2014-09-04

Autoportret z samowarem


Wreszcie znalazłem się na Marszałkowskiej. Ulica żyła swoim zwyczajnym, hałaśliwym życiem: tędy jeździły najpiękniejsze i samochody, motocykle i ciężarówki wyładowane towarem, pojazdy wojskowe z tajemniczo falującymi plandekami, a także dorożki. Trotuarami przemieszczali się najwytworniej ubrani ludzie, ale i wałęsali się bezrobotni. Słońce świeciło mocno, ale akurat ta część arterii ukrywała się w cieniu za sprawą górującego nad nią gmachu Towarzystwa Ubezpieczeń Rosja. Wiał chłodny wiatr, więc dopiąłem palto, a szyję szczelniej okręciłem szalikiem w szaro-czerwoną kratę, który w ostatniej chwili capnąłem z wieszaka w przedpokoju…

Nieprzypadkowo przytaczam ten akurat fragment mojej powieści Autoportret z samowarem. Wczoraj, w kawiarni mieszczącej się we wspomnianym wyżej gmachu, dziś już zupełnie innym, podpisałem umowę wydawniczą na tę powieść. Książka, którą wyda warszawskie wydawnictwo Melanż (zależało mi, żeby tę bardzo warszawską powieść wydała firma z tego miasta), ukaże się w lutym przyszłego roku.