Czasami zastanawiam się, czy moja debiutancka Wrzawa mocno się zestarzała. Jakiś czas temu byłem wręcz przekonany, że została tylko dokumentem tamtych czasów, jakkolwiek to brzmi. Oczywiście, nie pisałem tej powieści z taką myślą. Powstawała ze złości, z flaków. Z bezsilności kogoś, kto przyjechał po złote runo, a zastał… No właśnie. Wczoraj znalazłem w sieci tekst, który utwierdza mnie w przekonaniu, że jest jeszcze gorzej. Już sam tytuł mówi wiele. Ktoś rozesłał 1000 cv i listów motywacyjnych, na które otrzymał tylko 30 odpowiedzi. Odmownych! Najbardziej boli jedno ze zdań podsumowania: „(...) Prawda jest taka, że nowych miejsc pracy po prostu nie ma, wszystkie miejsca w firmach i instytucjach są zajęte. Właścicielom prywatnych przedsiębiorstw nie zależy na zatrudnianiu nowych osób, wolą więcej wycisnąć z dotychczasowych pracowników, a zyski przeznaczyć na osobistą konsumpcję (...)”. Parafrazując Dzidka z Człowieka z żelaza, można by rzec: ten tekst powinni czytać wciąż i wciąż wszyscy ci, którzy właśnie kończą studia i wybierą się tutaj. Żeby pozbyli się złudzeń. Artykuł tutaj