
2009-12-22
Jak to na wojence ładnie...

2009-12-17
Prosto z frontu

2009-12-14
Na rozkaz

2009-12-08
2009-11-28
Na ustawkę

2009-11-23
Bez martyrologii

2009-11-19
Głosy z Północy

Informacje Kulturalne na TVP Olsztyn pokazują książkę, ale, co o wiele ważniejsze, spod samej granicy odzywa się głos Wojtka: "Gratuluję, Krzychu! Właśnie przeczytałem. Polecam tym, którzy jeszcze nie. Oczywiście żaden z nas nie może ocenić tej ksiązki obiektywnie, jak to już trafnie ujął Steelman. Ja czytając ją, jeszcze raz przeniosłem się za mury naszej kochanej szkoły, wspomnienia odżyły. Tego oczekiwałem i to dostałem. Dzięki. Tak na marginesie chciałbym dodać, że bardzo sprytnie wprowadziłeś wątek z Piotrem. "Skleiłeś" całość i była akcja, dzięki czemu książka spokojnie może być zdresowana do szerszego grona. Życzę dodruków". Dla porządku pozwolę sobie przytoczyć i wcześniejsze zdanie Steelmana: "Trochę się obawiam tego zakupu. I nie chodzi o to, ze mógłbym tam znaleźć obraz siebie, z którym się nie zgadzam albo zgoła prawdziwy, ale taki, którego nie chciałbym pokazywać. Już dawno zauważyłem, że B. (i nie tylko on) pamięta dużo więcej ode mnie. Może zwyczajnie mi komórki obumierają, a Wasze się trzymają – nie wiem, ale denerwuje mnie to. Rzecz w tym, że ile bym z Liceum nie pamiętał, to chyba jednak inaczej; nie mam tego zapamiętanego tak "mądrze i świadomie". Ten cudzysłów to nie ironia tylko podkreślenie, że pamiętam to inaczej, zwyczajniej, może mniej "dorośle", ale może i bardziej wspaniale? A z drugiej strony, gdybym to zostawił bez cudzysłowu, to by dopiero pachniało ironią. W każdym razie, podsumowując tylko po fragmentach, myślę, że swoich wspomnień z np. apelu, obiadu, srania czy czego tam jeszcze chyba bym tak nie rozciągnął i w takie przemyślenia nie ubrał. Ale może to potrzeba wydawcy? Może wynik faktycznej innej świadomości, innych żali, radości? Tak czy tak – nie znam i nie krytykuję. Pewnie nawet, kiedy już kupię i przeczytam, też nie będę krytykować, nawet jeśli to czy owo mi nie podejdzie. Wydał książkę (o NAS!) i zajebiście jest! Kolega żyje, działa i tylko się cieszyć".
2009-11-13
Pozbawieni złudzeń

Pisze Łukasz Perzyna w “Tygodniku Solidarność”: “Patriotyzm Polaków, wbrew wielu prognozom, nie odchodzi w przeszłość. kończy się za to – co naturalne w zjednoczonej Europie – jego tradycyjna wersja, związana z mundurem, kultem wojska i służby. Pisarz młodego pokolenia, 37-letni Krzysztof Beśka, opisuje w najnowszej powieści Fabryka frajerów proces pozbawiania wszelkich heroicznych złudzeń młodych ludzi, którzy u schyłku PRL trafiają do liceum wojskowego. – W Olsztynie, gdzie gdzie dzieje się akcja mojej powieści, chociaż nazwa miasta ani razu w niej nie pada, teraz nie ma już ani jednego żołnierza. Garnizon zlikwidowano, została tylko wojskowa komenda uzupełnień z urzędnikami – opowiada Krzysztof Beśka. – A jeszcze niedawno na każdym kroku mijało się tam ludzi w mundurach. Co dalej z patriotyzmem – zastanawia się pisarz. – Czujemy się lepsi, gdy na podium staje Małysz, wygrywają piłkarze, choć ostatnio oni zawodzili, a sprawdzali się raczej siatkarze czy szczypiorniści. Ale na co dzień jest z tym odrobinę gorzej. Wiele zależy jednak o tego, czy odwiedzając w weekend rodzinę w naszym dawnym mieście, pójdziemy na zakupy do kolegi ze szkoły, który tam pozostał i założył mały sklepik na rogu. Czy wybierzemy raczej market zagranicznej sieci, gdzie właściciel pomiata polskimi pracownikami. To nasz wybór – podkreśla pisarz Krzysztof Beśka. I dodaje: – Patriotą jest się podczas wojny, a w czasie pokoju obywatelem...”
2009-10-29
Na zachętę i w reakcji na fragment

Wydawca:
Nie zna życia, kto nie służył w... marynarce, chciałoby się dopowiedzieć, ale akcja książki Krzysztofa Beśki Fabryka frajerów, która dzieje się w liceum wojskowym u samego schyłku PRL-u, nie ma wiele wspólnego z okrętami (ale czołgi są, jakby kto pytał). Fragment zamieszczałem tu na blogu już dawno temu, teraz poraz zapowiedzieć gotową książkę, która za kilka dni trafi do księgarni. Fabryka… to opowieść o dorastaniu, o końcu PRL i początku nowej epoki, ale przede wszystkim - wciągająca lektura. Bardzo polecam (...) raczej panom niż paniom.
Absolwent Krzysztof, matura 92:
Czytając fragment o przywracaniu życia zwierzętom, przypomniałem sobie, jak jeden z naszych kolegów (nazwiska nie przytoczę) podczas jedzenia wspomnianej kiełbasy, znalazł w jej środku mysz, odkroił ten kawałek z myszą i resztę zjadł. Swoją drogą, to każdy z nas ma trochę inne wspomnienia; gdyby każdy napisał takie wspomnienia, to nie wiem, czy postronna osoba czytająca te opowieści zorientowałaby się, że o tym samym.
Absolwent Tomasz, matura 91:
Pięknie powspominać. Ciekawe, że to, co kiedyś czasami nas wkurzało lub było nie do zniesienia, dziś jest miłym i zarazem fantastycznym wspomnieniem. Malo tego. Chętnie bym powrócił w tamte latka i świetną przygodę ,jaką było nasze kochane OLW. Pozdrawiam serdecznie. ps szkoda, że wielu zapomniało, puściło w niepamięć lub też pamiętać nie chce. Mam jednak nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się w choćby małym gronie.
2009-10-28
Fabryka frajerów

2009-10-23
Się zbliża...

Podobno dodawali nam bromu do herbaty i kawy. Ale jakoś nikt nie chciał w to wierzyć. Nie zanotowano żadnych zaburzeń erekcji. A i kiedy wieźli nas na przykład samochodem ciężarowym na strzelnicę, my, zamiast grzecznie siedzieć na ławkach, zawijaliśmy plandekę, zwisaliśmy z burty ciężarówki i nie było dziewczyny, która przeszłaby ulicą na trasie naszego przejazdu, a nie zostałaby przez nas zauważona.
– Hej, lala! Bucik ci się przypala! – wrzeszczeliśmy jak banda Zulusów.
To było jedno z grzeczniejszych zawołań, jakimi obdarzaliśmy napotykane białogłowy. Nie znaczy to, że w bezpośrednim kontakcie bylibyśmy tacy sami. No, broń Boże! Tak po prostu działała adrenalina, a może coś innego, czego nazwać nie potrafiliśmy. Syndrom grupy samców, wygłodniałych choćby nawet widoku dziewczyny, która nie byłaby kucharką, pielęgniarką, wychowawczynią czy nauczycielką. W jednym z pokojów na naszym piętrze odbyły się na przykład zawody onanistów. Kto szybciej osiągnie upragniony cel. Rekord, który pobił zdaje się Jacek Traugutt rodem z Łomży, wynosił jakieś piętnaście sekund. To jeśli chodzi o szybkość, bo gdyby ktoś chciał zapytać o wytrzymałość, to takie mistrzostwa też miały miejsce.
2009-10-19
Chmielna róg Szpitalnej
2009-10-16
Ściąga

2009-10-15
Książka i słuchowisko
2009-10-14
1. urodziny miesięcznika "Bluszcz"

2009-10-12
Polisa

2009-10-15 20:09 Program 1
Reżyseria: Janusz Kukuła
Realizacja: Maciej Kubera
Opracowanie muzyczne: Marian Szałkowski
Obsada:
Krzysztof Banaszyk (Szymon)
Izabella Bukowska (Agnieszka)
Waldemar Barwiński (Adam)
Dorota Landowska (Terapeutka)
Jarosław Gajewski (Telemarketer)
2009-08-19
Żbik i Święty

2009-08-18
Głosy z Polski

2009-07-27
Choroba legionistów

- Opowiadanie, zamieszczone w tomie Opowiadania kryminalne, już w księgarniach. Są też pierwsze recenzje. Pisze Jarosław Czechowicz: "Jest się czym zachwycać już od pierwszych stron. Rozpoczynająca książkę „Zbrodnia doskonała” Jarosława Klejnockiego to pełen ironii obrazek z życia, którego przewrotność zaskoczyć może każdego. Klejnocki wyjaśni, w jaki sposób bezproblemowo pozbyć się gburowatego kioskarza, który burzy idyllę życia w drogim, zamkniętym przed światem osiedlu podmiejskim. Autor drwi z głównego bohatera, ale i bezlitośnie obnaża absurdy myślenia o bezpiecznym i spokojnym życiu. Ta miniaturka wzbudza emocje, chociaż operuje minimalnymi środkami wyrazu. Takich tekstów chciałoby się przeczytać więcej. Dobrze czyta się Krzysztofa Beśkę i jego „Chorobę legionistów”. W tym sprawnie toczącym się opowiadaniu odkryjemy zagadkę morderstw kolejnych uczestników powstania warszawskiego i dowiemy się, jaki związek z zabójstwami starszych panów ma choroba wywołana przez działającą klimatyzację. Dowcipnie i ujmująco motyw przewodni antologii wykorzystał Dawid Kornaga. Jego „Mleczaki” opowiadają historię zabójstw, których dokonuje… dziecko za pomocą swych mlecznych zębów".
2009-07-02
Ostatni seans

Młodszy aspirant Nowak bez problemu pojął aluzję.
– Wracając do naszego snajpera – ciągnął dalej po chwili – wspomniałeś, że skądś znasz widok, przedstawiony na filmie.
Słomka w ustach Kostka zafurkoczała groźnie.
– To prawda – rzekł. – Chodzi o zdjęcie, zwykłe, czarno-białe, ale bardzo znane, bo swego czasu obiegło cały świat w grudniu 1981 roku. Dziś, po latach, można powiedzieć, że to chyba najsłynniejsze zdjęcie stanu wojennego. W momencie jego wprowadzenia miał być akurat wyświetlany film "Czas Apokalipsy" Forda Coppoli.
– Znam – wtrącił Tymek. – Z ojcem chrzestnym w roli tego pułkownika, co go miało załatwić komando na motorówce.
– Zgadza się. Na ścianie kina wisiał sobie baner z reklamą filmu, a przed gmachem stanął akurat wojskowy skot. Idealny komentarz do sprawy! Zdjęcie zrobił Chris Niedenthal, Anglik od lat mieszkający w Polsce. Jest nawet znane miejsce, skąd się wychylił.
– No?
– To ta sama kamienica, w której wczoraj byliśmy. Sprawdziłem to wczoraj w internecie.
– Tyle że tego kina już nie ma – zauważył przytomnie aspirant, zgniatając w kulkę ociekający sosem pergamim, w który zapakowana była kanapka.
– Od 1996 roku. To pierwsze kino, które poległo w walce z nowym ustrojem.
– To raz. A dwa, zbieżność miejsca, z którego zrobiono fotkę i z którego potem ktoś strzelał, może być czystym przypadkiem. (...)
2009-06-23
Cień wiatru

Wpaść oto między półki w empiku, zacząć slalom. W oczach wirują kolory, litery, cyfry, obrazy, uszy atakuje dźwięk z głośników. Coraz to nowe nazwiska, tytuły książek, nazwy wydawnictw. Kroki stają się coraz wolniejsze, zaczyna brakować tchu, w głowie wiruje, serce wali (trzy pszeniczne wypite pół godziny wcześniej z pisarzem Kornagą dają o sobie znać). Wreszcze znaleźć siebie, odnaleźć siebie. Pod literą B, skromnie, jedną książką na cały sklep. A jednak Wrzawa trwa, a Bumerang leci. Jeszcze nie zaryłem mordą w piach. Przez chwilę czuć się jak Julian Carax z powieści Cień wiatru, którą ledwie w niedzielny wieczór się zamknęło. A gdyby tak sięgnąć po egzemplarz, schować za pazuchę, wyskoczyć z księgarni? Nim dopadną – spalić? Nie, jeszcze nie. Jeszcze się pomęczyć.
2009-06-03
4 czerwca 1989

2009-06-01
Wywiad dla "Tygodnika Solidarność"

Rozmowa z Krzysztofem Beśką, autorem powieści Wrzawa i Bumerang.
Niech zrobią coś dla swoich
– W autoryzowanej przez Pana notce biograficznej czytamy: "urodził się 2 kwietnia 1972 roku w Mrągowie nad jeziorem Czos. Dzieciństwo spędził nad jeziorem Jeziorak w Iławie." Żaden inny młody polski pisarz nie podkręśla tak mocno przywiązania do regionu. Z kolei bohaterowie Pana Wrzawy, gdy zatapiają się w Warszawie, w starym warmińsko-mazurskim gronie, wznoszą toast: "Kariery albo PGR-y". Która z postaw zwycięży, gdy różnica między regionami w kryzysie się pogłębi?
– Nigdy nie wypieram się swoich korzeni...
2009-05-11
Złapać Krajewskiego
