Granatowy garnitur, czarna teczka w ręku i dusza na ramieniu. Tak ruszałem w czerwcowy, piątkowy poranek z Iławy do Olsztyna, na egzamin magisterski. Mówiłem od Jerzym Giedrojciu i paryskiej "Kulturze", a przysłuchiwała się temu komisja, w tym promotor pracy, profesor Janusz Kryszak z UMK w Toruniu. Broniłem pracy Twórczość poetycka Janusza Żernickiego. I jakoś obroniłem. Potem przez 6 godzin świętowaliśmy w pubie Beczka przy Warszawskiej z profesorem i resztą magistrów. Zdawało nas tego dnia czworo. Tomasz K. jest dziś operatorem filmowym, dwie koleżanki prawdopodobnie nadal pracują w zawodzie. Kiedy to minęło? Nie mam pojęcia. Jak wypada bilans zysków i strat? Tylko przez 2 lata pracowałem jako nauczyciel, przygotowanie pedagogiczne dawno mi już wygasło. Ale polonistą jestem nadal! Redagowanie artykułów (jeden etat), pisanie książek (drugi etat) – wszystko to wiąże się wszak z językiem. 4 tomy poetyckie, wiersze w 2 antologiach, opowiadania w 2 antologiach i 11 powieści – daje nam to 19 druków zwartych. Mogło być 20, dla równego rachunku, ale i tak nie jest źle. Jako ilustrację daję zdjęcie kartki z dziennika z tamtego dnia. I tak nikt nie odcyfruje, co tam jest napisane. Dwa ostatnie zdania: Jedno wiem, coś się skończyło. Niech się zacznie coś! Dziś wiem, że tak się stało. Mimo pierwszego roku po studiach spędzonego w wiejskiej, 6-klasowej szkole (przed reformą), a drugiego w szkole-kombinacie w Olsztynie, gdzie było 12 klas VIII, jestem dziś tam, gdzie chciałem być.