Nie będzie mnie tam, ale temat bardzo mnie zaciekawił. Przy okazji niedawnego wręczenia nagrody Nike, dzień przed Noblem, warto się nad tym zastanowić. Bo właściwie dlaczego? Pomijam już to, że Nike dostają pieszczochy "Gazety Wyborczej", osoby należące dworu. Możesz napisać totalne gówno, ale jak redaktorzy na Czerskiej walną recenzję, to nie ma chuja! Arcydzieło! Bambo z połykiem… Zatem czemu nie kryminał? Że to literatura niepoważna, że mało ambitna, lotniskowa? Jednak czy Marek Krajewski wkłada w swoją pracę mnie wysiłku niż Olga Tokarczuk? Nie, a często dużo więcej, bo rzecz musi udokumentować należycie, skoro to kryminał retro. Nawet gry operuje, jak ostatnio, w latach 40. i 50. Czy posługuje się gorszym językiem? Dlaczego trup i śledztwo wykluczają książkę? Do zdarcia będę powtarzał słowa Roberta Ostaszewskiego, który stwierdził kiedyś, że dobra literatura sensacyjna jest w stanie więcej powiedzieć o rzeczywistości niż tak zwana literatura ambitna! Ja nazywam ją literaturą dla literaturoznawców, zresztą trudno o trafniejsze określenie choćby dla książek pani Tulli. Niejeden nic albo prawie nic z tego nie zrozumie, ale w towarzystwie błyśnie, mówiąc, że czytał. Takich to kilka myśli mi się nasuwa. Pointy nie będzie.