2014-04-16

Zabiłem zimą w Skaryszaku.

Od wczoraj zastanawiam się nad pytaniem, które zdał mi towarzysz, z którym piłem cydr: czy już zawsze będę pisał kryminały? Czy z drogi, na którą wstąpiłem wiosną 2012 roku, da się zejść? Pewnie da, bo nikt nikogo do pisania nie zmusza. W tym kraju więcej ludzi pisze niż czyta! Zacząłem rozważać na zimno: mam dwa cykle kryminalne, które chcę ciągnąć, póki starczy mi pomysłów albo póki wydawca powie, że to już nie kręci czytelnika. Ale mam też książki poza cyklami, które nie są kryminałami ani powieściami detektywistycznymi. Ale trup jest. Niejeden. Bo "trup zawsze się przyda". Jednego zabiłem w Parku Skaryszewskim zimą 1939 roku, innego latem tego samego roku, a policjant, który sprawą się zajmuje, to skończona świnia. Mieszanie gatunków. Tak, to jest mi bliskie. Autoportret z samowarem to zatem po trosze powieść sensacyjna, obyczajowa, fantastyczna, historyczna i biograficzna. Mam nadzieję, że będzie to danie jadalne…