2016-03-17

Gorzkie żale

Chodzi to za mną od dłuższego czasu. Wylać z siebie żale, bo gdzie jak nie tutaj?! Przecież nie w kolejnej książce. Baby sobie mogą wylewać w swoich Cukierniach, Dworkach i takich tam. Ja mam do wykonania robotę i ją wykonuję, choć nikt z batem nade mną nie stoi. Od paru dni po mediach przewala się temat czytelnictwa. Że znów nie czytamy, że nigdy nie było tak źle jak teraz. Pewnie nie było. A ja egoistycznie chcę, by czytano. Mnie. Więcej, częściej, mocniej! Wciąż brzmią mi w uszach słowa Joanny z bloga Retrobiblioteka: "Przecież nie po to piszesz dobry kryminał, by za pięćdziesiąt lat poświęcił ci uwagę chudy doktorant szukający tematu na monografię. Docenić i polubić powinni cię czytelnicy. Teraz. Już! (...) Takim za mało znanym i za mało docenianym pisarzem jest moim zdaniem Krzysztof Beśka. Pochłonęłam trzecią jego powieść (po dwóch „łódzkich” kryminałach) i uważam, że jest to bardzo sprawny rzemieślnik, znacznie lepszy od przynajmniej kilku „kryminalistów”, których ostatnio czytałam. (...) W Polsce rynek książki jest na tyle płytki, że ambitniejsza literatura popularna ma małe szanse przebicia. Z jednej strony różne Katarzyny Michalak, z drugiej literatura grantowa. W środku jest bardzo mało miejsca. A proza Beśki jest lepsza literacko niż wiele książek wydawanych pod hasłem „ambitny autor diagnozuje polską rzeczywistość”, jak choćby ostatni Twardoch, czyli jego profil facebookowy na papierze". Dzięki wielkie za te słowa. Robię, co mogę. Wiemy jednak bardzo dobrze, że w tym wszystkim nie tylko o sztukę chodzi…