1 października kojarzy się z rozpoczęciem roku akademickiego. Sam śpiewałem kilka razy Gaudeamus, bo byłem w chórze uczelnianym. Tylko czy teraz jeszcze można mówić o gaude? (pewnie wyrażam się niegramatyczne, przepraszam, łacina wyleciała mi z głowy zupełnie!). Pewna moja znajoma, wykładowca akademicki, pisze mi tak: „W naszej akademickiej rzeczywistości dużo dzisiaj absurdów i prawdziwych problemów. Wyobraź sobie, że wszystkie roczniki dziennych studiów na polonistyce nie liczą nawet stu osób, a zaoczny mamy tylko jeden rok (14 osób). Studentów coraz mniej, a pracowników tyle samo. Średnio wypada jeden student na trzech. A będzie jeszcze gorzej. Bo nie dość, że niż demograficzny ma się zwiększyć o 30%, to jeszcze mało kto dzisiaj wybiera polonistykę, a jak już to są to głównie nieudacznicy, osoby bez innego pomysłu. Aż się uczyć nie chce”. Mocne to słowa, niepokojące. Gdy ja zaczynałem studiować polonistykę, miałem jakiś pomysł na siebie i to, co będę robił. Potem przyszła literatura, która jest do dziś. Wiedzę nabytą na studiach wykorzystuję dziś szczęśliwie w codziennej pracy. Nie robię na budowie, choć może byłoby to bardziej opłacalne…