Kiedy byłem tu po raz pierwszy? 35 lat temu! Wakacje w niedalekiej Przesiece, pamiętam wszystko bardzo dokładnie. Nawet pokoik, w którym mieszkaliśmy. I że prawie przez cały czas lało. I że można było książkę w domu wczasowym wypożyczyć. Dziś nie do pomyślenia, po co książki, jak w każdym pokoju jest telewizor... A do Karpacza i świątyni Wang była wycieczka autokarowa. Nazwa wydawała mi się chińska, a przecież zabytek jest norweski. No tak, ale wczoraj Staś, gdy byliśmy na basenach w Gołębiewskim, powiedział, że wszyscy tu mówią po włosku. A przecież mówili po czesku. Tak czy siak, Wang pięknym i znanym zabytkiem jest. Pierwszego dnia nawet wskazywałem drogę dwóm starszym Niemcom, jak tam dojść. A zdjęcie jest nieaktualne, bo właśnie spadł śnieg.