2014-01-24

Na półmetku

Lubię takie momenty. Może dla osoby patrzącej z boku niewiele one znaczą, dla mnie jednak to ważny dzień. Dotarłem dziś do połowy trzeciej części przygód Stanisława Berga. Nie jest to co prawda półmetek wszelkich prac, wszak potem jeszcze "mały ogień", selekcja, rozbiórka mięsa, spojrzenie okiem czytelnika etc. Ale satysfakcja jest. Mały fragment może z tej okazji, świeży, bo z wczoraj, surowy jeszcze: 
Wilhelm Schulz oddawał właśnie stangretowi poduszkę, którą uparła się zapakować Maria Teresa, gdy w drzwiach Lodzinskiej Tiurmy ponownie pojawił major Puszkin.
Ciekawe, czy wpuszczą ze mną Jacentego? – pomyślał stary, bo właśnie uświadomił sobie, że nie da razy sam zabrać wszystkiego; pochłonięty tą myślą, nie zauważył nietęgiej miny zbliżającego się policjanta.
– Nie mam dobrych wieści, panie Schulz – powiedział Puszkin.
– Jednak nie wpuszczą? – Właściciel cegielni odruchowo chwycił się za serce, a tak naprawdę dotknął zgrubienia w wewnętrznej kieszeni surduta, wciąż takiego samego.
– Nie o to chodzi…
Wilhelmowi Schulzowi pociemniało przed oczami.
Zabili…
– Co się stało? – jęknął ledwo słyszalnie. – Co z Helmutem?