Kiedy byłem mały, słyszałem często, że jestem leń patentowany. Pewnie to i prawda, bo nawet nie za bardzo mi się chciało zdobywać sam patent żeglarza. O okolicznościach, jakie temu towarzyszyły, pisałem w Fabryce frajerów. Po latach uprawnienia nawet dało się wykorzystać kilka razy. Po prostu musiałem dojrzeć, a mistrza czyni praktyka. Teraz pomyślałem, że warto by było wymienić dokument, ten wszak ma już lat 28. I oto mam. O tyle okazało się to korzystne, że teraz mogę używać silniczka. No to w drogę!