Ci, którzy nie mogli wczoraj słuchać audycji, mogą to zrobić teraz tutaj. Nie zabrakło mocnych słów czy kontrowersyjnych tematów, wszak to eter literacki, a do tego wolny. Wciąż gadam o tym zapełnianiu dwóch stron dziennie, właściwie powinienem zmienić płytę. Tyle że nie mogę. Bo wena jest dla amatorów i frajerów – powtórzmy, a reszta niech zapamięta. Problem w tym, że świat kocha nie rzemiochów, a artychów. Może więc przyjdzie czas na coś mocniejszego? Bo, jak pisał Stanisław Barańczak:
" (…) co za blamaż, nie mieć w biografii
ani jednego rozwodu, dewiacji, większego nałogu,
kuracji psychiatrycznej, burzliwego romansu na boku,
pełnokrwistego podcięcia żył; jakieś szare gafy
zamiast tęczowych skandali; chandry trwające z tydzień
zamiast żeby z szacunkiem szeptano: „B. ma potworne
wielomiesięczne kryzysy”; żadnego dzwonienia po nocy
do przyjaciół z żądaniem wysłuchania nowego wiersza,
pożyczki na heroinę czy kaucję (…)"
ani jednego rozwodu, dewiacji, większego nałogu,
kuracji psychiatrycznej, burzliwego romansu na boku,
pełnokrwistego podcięcia żył; jakieś szare gafy
zamiast tęczowych skandali; chandry trwające z tydzień
zamiast żeby z szacunkiem szeptano: „B. ma potworne
wielomiesięczne kryzysy”; żadnego dzwonienia po nocy
do przyjaciół z żądaniem wysłuchania nowego wiersza,
pożyczki na heroinę czy kaucję (…)"