2014-07-09

Wyspa Złoczyńców

Jak wakacje, to lektura Nienackiego. Tym razem sięgnąłem po pierwszą część cyklu o przygodach Pana Samochodzika. Kiedyś mówiłem, że moje książki o przygodach Tomasz Horna (pierwsza część to Ornat z krwi) to taki "Pan Samochodzik dla dorosłych". Dla dorosłych, bo są trupy. Nie pamiętałem, że u Nienackiego też są. Właśnie w Wyspie… Potem dopiero autor złagodniał, a jak już pojawia się trup, to zastany, już szkielet. Czytamy więc o początkach znajomości pana Tomasza tak z jego autem, jak i harcerzami, śledztwie i poszukiwaniach skarbu dziedzica Dunina. Redaktorem tomu był pisarz Jerzy Ignaciuk, przyjaciel i uczeń Nienackiego. Po śmierci mistrza, dokończył jedną z jego powieści, drugą przekształcił. W pewnej chwili pojawił się też pomysł, by pisarz dostosował całą serię do nowej rzeczywistości, czyli wyrzucił choćby elementy socjalistycznej propagandy. Mnie osobiście one nie przeszkadzają i właściwie dobrze, że pomysł spalił na panewce. Ale zabawmy się, tylko trochę. Jak wyglądałaby Wyspa… po liftingu? Pewnie banda Barabasza byłaby oddziałem żołnierzy wyklętych, z których każdy nosi na piersiach ryngraf z Matką Boską, a jak gromadzą łupy, to tylko po to, by grzecznie kupić coś do jedzenia od gospodarzy albo broń potrzebną do walki z nową, znienawidzoną władzą. Niestety, Skałbana zdradza i wyspę otaczają siepacze z milicji i KBW, w wyniku czego członkowie ban…, przepraszam, oddziału giną. Oczywiście ze słowem "Ojczyzna" na ustach…