Dokładnie 5 lat temu, siedząc na plaży w Ustroniu Morskim, wpadłem na pomysł powieści, w której podważyłbym oficjalną wersję śmierci św. Wojciecha. Pomógł mi w tym Turbot Grassa, choć apetyt na powieść sensacyjną ze szpiegami, która rozgrywałaby się na Wybrzeżu, miałem od dłuższego czasu. Dziś, także na plaży, patrzę na efekty swojej pracy, czyli zatwierdzam redakcję. Koło się zamyka, coś się w końcu wykluwa. Efekty pachnące świeżą farbą drukarską już niebawem. A ja idę do wody.