Kładziesz się spać z jakąś myślą dotyczącą fabuły książki, nad którą właśnie pracujesz. I czasem jest tak, że przez całą noc pomysł w głowie przesiedzi, rano spokojnie sobie wstaniesz, komputer odpalisz i zapiszesz rozwiązanie, popychając akcję do przodu. Ale bywa też tak, że nie da ci to wytchnąć przez całą noc. Zamiast miłych snów atakują cię coraz to nowe rozwiązania problemu, męczą, siedzą na piersiach. Bohaterowie książki nagle ożywają i robią różne rzeczy. Na rozwidleniu dróg skręcają w lewo, ale na twoje wołanie zawracają posłusznie i wybierają tę drugą drogę. Coś, co było oczywiste, nagle przestaje takim być. I tak bez końca. I tak do rana. Czy inne zawody też tak mają?