Kryminał z 1885 roku, z akcją rozgrywającą się w 1830? Czemu nie?! Przecież ludzie ludzi zabijali zawsze, prawda? Theodore Fontane, niemiecki pisarz i aptekarz, autor opisywanej tu już powieści Effi Briest, napisał taką właśnie książkę. To raczej nowela niż powieść, 120 stron zaledwie. Mamy tu zatem karczmarza ze wsi nad Odrą, trupa znalezionego przypadkiem pod gruszą właśnie, choć to nie ten trup najważniejszy. Akcja ciągnie się i ciągnie, nie ma tu spektakularnych zwrotów, pościgów i tego wszystkiego, bez czego dziś by się nie obyło. Dużo archaicznych zwrotów w rodzaju "atoli" czy "snadź", które warto wykorzystać, byle z umiarem. Sama kryminalna intryga słaba, ot, zabił Polaka czy nie zabił. Ale czas nad książką raczej nie zmarnowany.