Oddział Warszawski Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, którego jestem członkiem, zbiera książki dla zakładów karnych i hospicjów. Spojrzałem na półkę w swojej redakcji i już wiedziałem, że będę mógł pomóc. Wczoraj zaniosłem do Domu Literatury pierwszą partię. To głównie pozycje, które przysyłały do nas wydawnictwa z nadzieją na recenzję. Niestety, w moim tygodniku miejsca na to nie ma, nad czym ubolewam, ale może choć w ten sposób sprawię, że książki zaczną pełnić swoją funkcję. Oczywiście nie było tam podręcznika, jak napaść na bank albo jak uciec z mamra.