2014-01-01

Dziennik 1954


"W imię Boże rozpoczynam ten dziennik, jak zawsze to robię z racji świąt, początków, rocznic i innych powodów do metafizycznych sentymentów, rozrzewnień i w ogóle przy każdej okazji, jaka się to tego nadaje" - tak zaczynał jedno ze swoich najważniejszych dzieł Leopold Tyrmand. Było to dokładnie 60 lat temu. Pisał z potrzeby wyrzucenia z siebie wielu rzeczy, pisał z potrzeby pisania, nie mogąc pisać powieści; po trzech miesiącach zresztą pracę tę zarzucił, by zabrać się za Złego. Pisał wreszcie ze świadomością, że to, co tworzy, będzie kiedyś upublicznione. Tak powstała po latach wersja na zdjęciu, apokryf. Ja osobiście wolę wersję oryginalną wydaną przez Prószyńskiego. Często do niej wracam. Dziś rolę takich dzienników spełniają blogi, także i ten. Co bardziej osobiste, intymne, codzienne zamieszczam od lat w kalendarzach. Mam nadzieję, że nikt poza mną nigdy do nich nie zajrzy.