"Mam dopiero 42 lata, więc przypuszczalnie szmat czasu przede mną. A czy nie można by wyjść śmierci na spotkanie? Czyż nie byłoby to normalne w mojej sytuacji? Taki krok. Czy to byłby przejaw obłędu czy też coś zbliżonego do normalności, do spontaniczności? Co robić? (...)" Tak pisał 1 lipca 1979 roku, w niedzielę, Edward Stachura w swoim dzienniku Pogodzić się ze światem. Trzy tygodnie później już go nie było… Ech, tylko się wzdrygnąłem. Spokojnie, spokojnie. Nie jest źle! Choć mam tyle samo lat, a siwych włosów przybywa. Równo 10 lat temu, w swoje 32. urodziny, podpisałem umowę na swoją debiutancką powieść Wrzawa. Wczoraj wyszła moja siódma powieść, Pozdrowienia z Londynu. Chyba niezły wynik, co?