nie zaś średniowieczne truchła,

– Po wstępnych konsultacjach z historykami, możemy domniemywać, iż są to szczątki wielkich mistrzów zakonu krzyżackiego: Wernera von Orselna i Ludolfa Königa von Wattzau...