Nie ma Go już z nami od dekady. Był czas, gdy śpiewałem piosenki Jacka Kaczmarskiego. To był czas buntu, liceum wojskowe, które jawiło mi się jak ten "dom psychicznie i nerwowo chorych". A potem nadeszła wolność i nikt już nie chciał słuchać Jacka Kaczmarskiego. Facet z gitarą? A kto to kupi?! Znajomy mówił mi, że kiedyś widział Kaczmarskiego, jak sam siedział w kawiarni Rozdroże i pił piwo, zamyślony, nieobecny. Może już wtedy wiedział, że jest chory, kto wie. Pewne jest, że gdyby to było w Paryżu, nie siedziałby sam. Smutne to. Jeszcze jedno mnie w tym twórcy fascynowało: łączenie sztuk. Na przykład piosenki pisane do obrazów. Czyste mistrzostwo!