To już trzecia lektura tej książki. I wciąż mi się podoba! Od niej zaczynałem przygodę z cyklem Marka Krajewskiego, a jako że to powieść najstarsza, w sensie że jej akcja rozgrywa się najwcześniej, siegnąłem po nią w ramach lektur obowiązkowych i towarzyszących. Nie pamiętałem tylko, że w książce tej akcja na chwilę została przeniesiona do pewnego miasta, które jest mi bliskie, bo na nim właśnie teraz będę operował. Na szczęście Mock przenosi się tam tylko na chwilę. Dziś, gdy cykl o niemieckim wrocławskim policjancie to już historia, wypada tylko wyrazić żal, że to już koniec. Mógł ją autor pociągnąć trochę dłużej. Ale Popielski kusił. Może pan Marek jeszcze wróci do starego bohatera, kto wie…