Właśnie zastanawiamy się z moim redaktorem z Rebisu, jak napisać słowo „popiołów” w tytule trzeciej części przygód Stanisława Berga. Pan Krzysztof znalazł dwa tropy. Nawiązanie do Biblii: „Cała zaś Dolina trupów i popiołów i wszystkie pola aż do potoku Cedron, do rogu Bramy Końskiej ku wschodowi, będą poświęcone Panu; nie zostaną już więcej zburzone ani zniszczone na wieki” (Jr 31:40). Inna dolina pojawia się w Wielkim Gatsbym. „Jest to dolina popiołów – niebywała farma, gdzie popioły rosną niczym pszenica, formując wzgórza i turnie, i groteskowe ogrody, gdzie popioły przybierają postać domów i kominów, i unoszącego się z nich dymu, i wreszcie, z niezmierzonym wysiłkiem - ludzi, którzy, niewyraźni, przemierzają pyliste powietrze, krusząc się na kawałeczki”. Redaktor pisze: „Tak czy owak, nie jest to oficjalna nazwa geograficzna, więc jak sądzę, należałoby ją na okładce napisać jako Dolina popiołów („popiołów” małą literą)?”. Tymczasem ja zawsze pisałem wielką. Ot, takie mamy dylematy.