Każą mi się zatrzymać o 17, abym uczcił bohaterów powstania warszawskiego. A ja będę szedł dalej. Bo patrzę do przodu. Kiedyś czciłem pamięć tamtych ludzi i ich czynu, stojąc na baczność i salutując do lilijki, śpiewając harcerskie i powstańcze pieśni, opowiadając młodzieży o tym, co się wtedy wydarzyło. Teraz, z roku na rok, 1 sierpnia staje się szopką, świętem stadionowych bandytów odpalających flary w centrum miasta, buczącej po cmentarzach hołoty, głupich gier miejskich i koncertów, kretyńskich gadżetów z koszulką z plamą krwi od postrzału na czele. Coraz mniej w tym wszystkim powstańców, coraz mniej zadumy nad tamtym nieszczęściem.