Po ostatnim wpisie dokumentującym naszą podróż trochę się zniechęciłem do zdjęć. Strasznie dużo szarpania. Nie chce mi się. Dlatego teraz poprzestanę na dwóch. Kopenhaga to miasto Hansa Christiana Andersena, twórcy baśni dla dzieci, między innymi tej o Małej Syrence, która jest dziś symbolem miasta. Urodził się 2 kwietnia, jak ja, więc jakoś zawsze był mi blisko. Choć ostatnio spotkałem się z wieloma opiniami, że zbyt normalny to on nie był. Ale pod pomnik iść musiałem. Zwiedzanie miasta trochę z autokaru, trochę na nogach, w ostatnim etapie na omdlewających i samemu, co syna nie chciałem ciągać. Rower by się przydał, a to najważniejszy w Kopenhadze środek transportu. Międzynarodowy tygiel, nawet muzykanci na ulicach jacyś bardziej zdolni od naszych, trzeba to przyznać. Mieliśmy też szczęście, bo przy pałacu królewskim spotkaliśmy następcę tronu, księcia Fryderyka. Jechał autem co prawda, ale to zawsze coś. Chętnie tam wrócę.
Hans Christian Andersen. Można zrobić zrobić sobie z nim zdjęcie, jakie się chce. Nawet wejść na kolana. Pan Japończyk ma taki zamiar. Z naszym Mickiewiczem czy Słowackim raczej nie… |
Ja i Den Lille Havfrue. |