Wychowałem się na płytach winylowych. Dobra, na kasetach też. I tych, i tych mam jeszcze wiele. Problem w tym, że czarnych płyt od pewnego czasu nie miałem na czym słychać. Podobno gramofony to kwestia kilku tysięcy. Za dużo. Zacząłem szukać i okazało się, że nie jest tak źle. Potem jednak pojawiła się inna kwestia, bo taki adapter, jak się kiedyś mówiło, nie działa, ot, tak sobie: postawić i włączyć. Ten, który w końcu kupiłem, trzeba było podłączyć do wieży. Ale kabla niet. No to jeszcze kabel szukać, kupić. Wreszcie się udało: gra! I to, jak się okazało, w dniu płyty winylowej, czyli 16 kwietnia. Przywiozłem z domu kilka płyt i słucham, teraz pierwszą płytę Mirka Czyżykiewicza, kupioną jakoś pod koniec lat 80. w sklepie muzycznym na Prostej w Olsztynie.