Tę datę trzeba wspomnieć. 60 lat temu, na skutek trzeciego zawału serca, zakończył swoje szaleńcze życie poeta Konstanty Ildefons Gałczyński. Pozostały książki i pytanie, co jeszcze mógłby zrobić, gdyby bardziej o siebie dbał. Może nic. Może akurat takie życie rodziło taką twórczość? Ja odkryłem go stosunkowo późno. Gdy pokazywałem różnym ważnym ludziom swoje pierwsze wiersze, słyszałem, że sporo w nich Gałczyńskiego właśnie. A przecież wtedy znałem tylko Zaczarowaną dorożkę! Dopiero któreś letniego dnia, już po studiach, podczas rejsu po Mazurach, gdy zawinęliśmy do Prania, kupiłem tomik Do zakochanych i doznałem olśnienia. Dziś szczególnie brzmią słowa:
Ile razem dróg przebytych,
ile ścieżek przedeptanych,
ile deszczów, ile śniegów,
wiszących nad latarniami,
ile listów, ile rozstań,
ciężkich godzin w miastach wielu,
i znów upór żeby powstać,
i znów iść i dojść do celu. (...)