2013-01-03

Upolowane


Zdobyłem dwie książki, na które od dawna polowałem. Obie Stefana Chwina – Krótką historię pewnego żartu oraz Esther. Obie czytałem i znam dobrze, ale po prostu chciałem mieć. Jeśli chodzi o tę pierwszą, to zależało mi na wydaniu oficyny słowo/obraz terytoria w granatowej oprawie. I taka się trafiła, zasilając całą kolekcję. Po drugą zawsze chodziłem do biblioteki Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu, choć członkiem żadnego ze stowarzyszeń nie jestem. Teraz już nie muszę. Kupowanie książek Stefana Chwina różni się zdecydowanie od kupowania innych książek. Hanemanna nabyłem lata temu w nieistniejącej już księgarni na Muranowie. Była przeceniona, bo z uszkodzoną okładką. Uszkodzoną… szkłem z wybitej szyby w witrynie! Pannę Ferbelin i Dolinę Radości dostałem zaś w małej księgarni na Saskiej Kępie, bo w empiku jeszcze nie mieli. Księgarnia mała, z klimatem i kotem drzemiącym na wystawie. Coraz mniej takich.