W ubiegłą środę byłem na meczu Polska-Anglia na Stadionie Narodowym, który dzień wcześniej zyskał przydomek basenu narodowego. Nie mam tu jednak zamiaru wdawać się w ogólnonarodową dyskusję, która przetoczyła się przez media, z fejsem na czele, gdzie ciężko było znaleźć post, który o tym by nie mówił. Wystarczy. Mecz był piękny, wspaniały, gardło zdarłem. A zatem:
1. Mam zamiar chadzać tam częściej. Zadziwił i zachwycił mnie ogrom konstrukcji, jakość odbioru meczu, a także bezpieczeństwo. Można tam spokojnie iść na imprezę sportową nawet z małym dzieckiem. Obiekt ten rósł właściwie na moich oczach, bo przejeżdżam obok w drodze z pracy. I możemy być z niego dumni. Trzeba tylko znaleźć sposób na to, by nie stał i nie niszczał. Takim sposobem mogą być:
2. Warszawskie Targi Książki, które, jak wieść niesie, mają odbyć właśnie tam. Pytanie: na płycie stadionu czy na galeriach? Tak czy siak miejsca jest sporo i uważam to za dobry pomysł. PKiN za każdym razem funduje uczestnikom targów darmową saunę. Pytanie drugie, czy i ja tam będę. Wierzę, że tak, choć nie wiem, na którego wydawnictwa stoisku. Pożyjemy, zobaczymy.
3. Stadion Narodowy pojawił się we fragmencie nowej prozy zaprzyjaźnionego autora, Dawida Kornagi. Jak już wspominałem jakiś czas temu, wspieramy się i kibicujemy sobie. Czekam na każdą nową powieść Dawida i wierzę, że i tym razem się nie zawiodę. Posmakować można tutaj