2016-01-22

Baczyński

(...) Część oficjalna spotkania dobiegła końca, a zaczęły się rozmowy w mniejszych grupkach. Dopchałem się do Baczyńskiego.
    – Gratuluję ci. Piękne wiersze – powiedziałem.
    – Dziękuję. – Uśmiechnął się blado.
    – Nie zdążyłem ci jeszcze podziękować za… no, wiesz… – Mrugnąłem porozumiewawczo.
    – Nie rozumiem.
    Rozejrzałem się na boki. Wszyscy byli pochłonięci rozmowami, świadomi, że trzeba będzie je niebawem kończyć i wracać do domów przed godziną policyjną. Helenka stała w towarzystwie jakichś dwóch dryblasów, którzy wyglądali bardziej na siatkarzy, a nie takich, co wiersze klecą.
    Nachyliłem się do ucha poety.
    – Chodzi o to, że wstawiłeś się za mną w organizacji – powiedziałem. – Już powoli zaczynam działać.
    Wtedy on spojrzał na mnie, jakby pierwszy raz na oczy widział.
    – Ale ja nic i nikomu o tobie nie mówiłem.
    – Jak to?!
    Miałem pecha, bo ktoś znów odciągnął poetę na stronę. Była to ciocia Wirska we własnej osobie. Gdyby zrobiłby to ktoś inny, młodszy, pewnie tak łatwo bym nie ustąpił.
    Po chwili uświadomiłem sobie, że właśnie strzelono mi drugiego gola albo, używając nomenklatury z innego dyscypliny sportu, zadano drugi cios. Helenka Rayska właśnie wychodziła z dryblasami. (...)  

Rikszą do nieba

95 lat temu urodził się Krzysztof Kamil Baczyński.