2014-07-08

Dobrze, ale po co?


Przeczytałem wczoraj w sieci: "Przez całe lato na łamach „Wysokich Obcasów” pisarze będą uczyć, jak pisać o własnym życiu. A gdy miną wakacje i nadejdą chłody, a Wy będziecie już wyedukowanei, możecie zadumać się nad własnym życiem i je opisać. Temat dowolny: trudne lub beztroskie dzieciństwo, wielkie miłości i małe miłostki, znój pracy lub tęsknota za nią, kryzys wieku średniego, lęk przed śmiercią, zdrady małżeńskie, skrywane tajemnice, przygody czy codzienna nuda". A ja mówię: dobrze, ale po co? Przede wszystkim po to, by kilkoro autorów, będących pieszczochami "Gazety Wyborczej", miało tubę i parę złotych. Nie od dziś przecież wiemy, że w tego typu zabawach nie są ważni uczestnicy, tylko jurorzy. Wciąż jednak pozostaje pytanie: po co? Żeby na rynku pojawiło się kolejne książki typu Zacisze Krystyny, Cukierenka pod Ptysiem, Miłość czeka za rogiem? Powiedzieć trzeba jasno i otwarcie, że znakomita większość powieści z nurtu tzw. literatury kobiecej to śmieci, a ich autorkom wydaje się, że potrafią pisać. To nie pisarstwo. To wspominkarstwo. Zero kreacji. Zero wysiłku, by spróbować stworzyć coś, co istnieje tylko na kartach powieści. Do tego właśnie namawiają organizatorzy konkursu „Wysokich Obcasów” – żeby kandydatki na autorski opisały swoje życie. A co mnie to, za przeproszeniem, do kurwy nędzy, obchodzi?! Wiele jest prawdy, smutnej prawdy, w tym, co mówi Tadeusz Konwicki, odpowiadając na liczne pytania, dlaczego nie pisze? Bo wszyscy teraz piszą.