2014-12-03

Centrum weterana

Centrum weterana w Warszawie, przy Puławskiej, przyjmie pierwszych rekonwalescentów już za parę dni. A w książce, którą właśnie mam na warsztacie, już działa! I jest chyba mniej przyjemnym miejscem.

– Może i dobrze – westchnął podoficer. – Takie miejsca jak to, stworzyli nie po to, bo ich gryzło sumienie, że ten czy ów ranny w misji musi czekać pół roku w kolejce do specjalisty. Chuj ich obchodzą nasze połamane gnaty, nie ma się co łudzić. Chodzi przede wszystkim o to, żeby pozbawić nas pamięci. Temu ma służyć faszerowanie ludzi co dzień prochami. Tak naprawdę przecież nie wiesz, co łykasz. Siostra przyniosłaby ci w kieliszeczku truciznę i kazała połknąć, zrobiłbyś to. Bo jesteś nauczony posłuszeństwa, wykonywania poleceń. A jedzenie?
Nowy i Mirski jak na komendę przestali poruszać szczękami.
– Co masz na myśli? – zapytał Nowy, przełknąwszy szybko to, co miał w ustach.
– Nie urodziłem się wczoraj, więc wiem doskonale, że dosypują nam do żarcia drugie tyle tego syfu, który łykamy pod postacią tabletek i kapsułek. Nie, nie poczujesz ani zmiany w smaku, ani w zapachu. Już ktoś nad tym popracował, ktoś wziął za to działkę od rządu…