O ile w przypadku cyklów powieściowych o Stanisławie Bergu i Antku mi to nie przeszkadza, a wręcz nie wyobrażam sobie, by nie operować dokładnym datami – przynajmniej niech to będzie miesiąc (bo pogoda i okoliczności przyrody) i rok, o tyle w przypadku Tomasza Horna, bohatera Ornatu z krwi i Krypty Hindenburga, jakoś tego unikam. Tylko miesiąc. I siedem dni, podczas których rozgrywa się akcja. Właśnie przy okazji autokorekty trzeciej części cyklu złapałem się na tym, że saperzy przeprowadzają rozminowanie Westerplatte, bo lada dzień będzie okrągła rocznica zakończenia wojny. No nie, jakoś nie. ostało normalne rozminowanie, wszak i dziś pewnie coś by się na półwyspie znalazło. Podobnie wyrzuciłem jakąś wzmiankę o skazanych za głośnie kiedyś przestępstwo. Książka to jednak nie gazeta. Akcja rozgrywa się współcześnie. I tyle. Dokładne daty zostały za to w rozdziałach o Koperniku.