2009-10-23

Się zbliża...

Podobno dodawali nam bromu do herbaty i kawy. Ale jakoś nikt nie chciał w to wierzyć. Nie zanotowano żadnych zaburzeń erekcji. A i kiedy wieźli nas na przykład samochodem ciężarowym na strzelnicę, my, zamiast grzecznie siedzieć na ławkach, zawijaliśmy plandekę, zwisaliśmy z burty ciężarówki i nie było dziewczyny, która przeszłaby ulicą na trasie naszego przejazdu, a nie zostałaby przez nas zauważona. 

– Hej, lala! Bucik ci się przypala! – wrzeszczeliśmy jak banda Zulusów. 

To było jedno z grzeczniejszych zawołań, jakimi obdarzaliśmy napotykane białogłowy. Nie znaczy to, że w bezpośrednim kontakcie bylibyśmy tacy sami. No, broń Boże! Tak po prostu działała adrenalina, a może coś innego, czego nazwać nie potrafiliśmy. Syndrom grupy samców, wygłodniałych choćby nawet widoku dziewczyny, która nie byłaby kucharką, pielęgniarką, wychowawczynią czy nauczycielkąW jednym z pokojów na naszym piętrze odbyły się na przykład zawody onanistów. Kto szybciej osiągnie upragniony cel. Rekord, który pobił zdaje się Jacek Traugutt rodem z Łomży, wynosił jakieś piętnaście sekund. To jeśli chodzi o szybkość, bo gdyby ktoś chciał zapytać o wytrzymałość, to takie mistrzostwa też miały miejsce.