Czasem udaje mi się trafić na tak piękny fragment. Aż zacytuję:
"W końcu Gatsby jednak się opanował; otworzył przed nami dwie potężne szafy, w których znajdowały się jego ubrania, koszule i inne elementy stroju, ułożone starannie tuzinami.
– Mam człowieka, który to wszystko kupuje w Anglii – powiedział skromnie. – Na początku każdego sezonu przesyła mi całe komplety – wiosną i na jesieni.
Wyjął z szafy stertę koszul i zaczął je przed nami rozrzucać – koszule lniane, jedwabne, z delikatnej flaneli; były tam też koszule, na których znikały wszelkie zagniecenia z chwilą, gdy padły na stół. Wyciągał wciąż nowe i nowe – koszule o wszystkich barwach tęczy, w paski i w kratkę. Stos prezentowanych koszul rósł coraz wyżej i wyżej…
Pierwsza załamała się Daisy, która w którymś momencie ukryła głowę w stosie koszul i wybuchnęła głośnym płaczem.
– One są takie piękne – łkała. – Jest mi bardzo smutno, no nigdy jeszcze nie widziałam… nie widziałam tak pięknych koszul…"