To była, mówiąc językiem sportowym, bramka do szatni. Wczoraj wieczorem zapytałem jedyną na razie osobę, która czytała Dolinę Popiołów, o wrażenia. Nie podobało jej się zakończenie. Przecież pan X nie mógł zrobić tych wszystkich złych rzeczy, czyli podpalać dworów, gdzie były kobiety i dzieci! Zacząłem myśleć. Bo prawda była taka, że mi też się to nie podobało. No i wymyśliliśmy rozwiązanie. Problem w tym, że stało się to, jak wspomniałem, wieczorem. Potem nastała noc, ale sen nie chciał nadejść. Pojawiły się majaki, a wszystko związane z książką. Nie jesteś w stanie nad tym zapanować. Potok myśli, potencjalnych rozwiązań, coraz bardziej niedorzecznych, nie może się zatrzymać. Koszmar. Ranek był wybawieniem.