Zadzwonił do mnie wczoraj kolega Darek W. z wieścią, że do napisania jest książka o mieście, którego ulicą właśnie szedł. O Poznaniu. Znalazłem w sieci szczegóły tej sprawy. Ciekawe to, nie powiem, a 20 tysięcy piechotą nie chodzi. Darek, dzięki, że o mnie pomyślałeś, ale widzę w tym kilka niebezpieczeństw. Po pierwsze raczej nie wydałbym książki w innym wydawnictwie z Poznania niż Rebis. To oni dali mi, człowiekowi z ulicy, szansę. I ciągle ją dają, bo Stanisław Berg powróci już pod koniec kwietnia. Po wtóre podejrzewam, że powieść, nawet gdyby była niezwykle ciekawa, bo i miasto jest bardzo ciekawe, nie znalazłaby się w powszechnej dystrybucji, tylko byłaby rozdawana gościom urzędu miasta, dołączana do ulotek na temat oczyszczalni ścieków czy sprzątania po psach i tak dalej. A po trzecie, obym się mylił, konkurs wygra pewnie jakiś znajomek wysoko postawionego urzędnika, co to zawsze myślał, żeby pisarzem zostać.