2015-03-30

W Radiu Olsztyn

Dzisiaj o godzinie 20.10 będę gościem redaktor Ewy Zdrojkowskiej w audycji Rozmówki polsko-polskie. Jako że tematem spotkania będzie Autoportret z samowarem, będą to także rozmówki polsko-rosyjskie i polsko-żydowskie, w których uczestniczył Antek, główny bohater książki. Zapraszam gorąco przed radioodbiorniki!

2015-03-27

W Czterech Porach Roku


Dziś około godziny 11.15, na antenie radiowej Jedynki, Dorota Koman będzie omawiała moją najnowszą powieść Autoportret z samowarem. Zapraszam do słuchania, sam też zasiadam.
Audycja do wysłuchania tutaj

2015-03-25

Mit w Trzecim…


Miło mi donieść, że Trzeci brzeg Styksu trafił na warsztat naukowców. W piątek 27 marca odbędzie się konferencja naukowa, na której Marta Grzegorczyk z Koła Naukowego Mitokrytyków Uniwersytetu Łódzkiego wygłosi referat XIX-wieczna Łódź mitologicznym Styksem? Trzeci brzeg Styksu Krzysztofa Beśki. Ciekawość mnie zżera, co tam w środku jest. 

2015-03-24

Lektury przed nowym projektem

Właściwie po co? A po to, żeby wejść w klimat, żeby się zainspirować, nie popełnić mimowolnego plagiatu, no i dla przyjemności, bo części z tych pozycji nie znam. To jeden z najprzyjemniejszych etapów pracy, na równi z planowaniem, budowaniem drabinki. Potem to już tylko mozolne zaczernianie kartek papieru.


2015-03-23

W Telewizyjnym Kurierze Warszawskim

O moim Autoportrecie z samowarem opowiadałem w piątek. Początek 17'20''. Warto jednak obejrzeć całe wydanie Kuriera, by wiedzieć, co się w stolicy dzieje. A przynajmniej cały materiał, nie tylko moje nieskładne wyznania, a potem sięgnąć po obie polecane książki.

2015-03-22

W RDC

Dzisiaj o godzinie 16 będę gościem w audycji Dagmary Kowalskiej Strefa Kultury w Radiu Dla Ciebie. Porozmawiamy o mojej najnowszej powieści Autoportret z samowarem, a przede wszystkim o przedstawionym na kartach tej książki mieście, którego już nie ma. Zapraszam do słuchania!
posłuchaj 

2015-03-21

Bez wytchnienia


Pisze doktor Katarzyna Krzan: „Literacka fantazja Krzysztofa Beśki zatacza coraz szersze kręgi, zdobywając tym samym coraz więcej czytelników. Autor nie ogranicza się do drążenia w nieskończoność sprawdzonego tematu, tylko szuka kolejnych. Zaczynał od obrazu współczesnych młodych Polaków, zachwyconych nowymi korporacyjnymi możliwościami, pisał o żołnierzach, próbował swoich sił w kryminale z miastem w tle, zahaczył o powieść przygodową, a teraz raczy nas czymś, co można nazwać thrillerem historycznym, choć to nie jest najtrafniejsze określenie. Trudno bowiem Autoportret z samowarem jednoznacznie zaklasyfikować. I bardzo dobrze. Po lekturze Ornatu z krwi i Pozdrowień z Londynu czytelnik może być pewien, że znowu zostanie wchłonięty przez inteligentnie napisaną powieść na długie godziny. W Autoportrecie z samowarem bardzo długo nie wiadomo, o co chodzi i jak się historia skończy. Dlatego nie można przestać czytać. (…) Autor nie daje czytelnikowi wytchnienia. Rysuje wiarygodne portrety postaci na tle przedwojennej Warszawy i Zakopanego, pokazuje przerażające realia rewolucyjne. A w samym środku stawia młodego człowieka. Konsekwencje podejmowanych decyzji i idących za nimi działań wpłyną na losy obu mężczyzn – Wintera i Antoniego. I to w bardzo zaskakujący sposób. Lekturze towarzyszy nadzieja, że już wkrótce wszystko się wyjaśni, a poszczególne elementy układanki wskoczą na właściwe miejsca. Autor nie ułatwia jednak zadania, ucinając rozdziały tuż przed wyjaśnieniem, a potem wprowadza gwałtowny zwrot akcji, zamieniając bohaterom role do odegrania. (…)” całość

2015-03-20

U Żeromskiego

Bardzo mi się podobała dyskusja podczas wczorajszej promocji Autoportretu… w księgarni im. Stefana Żeromskiego, prowadzonej przez Leszka Bugajskiego. Promocji, nie księgarni. Każde takie spotkanie jest bardzo wartościowe, daje do myślenia, rozwija. Jak obiecałem, nie atakowałem literatury kobiecej, byłem grzeczny, skupiłem się na swoich działaniach. Choć zbyt grzecznym nie opłaca się być, szczególnie wobec ataków na książkę. Paweł Dunin-Wąsowicz na swoi profilu na Facebooku, pisze, że "zniechęcił się do tej książki", a to przez popełnione przeze mnie błędy. W jego ocenie młody człowiek mógł spokojnie jechać do Zakopanego drugą klasą, nie musiał pierwszą. Albo że służąca nie mogła mieć czworga dzieci. I nie było wtedy takiego wydziału na UW tylko inny. Zapomniał  PDW, że to powieść, a nie książka historyczna. Ważne jest, żeby pisać poprawnie po polsku, a z tym nie każdy sobie radzi. 

2015-03-19

Na śmietniku


Kilka dni temu wybuchła afera, że na Muranowie ktoś wyrzucił kilkaset książek do kontenera. tekst tu. Potem okazało się, że to antykwariusz, który musiał się stamtąd wynieść. Nie spalił, nie zniszczył, a książki szybko znalazły nowych właścicieli, więc wszystko dobrze się skończyło. Przyznam się, że sam mam w swojej bibliotece książki, których ktoś się pozbył, wyrzucając na śmietnik, obok obierków po ziemniakach. Na Nowym Mieście znalazłem kiedyś piękne, drukowane gotykiem książki sprzed wojny: Heidi Johanny Spyri z 1935 roku, powieść Der Kavalier, The Storm Ilji Erenburga, czyli Burzę, wydaną w Moskwie, ale po angielsku, jak tytuł wskazuje. Na ulicznym śmietniku na Łowickiej na Mokotowie leżał sobie Weiser Dawidek po angielsku, a na korytarzu biblioteki przy Dąbrowskiego – Donosy rzeczywistości Mirona Białoszewskiego z… jego dedykacją w formie wiersza!

2015-03-17

Pożegnanie jesieni

Skończyłem czytać w niedzielny wieczór. Była to druga lektura, po 13-letniej przerwie. Na pewno z większym zrozumieniem, choć wciąż z trudnościami, bo proza to totalna, gęsta i gorąca jak lawa. Nie dla każdego. Odbiór psuł mi trochę film Trelińskiego, który widziałem ze dwa razy. Siermiężny, choć przecież kręcony już za kapitalizmu. Taki film musiałby mieć naprawdę spory budżet. Może kiedyś. Lekturę Pożegnania... planowałem, pracując nad Autoportretem... Zawsze tak robię, by wejść w klimat. Ale wtedy nie dałem rady. Trochę szkoda. Maksymilian Winter, który znalazł Antka w górach, nieprzytomnego po spotkaniu z niedźwiedziem, mógłby przecież nawiązać do "swojej" powieści, w której Atanazy rzuca w samicę misia kokainą i jest to broń skuteczna. No trudno. Chciałbym kiedyś mieć w rękach pierwsze wydanie, takie jak na zdjęciu obok. Ciekaw jestem, jak reagowali współcześni na ten tekst. Jak bardzo ich oburzał, zniesmaczał. 

2015-03-16

Poławiacz, czy jakoś tak…

…będzie się nazywała powieść, nad którą pracuję. Kolejny etap przede mną. W oczekiwaniu na reakcje czytelników i krytyki na Autoportret z samowarem (przesyłki dotarły), pochylam się nad wydrukiem nowej książki. Pisałem o tym już wiele razy, ale warto to powtórzyć. Co na papierze, to na papierze. Na wydruku dostrzeżesz, młody przyjacielu, to, czego nie widać na ekranie komputera. Zakłują cię w oczy dłużyzny, przykrość sprawią uszom niezgrabności w zdaniach, które sobie na głos przeczytasz. Jednym słowem warto. A zatem – do dzieła, skrybo!

2015-03-13

Po spotkaniu w Arkadii

Po wczorajszym spotkaniu w Empiku w Arkadii należy mi się chyba kilka dni wytchnienia. Tak naprawdę jednak autor jest zawsze w pracy. Zasiano ziarno, a ono już zaczyna kiełkować. Ziarno nazywa się dalszy ciąg przygód Antka. Pewnie w okupowanej Warszawie. Tak powiedziałem. To i pewnie tak będzie. Wpadli wczoraj do Empiku dawno nie widziani znajomi, wielkie dzięki za to. Prowadzącej spotkanie Magdalenie Walusiak również, za bardzo ciekawe pytania. Niestety, znów nie zapanowałem nad językiem i zaatakowałem literaturę kobiecą. Ale chyba nikomu przez to ręka wyciągnięta ku półce nie zadrżała.
tutaj jeszcze kilka ciekawych zdjęć z Hybryd.

2015-03-12

Po premierze

Dziękuję wszystkim, którzy wpadli do Hybryd w ten marcowy wieczór, Wydawnictwu Melanż, sponsorom za tort (na zdjęciu, tak, tak, to jest tort!) i cydr, Robertowi Bielakowi i Krystynie Czubównie, którzy zaczarowali publiczność, i Leszkowi Bugajskiemu, który mnie męczył jako prowadzący. Było energetycznie. Na tyle, że nie mogłem zasnąć przez całą noc. fotorelacja

2015-03-11

Oprawa, czyli muzyką przez książkę

Do spotkania pozostało parę godzin. Wszystko chyba gotowe. Ale ja nie mogę się powstrzymać, by nie posłuchać jeszcze raz podkładu muzycznego, który posłuży Robertowi do zaczarowania gości. Najprościej mówiąc, będzie to muzyczna ilustracja książki, jej zapowiedź. Ostatni fragment wbija w fotel, wręcz przeraża. I tak ma być! Do zobaczenia o 18.00 w Hybrydach.

2015-03-10

Wielkopolska dokładność

W piątek wieczorem sympatyczny starszy pan dostarczył mi przesyłkę. To redakcja Doliny Popiołów czy też Doliny popiołów. Mój redaktor pracuje w sposób bardzo tradycyjny: poprawki nanosi na wydruk. Ja po raz trzeci proces cały nieco zmodyfikowałem: odnoszę się do poprawek, nanosząc je w komputerze w trybie śledź zmiany. Robota to ciężka, jedna i druga. Po opracowaniu trzech czwartych wiem, że pan Krzysztof znów nie pozwolił wejść mi na minę. I to niejedną! Że wspomnę choćby niekonsekwencje w życiorysie Riepina. Wspominałem o czymś w Trzecim brzegu Styksu, a w trzeciej części nie ma po tym śladu. Nic to, trzeba się spieszyć, bo książka już w zapowiedziach.

2015-03-09

W SPP!

Takie wiadomości powinni zawsze przekazywać ludzie bliscy, życzliwi. I tak się stało! Mój wydawca, Krzysztof Genczelewski, w niedzielne popołudnie poinformował mnie, że na sobotnim spotkaniu Zarząd Główny Stowarzyszenia Pisarzy Polskich… przyjął mnie w poczet członków Oddziału Warszawskiego! To miłe, to jakże ważne, szczególnie przed premierę najnowszej książki. Wszystkim, którzy się do tego przyczynili, dziękuję!

2015-03-07

2015-03-06

Małą czy wielką?

Właśnie zastanawiamy się z moim redaktorem z Rebisu, jak napisać słowo „popiołów” w tytule trzeciej części przygód Stanisława Berga. Pan Krzysztof znalazł dwa tropy. Nawiązanie do Biblii: „Cała zaś Dolina trupów i popiołów i wszystkie pola aż do potoku Cedron, do rogu Bramy Końskiej ku wschodowi, będą poświęcone Panu; nie zostaną już więcej zburzone ani zniszczone na wieki” (Jr 31:40). Inna dolina pojawia się w Wielkim Gatsbym. „Jest to dolina popiołów – niebywała farma, gdzie popioły rosną niczym pszenica, formując wzgórza i turnie, i groteskowe ogrody, gdzie popioły przybierają postać domów i kominów, i unoszącego się z nich dymu, i wreszcie, z niezmierzonym wysiłkiem - ludzi, którzy, niewyraźni, przemierzają pyliste powietrze, krusząc się na kawałeczki”. Redaktor pisze: Tak czy owak, nie jest to oficjalna nazwa geograficzna, więc jak sądzę, należałoby ją na okładce napisać jako Dolina popiołów („popiołów” małą literą)?”. Tymczasem ja zawsze pisałem wielką. Ot, takie mamy dylematy.

2015-03-03

Melanż w Melanżu

Dziś, w Międzynarodowy Dzień Pisarza (nie świętuję specjalnie, w odróżnieniu do autorów kilku broszurek, wydanych własnym sumptem), refleksja. Od jakiegoś czasu w Warszawie można zaobserwować ciekawe zjawisko. Chodzi mi o kolejne spotkania promocyjne Wydawnictwa Melanż. Otóż tak się jakoś utarło, że przychodzi na nie nie tylko bohater wieczoru, autor promowanej powieści, ale wielu twórców, związanych z tą oficyną, niekoniecznie znajomych autora (po spotkaniu już tak). Chyba nie spotkałem się jeszcze z czymś takim. To bez wątpienia miłe, dla autora i dla wydawców, ale też ważne. Spotkania takie nawiązują w mojej ocenie do artystycznej bohemy przełomu wieków, do salonu międzywojnia, a ludzie przychodzą na nie, bo chcą, bo czują się tam dobrze. Rozmowy przeciągają się, trwają długo po zakończeniu oficjalnego spotkania. Tak było tydzień temu, na promocji najnowszej książki Janusza Drzewuckiego. Na zdjęciu (nieogolony, ale za to pod krawatem) tłumaczę, jak będzie wyglądało moje, które odbędzie się już za tydzień. 

2015-03-02

Disneyland

Nie, nie biorę udziału w zabawie Przeczytam 52 książki w 52 tygodnie. Ale nie czytać też nie zamierzam. Powiedzmy, niech to będzie połowa tej liczby. Sięgnąłem zatem ponownie po Disneyland Stanisława Dygata, wydanie WL jak na obrazku, nieco niechlujne. To jedna z jego bardziej znanych powieści, ekranizowana (Jowita) i wystawiona w Teatrze Telewizji (Disneyland). Akcja rozgrywa się w latach 60. w Krakowie. Trochę się narracja gmatwa, raz Agnieszka już jest u boku Marka, za chwilę bohater dopiero ją poznaje. Narratorem jest sportowiec, trochę mięśniak, co udało się autorowi oddać znakomicie. Przyznam się, że powieść ta inspirowała mnie bardzo, gdy 10 lat temu tworzyłem bohaterów swojej sztuki Laura i Filip, która w ostateczności została słuchowiskiem Sponsor. I dziś udało mi się znaleźć w Disneylandzie coś, co wykorzystam. Będzie to pewna alegoria. No i jeszcze przeczytam dwie powieści, o których wspomina Arens: Łuk Triumfalny Remarque'a i Zmartwychwstanie Tołstoja. Bo jakoś wcześniej nie miałem do tego melodii.