W oczekiwaniu na lekcję, bo trzeba było sobie to o owo przypomnieć z jazdy na nartach, wpadliśmy do baru. Bar narciarski, jak to przy stoku. Ale jedna rzecz na ścianie wyjątkowo przyciągnęła moją uwagę. Latarnia od powozu. Nie byle jaka, bo to coś, w czym tkwi świeca, ma napis: nazwisko i Berlin. A jako że teraz twórczo znów jestem w tych klimatach, XIX-wiecznych i niemieckich, wyobraźnia pracować zaczęła. Pełno tu zresztą innych ciekawych widoków, jak choćby domów z epoki. Za oknem deszcz pada, więc być może już jazdy nie będzie, tylko spacery, więc zdjęć pewnie narobię.